Rozdział 14

8.8K 277 50
                                    

Lot samolotem trwa już dwie godziny, a ja od chwili pokłócenie się z Williamem nie wyszłam z sypialni. Siedzę na środku łóżka opierając się o zagłówek. Moje kolana lekko stykając się z brodą, a w jeden dłoni trzymam duży kubek z herbatą, którą zrobiła mi Maria - kobieta obsługująca nas na pokładzie. Siedząc już tak od dłuższego czasu patrzę się non stop w jeden punkt. Cały czas głośnym echem odbijają mi się słowa Williama i to co do niego powiedziałam. Jestem z nim niemal od trzech tygodni, a już mamy kilka kłótni na koncie. Naprawdę zaczęłam się zastanawiać, czy wrócenie do siebie ma jakiś sens. Moją cieszę i aurę zaburza wejście Williama do pomieszczenia, kątem oka widzę, jak stoi opierając się o ściankę, przygląda mi się bacznie, a dłonie ma włożone do czarnych eleganckich i zapewne drogich spodni. Wcale nie zwracam na niego uwagi, zbliżam gorący kubek do ust i upijam łyk gorącej cieczy. Wiem, że Will nie znosi tego jak w ten sposób się zachowuje, czyli po prostu udając, że go tu wcale nie ma.

- Wiesz, że nie lubię być ignorowany – mówi swoim niskim tonem głosu.

Nic się do niego nie odzywam, naprawdę nie mam ochoty znów szargać sobie nerwów, tym bardziej, że cieszę, którą do tej pory dysponowałam pomogła mi uporządkować moje myśli i się wyciszyć. Will rusza się ze swojego miejsca i podchodzi do mnie, siada obok mnie i dotyka mojej nagiej stopy, która jest zimna, ale jego dłoń natychmiastowo ją ogrzewa.

- Przepraszam – od dawna nie słyszałam tego słowa z jego ust – Nie powinienem tego mówić, ale...

- Ale co William? – gwałtownie wstaje z łóżka, a kubek odkładam na niewielki stolik nocny - Robisz z siebie wielce pokrzywdzonego, bo próbowałam się związać z Danem, bo chciałam sobie ułożyć życie na nowo, bez ciebie. A co ja mam powiedzieć? – staje nad nim wymachując rękoma i nie spuszczając z niego wzroku – Przyłapałam cię na zdradzie z Margot, kiedy byliśmy na bankiecie. Postanowiliśmy oboje wrócić do siebie, zacząć wszystko od nowa, dać sobie jeszcze jedną szanse, puścić w niepamięć to co się wydarzyło – zatrzymuje się na chwilę by móc zebrać myśli. – Ja tak zrobiłam, chociaż to ja powinnam cały czas wypominać ci zdradę i cały czas do tego wracać, ale schowałam swoją dumę. Od tamtych rozmów, nigdy już nie wspomniałam i nie zamierzam wspominać o Margot, nie wracam do tych tematów, William – patrzę na niego z rozżaleniem. – Ale ty przy każdej możliwej okazji, wracasz do Dana. – wzdycham ciężko patrząc na Willa, który ma minę zbitego psa – Jeżeli ty nie potrafisz swojej dumy schować do kieszeni, to w takim razie nie widzę sensu żebyśmy ze sobą byli, po prostu się rozstańmy. – przełykam gulę w gardle, a w moich oczach stają nieproszone łzy.

- Przecież wiesz dlaczego to zrobiłem! Nie mogłem dopuścić, żebyś ty, a w szczególności mama dowiedziała się, że zabiłem własnego ojca na zachciankę Margot – zniża głos, aby nikt tego nie usłyszał.

- Ale to nie zmienia faktu, że mnie zdradziłeś, mogłeś mi o tym po prostu powiedzieć William – opieram się o szafkę i zakładam ręce pod piersiami.

- I co teraz z nami będzie? – pyta podchodząc do mnie. Tak bardzo bym chciała, żeby nam się ułożyło i było tak jak dawniej, ale z takim jego podejściem, czyli wracaniem do tego, to daleko nie zajedziemy. Kocham go bardzo, ale jeżeli on nie potrafi schować swojej dumy do kieszeni, to o czym my tu mamy rozmawiać...

- Nie wiem Will, chyba najlepszym i najrozsądniejszym wyjściem z tej sytuacji, będzie jak po prostu... Odpoczniemy od siebie – mówię to z wielkim trudem, a po tych słowach, jedna łza spływa po moim policzku.

- Nino, kurwa, proszę nie rób mi tego... – w jego oczach widzę strach, panikę i niewyobrażalny ból.

- Sam mnie do tego zmusiłeś – mówię ze skruchą – Dobrze wiesz, że tego nie chcę, ale odpoczynek od siebie powinien dobrze nam zrobić. Myślę też, że za wcześnie i zbyt pochopnie wróciliśmy do siebie. – nie jest łatwo mi tego mówić, ale muszę inaczej nic z tego nie będzie.

MIŁOŚĆ MAFIOSAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz