006: Gryffindor czy Slytherin

684 43 12
                                    

Oczywistym faktem był, iż Lauren od tak nie zapomniała o wydarzeniu przed wielką salą. Co jakiś czas przyglądała się chłopakom, co oczywiście zauważyli.

- Czuje się niezręcznie gdy tak na nas patrzy. - przyznał Fred.

- Mówiłem, że będą z tego problemy. - odparł beznamiętnie James.

- Bez przesady, nie jest to żaden nauczyciel. Nawet z nami nie rozmawiała, dosłownie nic się nie zmieniło, po za tym jak na nas patrzy.- dodał Louis.

- Ale z czasem może zacząć być uciążliwe, teraz już nie możecie pozwolić sobie na chodź mały wybryk.

- A co z tobą, James? - dopytał Fred.

- Prędzej czy później znudzi się jej, ale w tym momencie nie powinno to być waszym największym zmartwieniem. Mamy o wiele ważniejsze rzeczy, między innymi zbliżający się mecz.

Rzeczywiście dziewczyna cały czas ich sprawdzała, przez co nie miała szansy skupić się na obowiązkach. Mimo wszystko nie chciała pozwolić na kolejny wybryk trójki rówieśników. W ten sposób minął krótki odstęp czasu, i to właśnie dziś miał odbyć się pierwszy mecz quiddich'a w tym roku szkolnym. Mianowicie pomiędzy Slytherin'em, a Gryffindor'em.

Gryfonka za pewne nie wybrała by się na stadion gdyby nie fakt, iż Rose gra na pozycji pałkarza. To właśnie przez nią chodziła na każdy z meczy.

- W ogóle się nie stresujesz? - spytała młodszą.

- W ogóle. - odparła bez żadnych obaw.

- Cała drużyna nie podchodzi do tego zbytnio poważnie... Nie powinniście brać za pewniak, że wygracie.

- Lau, spokojnie. Musimy to wygrać, z taką strategią... - zaczęła jednak starsza nie pozwoliła jej dokończyć.

- Może i stres nie jest dobrą opcją w takiej sytuacji, jednak powinnaś wiedzieć, że ślizgoni od tak nie odpuszczą. - uśmiechnęła się krzywo. - Powodzenia.

Chwyciła za sałatkę owocową, którą nałożyła na swój talerz.

- Chcesz? - spytała przyjaciółki.

- Tak, dzięki. - odpowiedziała.

Przez całą resztę śniadania towarzyszyły im napięta atmosfera, którą na szczęście przerwał Amadeusz.

- Hej dziewczyny! - blondyn wepchnął się pomiędzy dwie nastolatki. - Gdzie zniknęła Lily?

- Jeszcze chwilę temu była tutaj, nie wyrobiłeś się czasowo. - odparła Weasley.

- Agh, nigdy nie umiem się na nią natknąć. Cały czas znika. - jęknął cicho. - Wydaje mi się, że mnie unika.

- Dopiero teraz zauważyłeś? - spytała Rose.

- Cały czas od ciebie ucieka. Myślałam, że to wiesz. - dodała McFly.

- Okej, rozumiem. Chyba nigdy mnie nie polubi.

- Lecz ty i tak nigdy nie odpuścisz, prawda? - spytała azjatka na co chłopak jedynie pokiwał głową.

Nastolatek mierzył metr osiemdziesiąt, i miał chudą posture. Ciemno brązowe oczy i blond włosy, które przez cały czas opadały na jego twarz. Mimo, iż musiał przez cały czas je poprawiać, nie narzekał.

- Lauren idziemy razem na mecz? - zmienił temat.

- Tak, nie wiem czemu mnie wciąż o to pytasz. Zawsze idziemy razem. - stwierdziła.

- Muszę mieć pewność, zresztą to z czystej grzeczności. - uśmiechnął się krzywo. - Rose powalisz ich, jak ostatnio. Niech ślizgoni się boją. - powiedział z jeszcze większą energią.

zła odpowiedź |James Syriusz PotterWhere stories live. Discover now