005: żarty rodziny Weasley

723 53 2
                                    

James przez ostatni czas ciągle przesiadywał w bibliotece, co było bardzo nie podobne do niego. Chciał mieć jak najlepsze oceny. Fred po części go rozumiał, jednak liczył, że ich ostatni rok będzie wyglądać bardziej ekscytująco. On również chciał zostać aurorem, ale na pewno nie, aż tak jak jego kuzyn. Uważał to za lekką przesadę.

- James! Mówię do ciebie od jakiś trzydziestu minut, czy ty w ogóle mnie słychasz? - spytał z wyrzutem.

Obydwoje siedzieli razem przy kominku, a młody Weasley zawzięcie mu o czymś opowiadał, i z bólem musiał przyznać, iż rzeczywiście go nie słuchał. Znów się zagapił.

- Mówiłeś o quiddich'u? - spytał.

- To niesprawiedliwe, po prostu umiesz dobrze zgadywać. - fuknął Fred.

- Po prostu często o tym mówisz. - uśmiechnął się szeroko. - Okej, przepraszam za to. Powinienem cię słuchać.

- Mówiłem o pierwszym meczu w tym sezonie, gramy z ślizgonami. Wiem, że mamy treningi i ogólnie ćwiczymy, ale masz już jakąś strategię? - spytał.

James już drugi rok z rzędu był kapitanem gryfonów i kochał to. Co prawda nosiło to za sobą dużo wysiłku i nie przespanych nocy, ale nigdy by z tego nie zrezygnował.

- Mam pewien plan, ale nie jest jeszcze w pełni dopracowany. - mruknął.

- Zdradzisz nam go? Serio nie chcę na ciebie naciskać, ale mamy mało czasu.

- Przy najbliższym treningu wszystko omówię. Teraz będziemy mieć treningi trzy razy, a nie dwa razy w tygodniu. Uzgodniłem to z puchonami, zgodzili się byśmy jeden dzień w tygodniu mieli za nich treningi. Po naszym meczu oni zajmą jeden dzień z naszego rozkładu.

- Całkiem dobrze to obmyśliłeś. - przyznał z wyraźnym podziwem.

- Hej chłopaki! - zawołała Louis. - Pójdziemy gdzieś? Albo chociaż zrobimy jakiś psikus? Ten rok staje sie zbyt monotonny.

- Prawda, i czas to zmienić. - uśmiechnął się chytrze Fred.

- Nie jestem do tego przekonany. - skrzywił się młody Potter, po chwili kontynuując. - Może to się na nas odbić, a uwierzcie, że nie szczególnie widzi mi się szlaban.

- Zbyt przesadzasz! - powiedział blondyn.

- Po prostu już chodźmy, wymyślimy coś na szybko. - dodał ciemno-skóry.

I w ten sposób po raz pierwszy w tym roku szkolnym zaczęli planować żart. Wszystko polegało na unieruchomieniu nóg każdej osoby wchodzącej na korytarz zaraz przy wielkiej sali. Na podłogę wylali pewną niewidoczną na pierwszy rzut oka maź. Gdy wreszcie utknęła by w tym miejscu większa liczba osób spadł by na nich w dużej ilości brokat. Nie pomyśleli o jednym, uczniach oraz nauczycielach. W każdej chwili mógł ktoś ich nakryć, i właśnie tak się stało.

- Co wy robicie? - spytała jakaś dziewczyna stojąca zaraz za James'em.

Każdy z nich bał się odwrócić, nie wiedząc co ich czeka. Jeśli był to jeden z prefektów nie mieli już szansy kontynuowania przedsięwzięcia, a jeśli była to prefekt naczelna Ravenclaw, mogli się szykować na bardzo nie przyjemny szlaban.
Odwracając się natknął się na niską koreankę. Musiał jej się przyjrzeć, by przypomnieć tą twarz.

Nastolatka była od niego widocznie niższa, mierzyła zaledwie metr sześćdziesiąt. Miała czarne proste włosy do połowy szyji. Po chwili zdał sobie sprawę, iż jest to prefekt gryffidoru z jego roku, jednak kompletnie nie umiał sobie przypomnieć jej imienia.

- No więc? Po prostu przyznajcie się co robicie, puki nikomu nic się nie stało. - drobna azjatka założyła rękę na rękę.

- Skąd zakładasz, że coś może się komuś stać? My tylko czekamy na kolację. - Potter posłał jej swój słynny uśmiech, na co tylko przewróciła oczami.

- Mówię poważnie, co robicie? - spojrzała za niego.

Ku jej zdziwieniu rzeczywiście nic złego nie robili, nawet nie mieli nic przy sobie. Westchnęła cicho zdając sobie sprawę ze swojego błędu.

- Niech będzie, ale nic nie kombinujcie. - mruknęła i lekko zażenowana odeszła.

Wymijając ich uraczyła spojrzeniem Louis'a i Fred'a, obydwoje wesoło się uśmiechali co odwzajemniła, chociaż raczej wyglądało to jak grymas.

- Chyba mam już paranoję. - powiedziała tym razem sama do siebie.

Cała trójka odetchnęła z ulgą, na szczęście dziewczyna nie drążyła tematu, i już nikt nie stanął im na drodze w wykonaniu żartu.

Zaledwie godzinę później już były pierwsze ofiary dowcipu. Były to trzy krukonki z trzeciego roku. Jakoś szczególnie się tym nie przejęły, starały się wymyśleć jakieś logiczne rozwiązanie. Gdy po chwili zaczęło robić się coraz większe zamieszanie sami chłopacy uznali by wejść w tą "pułapkę". Mieli by wtedy alibi, w końcu kto by podejrzewał osoby poszkodowane? Był to pomysł Louis'a, uznał to za najlepsze rozwiązanie.
W tym czasie nic nieświadomi Albus, Scorpius i Lauren weszli do danego skupiska, uprzednio nie zwracajc na nie uwagi.

- Może zaczniemy wzywać pomoc? - spytał jakiś puchon.

Oczywiście nic nieświadoma trójka próbowała się poruszać. Jeszcze chwilę temu prowadzili żywą konwersacje, a w tym momencie zastanawiali się tylko nad tym jak z tego czegoś się uwolnić. Nikt nie zaprzątał sobie głowy tym kto mógł to zrobić, jedynie McFly od razu zaświeciła się lampka w głowie, gdyby mogła najchętniej zaczęła by w danym momencie krzyczeć na każdego z nich.

- Zabije ich. - powiedziała przez zęby.

- Co? O czym mówisz? - spytał Malfoy na moment przestając myśleć nad odpowiednim zaklęciem.

- Mam nadzieję, że ktoś zaraz tutaj przyjedzie i nas stąd wyciągnie. - wtrącił się Albus.

Chwilę później przeszedł nauczyciel Longbottom, miał nie małe zdziwienie na tak duże zgromadzenie. Przez moment zastanowił się czy nie było jakiegoś wypadku. Jak na zawołanie Fred rzucił przyjaciołom wymowne spojrzenie. Louis ruszył niewidoczne różdżką. Natychmiastowo wszysycy się wydostali. Jednak to nie był koniec atrakcji. Spadł na nich brokat w prawie każdym kolorze. Nic nieświadomy Neville zastanawiał co się właśnie wydarzyło. Spojrzał wciąż zszokowany na swoje ubrania, które teraz lśniły w różowym odcieniu.

Niezauważalnie Lauren podeszła do świetnie się bawiących siedemnastolatków.

- Jeszcze sobie pogadamy. - warknęła wkurzona.

- Nie przesadzaj, w niebieskim na prawdę ci do twarzy. - dodał w swojej obronie Potter.

Lekko oniesmielona dziewczyna posłała ostatnie wrogie spojrzenie.

Był to pierwszy takowy żart w tym roku. Nikt nie miał żadnych dowodów na to, iż właśnie oni są sprawcami dowcipu. Sama Lauren też nic nie powiedziała, przez co przez najbliższy czas miała duże wyrzuty sumienia.

...

zła odpowiedź |James Syriusz PotterWhere stories live. Discover now