#11 Krwawy kioskarz ze Lwowa

556 33 1
                                    

Hieronim Cybulski

Inne imiona: Krwawy kioskarz, Wampir ze Lwowa

Liczba ofiar: prawdopodobnie 1

Jako, że mało wiemy o początkach "Wampira ze Lwowa", przejdziemy od razu do morderstwa.

Morderstwo

W chłodny poranek 5 lutego 1934 roku Jan Czyż, robotnik i dozorca, jak codzień przechodził przez Park Kilińskiego. Przy ścieżce dostrzegł coś bardzo niepokojącego, a mianowicie świeże ślady krwi prowadzące ku zaroślom. Po śniegu podszedł do krzaków, a tam leżały porozrzucane kawałki mięsa, przypominające ludzkie. Prosto z parku pobiegł na posterunek policji. Już we wstępnym raporcie podano, że kawałki mięsa i kości porozrzucane w zaroślach są częściami tułowia ludzkiego. Wobec braku rąk, nóg i głowy nie można jednak było ustalić tożsamości ofiary (było wiadomo tylko, że była kobietą), a tym bardziej powiązać jej z zabójcą.

Kolejne części ciała znaleziono w różnych miejscach centrum Lwowa.
Jeszcze tego samego dnia, jak i w kolejnych dniach lutego, policja otrzymała zgłoszenia o podobnych, makabrycznych odkryciach.

"Przechodziłem przez cegielnię przy ul. Tarnowskiego, gdy rzuciła mi się w oczy chmara wron dziobiących coś na ziemi. Zaciekawiony podszedłem bliżej i zobaczyłem, że ptaki jedzą mięso, ludzkie mięso!" - zeznawał jeden z robotników.

5 i 6 lutego 1934 roku znaleziono łącznie 44 poćwiartowane części ciała.

Aresztowanie

W toku postępowania udało się ustalić, że zbrodniarz posługiwał się przy ćwiartowaniu zwłok siekierą, piłą i nożem. Na niektórych częściach tułowia widać było wyraźne ślady nadpalenia. To pozwalało wysnuć śledczym wstępną hipotezę, że morderca po poćwiartowaniu ciała najpierw próbował je spalić, po czym nadpalone szczątki rozrzucił w różnych dzielnicach miasta.

Na trop mordercy naprowadziło policję kilka pozornie niewiele znaczących faktów.

Po pierwsze, na kilku fragmentach ciała odkryto niewielkie skrawki pudełek tekturowych, które okazały się być elementami opakowań po papierosach "Sport" i "Płaskie".

"To mogło wskazywać na dokonanie zbrodni np. w fabryce tytoniowej, magazynie lub punkcie sprzedaży papierosów, np. w kiosku."

Śledczy połączyli ten fakt ze sprawozdaniem posterunkowego Sobolewskiego z I komisariatu, który w sobotę poprzedzającą zdarzenie zaobserwował, jak mężczyzna prowadzący kiosk u zbiegu ulic św. Zofii i Poniatowskiego wprowadzał po północy do swojego kiosku jakąś kobietę, z którą następnie zamknął się w środku.

Już po odkryciu poćwiartowanych zwłok na policję dotarła wiadomość, że ów kioskarz - Hieronim Cybulski - wyjątkowo interesował się tematem zbrodni, a zarazem oferował na sprzedaż damski płaszcz z rękawem poplamionym krwią - nie osobiście, a za pośrednictwem znajomego.

Mundurowi wzięli pod obserwację kioskarza, a jednocześnie skierowali swoje kroki do Kołodzieja. Mężczyzna potwierdził, że Cybulski poprosił go o spieniężenie owego płaszcza. Ponadto zeznał, że w ostatnich dniach pomagał kioskarzowi przy wyrzucaniu w parku… końskiego mięsa, które rzekomo miało się zepsuć. Te rewelacje nie pozostawiały najmniejszych wątpliwości, że trzeba bliżej przyjrzeć się Cybulskiemu.

Najpierw policyjni wywiadowcy, pod pretekstem kupowania gazet czy papierosów, wciągali kioskarza w dyskusje sprowadzające się do przedmiotowej zbrodni. Około godziny 19 przystąpiono do rewizji kiosku. 

"Cała podłoga zaśmiecona, skąpana była krwią. W kątach znajdowały się skrwawione szmaty i strzępy ubioru damskiego. Wśród rupieci na podłodze znaleziono kilka palców od rąk. Pod ladą stał cebrzyk z wodą, a wewnątrz jelita, kawałki mięsa i kości oraz skóra z głowy. Na półce w teczce znajdowała się głowa zmasakrowana tak, że żadnych rysów twarzy nie można było rozpoznać. W piecyku znaleziono nadpalone damskie półbuciki. Na stole leżały narzędzia mordu: ręczna piłka, siekiera i nóż, którym zbrodniarz w chwili przybycia policji krajał słoninę" - głosiły obrazowe ustalenia lwowskich śledczych przytaczane przez Gazetę Lwowską.

Na widok nieproszonych gości Cybulski zbladł i dopiero po chwili nieskładnie wydukał w kierunku jednego posterunkowego, którego znał osobiście: "Panowie do mnie… ja przecież nic nie zrobiłem… to była prostytutka…"Kioskarz szybko jednak się opanował i na komisariacie zaczął referować dość składną, choć nie do końca sensowną historię.

Utrzymywał, że w ostatnią sobotę spotkał na ulicy Halickiej młodą dziewczynę i nawiązał z nią zaskakująco szybką znajomość. Spacerowali jakiś czas po mieście, a że doskonale znajdowali wspólny język, toteż zaprowadził w końcu kobietę do swojego kiosku, gdzie wespół zabrali się do obalania butelki wódki.

Gazeta Lwowska z 8 lutego relacjonowała:

"Dalsze szczegóły podaje bardzo niejasno, mówi, że dziewczyna usiłowała pozbawić się życia jakąś trucizną. Po wypiciu trucizny dziewczyna ciężko zachorowała i leżała w budce przez sobotę i niedzielę. W niedzielę umarła. Cybulski zeznaje dalej, że bojąc się odpowiedzialności przystąpił do poćwiartowania zwłok dziewczyny."

Każdy laik potrafi stwierdzić, że niewinni ludzie nie ćwiartują zwłok. Sam Cybulski po dłuższym przesłuchaniu też zaczął się motać w zeznaniach. W końcu przyznał, że udusił kobietę w pijackim szale, a następnie poćwiartował jej zwłoki. Podawał też drugą wersję, według której otruł denatkę cyjankiem (rzeczywiście znaleziono tę truciznę w kiosku). 

Ofiarą kioskarza okazała się 41-letnia prostytutka Emilia Szeffówna. Nikt za nią nie tęsknił - nie tylko kupczyła własnym ciałem, ale też trudniła się paserstwem i ogółem należała ponoć do "najgorszego typu dziewczyn ulicznych".

Klienci 44-letniego kioskarza Cybulskiego zaczęli teraz opowiadać policji, że od dawna podejrzewali, iż coś jest z nim nie w porządku. Podobno "zdradzał zdegenerowane krwiożercze instynkty". "Obdzierał zdechłe psy ze skóry, a widok krwi wprawiał go w dziwny stan". Mówiono, że do kiosku nie tylko spraszał prostytutki, ale też organizował z ich udziałem wyuzdane orgie. Szeptano, że już wcześniej ulicznice znikały bez śladu po wizytach u kioskarza. Może to ich ciałami podkładał w piecyku, w którym znaleziono nadpalone buty Szeffówny?

Proces odbył się w trybie doraźnym - pierwszą rozprawę wyznaczono na 27 lutego. Zgodnie z przepisami w takim trybie mógł zapaść tylko jeden wyrok skazujący: śmierć. Wpierw należało jednak określić poczytalność oskarżonego. Najpierw zrobiono mu typowe w takich sytuacjach badanie roentgonologizne, aby określić czy jego mózg nie wykazuje anormalności.

Lekarze ze Szpitala Powszechnego we Lwowie niczego takiego nie stwierdzili. Także psychiatrzy orzekli w swoim raporcie, że Cybulskiego należy uznać za poczytalnego. Zarazem lwowskie sfery prawnicze oraz prasa jeszcze przed procesem uznały kioskarza za "typ skrajnie cynicznego mordercy". Na dowód przytaczano ostatecznie zrekonstruowany akt zabójstwa:

"Zręcznie wsypał Scheffównie truciznę cjankali do szklanki z wódką, czego Scheffówna nie zauważyła. (…) Trącił swoją szklanką o szklankę Scheffówny, zawierającą truciznę, mówiąc z całym cynizmem (…): "Na zdrowie".
Po pokrajaniu zwłok, Cybulski przez kilka godzin przy częściach zwłok spał, a zbudziwszy się handlował przez cały dzień."

Proces trwał zaledwie dwa dni i 28 lutego sąd wydał wyrok. Uwzględnił okoliczności łagodzące (częściową niepoczytalność, mimo że nie wynikała ona z badań psychiatrycznych) i skazał Cybulskiego na dożywotnie więzienie, zamiast kary śmierci. Jeśli "Wampir ze Lwowa" nie zginął za kratami - a gazety nic o tym nie wiedziały - wyszedł na wolność już po niespełna sześciu latach, podczas kampanii wrześniowej. Kto wie, ile jeszcze prostytutek mogło paść jego ofiarą…

Spis Morderców ✔Where stories live. Discover now