004: Duch

830 48 2
                                    

- Rosie! - zawołała Lauren.

Młodsza od razu spojrzała w jej kierunku posyłając lekki uśmiech. Zatrzasnęła wcześniej czytaną książkę o którą oparła swoje łokcie.

- Ciszej tam! - krzyknęła zdenerwowana bibliotekarka.

- Przepraszam. - odpowiedziała cicho azjatka.

Usiadła na krześle obok swojej przyjaciółki. Przez pierwszy tydzień szkoły praktycznie w ogóle ze sobą nie rozmowiały. A Weasley nie wyglądała jak by chciała to w najbliższym czasie zmienić. Oczywiście było to spowodowane SUM'ami. Miała być najlepsza we wszystkim.

- Przestań już się tyle uczyć. Mamy dopiero drugi tydzień. Chcesz się wykończyć?

- Muszę mieć same wybitne! Ewentualnie powyżej oczekiwań.

McFly przewróciła oczyma. Wiedziała, że chodzi jej tylko o to by być lepszą od Scorpiusa. Młody Malfoy żartował z całej tej rywalizacji jednak Rose brała to całkowicie na poważnie.

- Czego się teraz uczysz? - spytała.

- Numerologia, lubię ten przedmiot. Na prawdę nie rozumiem czemu wybrałaś wróżbiarstwo zamiat jej.

- Raczej jest łatwiejsza. --wzruszyła obojętnie ramionami.

- Ale mniej przydatna.

- Nie oszukujmy się chodzisz na ten przedmiot tylko dlatego, że chodzi tam Malfoy. Ta rywalizacja to już jakaś obsesja.

- Jak zwykle przesadzasz. - rudowłosa zmarszczyła brwi. - Przeglądałam kroniki z dawnych lat i...

- Chyba masz za dużo wolnego czasu. - przerwała jej azjatka.

- Nie przerywaj mi. -syknęła. - Widziałam kogoś z twojej rodziny. Myślałam, że wszyscy od strony twojego taty chodzili do tej japońskiej szkoły magii.

Nastała chwila ciszy w której nie szczególnie Lauren wiedziała co powinna odpowiedzieć. Głupio było jej przyznać, że ona sama dopiero co się o tym dowiedziała. Nie utrzymywała kontaktu z nikim z rodziny po za swoją babcią.

- Gdzie to widziałaś?

- Chwilę... - odeszła w stronę regałów, a zaraz później wracając z gigantyczną książką. Powli zaczęła przewaracać kartki. - Tutaj ! - wskazała palcem fotografię.

Rozpoznała go, po za faktem, iż teraz wyglądał dorślej nie zmienił się. Poczuła odrazę na jego widok. Nie bez powodu nie miała z nim kontakt przez ostatnie lata. Mężczyzna porzucił swoją rodzinę i wyjechał ponownie do Azji. Od początku swojej nauki otrzymała od niego cztery listy, każdy z zaproszeniem na jego wesele.
Oczywiście nie zjawiła się na żadnym z nich.

- Po co to przeglądałaś? - powiedziała z lekkim wyrzutem.

- Szukałam czegoś ciekawego, przeglądałam osoby z mojej rodziny. Wiesz, że to były te same lata. Przypadkiem na to natrafiłam.

Już więcej nie dała się chodź odrobinę ponieść emocją. Był to wrażliwy dla niej temat.

Kilka dni później sama ponownie przyszła by znaleźć tą księgę i odnaleźć w niej swojego ojca, a może nawet i matkę. Mało widziała o swoim pochodzeniu i dotychczas nie miała zamiaru tego zmienić. Poczuła potrzebę odnalezienia czegokolwiek, a może i później rozmowy z babcią.

- Gdzie to mogło by być... - szepnęła sama do siebie przechodząc między regałami.

Po za nią w pomieszczeniu była tylko jedna osoba, bibliotekarka. Tym razem strasza kobieta nie zaprzątała sobie nią głowy. Nie zachowywała się głośno, ani nie niszczyła książek. W danym momencie nie miała jej nic do zarzucenia. Po za faktem, iż zbliżała się cisza nocna, a ona wciąż jest po za swoim dormitorium.

- Mam cię.

Chwyciła ją jedną reką, czego po chwili pożałowała. Była na tyle ciężka, iż wyślizgnęła jej się z dłoni. W ostatniej chwili złapała ją dwoma rękoma. Spojrzała przelotnie na kobietę za biurkiem, ku jej szczęściu niczego nie zauważyła. Niestety nie znała konkretnej strony. Musiała szukać jej przez najbliższe pół godziny, aż wreszcie na nią natrafiła.
Przez chwilę obserwowała fotografię. Pożałowała, że to zrobiła. Poczuła lekką wściekłość.

- Powinnaś już wracać do swojego pokoju wspólnego. - powiedziała nad jej uchem kobieta.

- Um, dobrze. Tylko odniosę ją. - powiedziała posyłając jej ostatnie spojrzenie.

Odkładając ją na swoje miejsce rozejrzała się po pomieszczeniu. Poczuła przeszywający wzrok na sobie. Ciarki przeszły przez całe jej ciało. Wzdrygnęła się lekko. Coś było nie tak. Drzwi do działu ksiąg zakazanych były otwarte. W danym momencie to miejsce wydawało się o wiele bardziej przerażające, niż kiedykolwiek wcześniej. Przeszła ją paranoja. Zadawała sobie pytanie, czy może coś tam się nie poruszyło. Jedynym oświetleniem były świece, przez co nie mogła się dobrze przyjrzeć.

- Do widzenia!

Wycofała się. Równie dobrze mógł by to być jakiś nauczyciel, po co robić od razu wielkie zamieszanie? W ekspersywnym tempie przeszła przez schody. Dopiero w tym czerowno-złotym pomieszczeniu zwolniła. Spotkała się z wzrokiem kilku zaciekawionych osób.

- Gdzie byłaś? - zapytał zaciekawiony Amadeusz przerywając rozmowę z Lily.

- W bibliotece. - usiadła po lewej stronie młodej Potter.
-- Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. - stwierdziła po chwili.

- Może to był duch. - powiedziała na głos. - Nie ważne. Coś mnie ominęło?

- Dosłownie nic. - odpowiedział chłopak.

- Od początku roku jest jakoś zbyt spokojnie. - odrzekła Lauren.

- Nie sądzę by trwało to zbyt długo. - wybełkotała najmłodsza, jakby wiedziała, że coś się szykuje.

Na tym zakończyła się ich rozmowa. Azjatka przez moment zastanawiała się czy może w jakiś sposób im nie przeszkodziła. Tym razem opuściła salon zostawiając ich całkowicie samych.

- Dobranoc. - wybełkotała ciche pożegnanie.

Jeszcze przez moment zastanawiała się nam tym kto mógł być w dziale ksiąg zakazanych, i jakim cudem przeszedł tak niezauważalnie. Nie miała szans by się tego dowiedzieć, chociaż tak bardzo jej na tym zależało. Poczuła narastającą ciekawość i podekscytowanie. Czuła się jak jedna z głównych bohaterów książki w której musiała by odkryć szalenie trudną zagadkę. Jednak zaraz później opuściło ją to uczucie, a w zamian za nie ukazało się ogromne zmęczenie. Uświadomiła sobie jaka jest rzeczywistość, nic takiego niezwykłego się nie wydarzyło. To tylko nią poniosła fantazja.

...

zła odpowiedź |James Syriusz PotterWhere stories live. Discover now