Łapcie i cieszcie się – jeśli jest z czego!
Destiny
Oblizałam wargę, poprawiając mój lekko rozwalony kucyk. Pot niemal spływał ze mnie, a czoło z pewnością świeciło się jak jakaś świąteczna choinka na targu. Przewróciłam zirytowana oczami, widząc jak męska część szkolnej drużyny siatkarskiej właśnie wchodzi na halę.
– Co do cholery – warknęłam, sprawdzając godzinę na ogromnym, cyfrowym zegarku. Skrzywiłam twarz, widząc że jeszcze dobre czterdzieści minut treningu. – Po co oni tu przyszli? – zapytałam zdyszana Triny, która łapczywie połykała każdą kroplę wody. Po chwili odwróciła się w moim kierunku, bezwiednie wzruszając ramionami.
– Nie wiem do cholery, ale oby Dolores się ogarnął, bo wkurwiają mnie jego humorki – warknęła, zaciskając usta w wąska kreskę. Przyznałam jej racje, oblizując od wewnątrz zęby.
– Dziewczyny! Do mnie! – wrzasnął pan James, gwizdając w ten swój z pewnością zaśliniony gwizdek. Obleśne. Cała harda chłopaków stała już u jego boku, głośno o czymś debatujący. Jak zwykle Reuben przeraźliwy gestykulował, przez co finalnie zdzielił swojego kolegę z drużyny. Finn fuknął na niego wściekły, trzepiąc go w ramie.
Z głośnym westchnieniem podeszłam do nich, machając ręką na dziewczyny, aby poszły za mną. W końcu przez ich głośne sapanie mogły nic nie usłyszeć.
– Za dwa miesiące mamy w cholerę ważne zawody – zaczął trener, skanując wszystkim tym swoimi chorobliwie dziwnym wzrokiem. Przełknęłam głośno ślinę, rozglądając się na boki. Oczywiście, zderzyłam się z tymi cholernymi zimnymi, jasnymi oczami. – Zawody będą się odbywać najpierw u nas w szkole z sąsiednimi dwoma miastami, następnie, jeśli przejdziemy dalej, odbędzie się turniej z najlepszymi drużynami w hrabstwie, a dwie najlepsze drużyny pojadą na zawody krajowe. Każde hrabstwo będzie reprezentowany przez dwie najlepsze drużyny, a wygrana dostanie dofinansowanie dla szkoły oraz samego składu oraz niespodzinkę, nie powiedzieli jeszcze co – wyjaśnił mężczyzna, na co wszyscy momentalnie się poruszyli. Zaczęły pojawiać się szepty, a każdy się do kogoś obracał, chcąc przekazać albo coś obgadać. Standard. – Ciszej! – warknął Dolores, mierząc nas wszystkich wzrokiem. Momentalnie się opanowali, a ja dalej stałam jak słup soli. To się nie działo naprawdę. Trener właśnie ogłosił, że weźmiemy udział w Volleyball competition co było mało prawdopodobne. Te zawody odgrywały się średnio co cztery lata, ponieważ były ogromnym przedsięwzięciem, a nam się do cholery udało. Akurat byliśmy tym szczęśliwym rocznikiem. – Niestety albo też i stety, w tym roku zasady uległy malutkiej zmianie – mruknął niechętnie pan James. Wszyscy zaciekawieni unieśliśmy na niego nasza spojrzenia, pod którymi lekko się spiął. Cóż, większość miała powyżej metra siedemdziesiąt albo i dużo więcej, a nasz trener posiadał zaledwie sto siedemdziesiąt pięć centymetrów. – Będzie tylko jeden skład z naszej szkoły, nie dwa jak zawsze – wytłumaczył, na co wszyscy momentalnie się ożywili. Nawet ja. To było wręcz niemożliwe, zawsze startowali i chłopcy i dziewczyny. Nie mogli przecież kogoś wywalić, nie mogli nas dyskryminować. – W tym roku będą drużyny mieszane – dodał po kilku minutach, na co wszyscy zamarli. Wystraszone kilkanaście par oczu wlepiło swoje w twarz mężczyzny, który zestresowany odciągnął kołnierzyk swojej bluzki i przełknął głośno ślinę. – Skład ustalą kapitanowie, którzy maja już zagwarantowane miejsca w pierwszej szóstce – mruknął trener Dolores, na co niemal dostałam zawału. Jak w amoku odwróciłam głowę w jego kierunki, w tym samym czasie kiedy to Reuben Evans zacisnął swoją szczękę i przełknął ślinę.
YOU ARE READING
Simple love
Teen FictionDawno, dawno temu, a dokładnie w roku 1983, spotkały sie dwie, malutkie istotki. Czarnowłosa odrazu przypadła do gustu rudej z resztą ze wzajemnością. I tak żyły, idąc ramię w ramię przez wszystkie absurdy tego naszego świata. Miasteczko Darlington...