Em Taylor. Ally Taylor

Start from the beginning
                                    

Po sześciu sygnałach rozłączyłam się, będąc zdecydowania za bardzo nabuzowana. Nienawidziłam, gdy ktoś mnie ignorował. A on zdecydowanie to robił, bo Reuben Evans nigdy nie rozstawał się ze swoim telefonem. Te urządzenie było jak jakaś jego trzecia, zmuntowana ręka ze sztuczną inteligencją.

Ze sztucznym uśmieszkiem powędrowałam przez siebie. Mijany korytarz robił się powoli rozmazaną plamą. Czułam się jak gówno. Nie do końca wiedziałam dlaczego. Chyba zwyczajnie zaczęło mnie przerastać to, co było między mną a nim. Te niewyjaśnione sytuacje, spontaniczne słowa, wydarzenia. Dla innych mogło i wydawać się to błahą sprawa. Ale ja nigdy nie byłam tak. Nie byłam łatwa, chętna, boże nawet chłopaka nigdy nie miałam. Najczęściej podobałam się typowym oblechom z klasy, którzy co rusz gapili mi się na tyłek. Nie uważałam się za miss świata, ale tez nie byłam miss brzydoty. Bylam... przeciętna. No może i nawet ładna, kiedy się mocniej pomalowałam.

Przełknęłam ciężka ślinę, wybierając tym razem numer Harrego – dobrego znajomego Evansa z drużyny. Raczej utrzymywałam dosyć dobre stosunki ze wszystkimi zawodnikami. Po trzech sygnałami usłyszałam w słuchawce chrapliwy głos.

– Halo? – zapytał mój rozmówca. Niemal czułam jak się palę ze wstydu. Grayson prawdopodobnie się obudził!

– Hm, cześć Harry, obudziłam cię? – Przegryzlam zdenerwowana wargę. Nienawidziłam być budzona, dlatego też nie robiłam tego nikomu, kto by na to nie zasłużył. A blondyn z cała pewnością nie należał do tamtego grona.

– Co, ah Destiny, nie wszystko gra. I tak miałem budzik ustawiony za parę minut – odpowiedział, prawdopodobnie wstając bo w słuchawce coś zeskrzypialo. Wiedziałam, że kłamał. Greyson nie należał do grona osób, które robiło to znakomicie, a wcale nie sprzyjał mu fakt, iż była dopiero koło pierwszej.

– Oh, okej. Wiesz może gdzie jest Reuben? Wyszedł gdzieś i-i nie do końca wiem czemu i gdzie poszedł – wyjaśniłam, drapiąc się niezręcznie po karku. Dopiero pod koniec swojej wypowiedzi zdałam sobie sprawę z tego jak absurdalnie to brzmiało.

Ja, Destiny Williams wróg numer jeden Evansa pyta się gdzie on poszedł po tym jak przydzielili nam wspólny pokój. Świetnie, jak się nie znajdzie pomyślą, że go zamordowałam i zaczną go szukać trzy metry pod ziemią.

– E, nie nie wiem. Może sprawdź u Ally – mruknął, mlaskajac parokrotnie.

Zmarszczyłam zmieszana brwi. Ally? Jakiej, do cholery, Ally?

– Co? Jakiej Ally? – czułam jak mój ton głosu zdecydowanie wszedł na bardziej wrogie rejestry. Przymknelam powieki, próbując się uspokoić. Jesteś oaza spokoju, pieprzoną oazą spokoju.

– Em, Taylor. Ally Taylor – wyjaśnił, zdecydowanie zmieszany. Wiedziałam, że już zaczął coś podejrzewać, cholera jasna.

– Oh, dzięki, Harry. Widzimy się na obiedzie – rzuciłam na pożegnanie, błyskawicznie się rozłączając. Słyszałam jak chłopak stara się coś jeszcze powiedzieć po drugiej stronie, ale nie miałam zamiaru dłużej z nim rozmawiać.

Ally? Ally Taylor? Kim, do jasnej ciasnej, była pieprzona Ally Taylor. W głowie błyskawicznie przeszukałam listę naszych zawodniczek. W klasach dwa-cztery nie była żadnej Ally w drużynie. Chyba, że... Momentalnie doznałam olśnienia. Nie specjalnie przyciągałam wagę do Świerzaków, ale faktycznie. Ally Taylor zwróciła uwagę każdego podczas pierwszego treningu na Biegu Mordercy.

Nieświadomie, mocniej zacisnęłam swoje zęby, wbijajac swoje krótkie paznokcie w wewnętrzną stronę dłoni. Próbując unormować oddech, odwróciłam się gwałtownie na pięcie, zamaszyście zawracając do swojego pokoju. Po wejściu do środka, brutalnie zamknęłam drzwi, z pewnością przyciągając kilkoro łaknących sensacji nastolatków.

Byłam zła, Oh byłam wściekła. Jednakże bynajmniej ta złość nie była spowodowana szczeniacką zazdrością. O mój boże, było to bardzo dalekie od tego stwierdzenia. Zwyczajnie nie miałam zamiaru pozwolić jakiejś małolacie od siedmiu boleści wchodzić sobie na głowę i psuć jej moją niezachwianą równowagę. A byłam świecie przekonana, że panna Taylor właśnie to chciała osiągnąć.

***
Przepraszam, że nie pojawił się wczoraj rozdział, ale kompletnie wyleciało mi to z głowy.
Dzisiaj jest, narazie takie wstępne to wszystko, ale akcja podczas tego obozu z pewnością się rozwinie.
Następny prawdopodobnie w sobotę, raczej nie dam rady na środę.
Jak wam się narazie podoba?
Do soboty!
Xxx

Simple loveWhere stories live. Discover now