16.

246 14 13
                                    


Zanim Richard zaczął cokolwiek robić w sprawie swojego brata, musiał to zgłosić i uzyskać pozwolenie. Miał dziś wolne, ale kapitan Amanda rezydowała w swoim biurze. Zaskoczyła się, widząc go u siebie. Przyszedł wraz z androidem Gavinem, swoim partnerem. Słuchając o tragedii Andersona, widocznie poruszyła się. Amanda była bardzo wylewną w uczucia kobietą. Zmartwiła się o stan zdrowia swojego byłego pracownika, pozwoliła Richardowi wszcząć poszukiwania. Amanda słynęła z tego, jak wiele miłych słów potrafiła z siebie wylać, jednak chyba nikt nigdy nie widział jej podczas prawdziwej pomocy. Ktoś czegoś potrzebował? Och, zaraz powiem ci, jak mi przykro i jak zasługujesz na lepszy los - ale lepiej już sobie idź i mnie nie irytuj.


Policjanci przenieśli się do mieszkania Richarda. Rzadko spędzali ze sobą nadgodziny, ale dogadywali się na tyle, by ten czas okazał się owocny. Gavin był bardzo niskim androidem. Cyber Life stwierdziło, że zrobią prototyp policjanta zwinnego, szybkiego i ciętego jak nóż, a niski wzrost współgrał z tymi cechami idealnie. Następny model przewidywany jest jednak wyższy o kilka centymetrów. Richard nic nie czuł do swojego partnera. Gavin był "młodszy" niż był Hank, chociaż czas to żadna różnica. Robot to robot. Anderson nigdy nie zauważył w nim nic więcej. Wiedział jednak, że mógł mu powierzyć wszystkie niezbędne, zaufane informacje. Jak komputerowi. Jadąc do domu, opowiedział mu o wydarzeniach.


– Pański brat musiał poważnie zachorować już dłuższy czas temu. Wypadek samochodowy mógł być jedynie pretekstem, punktem zapalnym do rozwinięcia się choroby.


– Nie wiem. Mam to gdzieś na co i kiedy zachorował. Najpierw trzeba go złapać, zanim kogoś zabije.


– Mógłby kogoś zabić? – spytał sztywno Gavin. Obydwoje patrzyli na jezdnię przed sobą.


– Prawie zabił mnie, więc myślę, że tak. Connor wymyślił sobie, że Hank żyje i to z nim uciekł. Myślę, że kieruje nim teraz żądza zemsty.


– Na kim?


– Na mnie, oczywiście! To ja zgniotłem Hanka na wysypisku.


– Już by pana postrzelił w mieszkaniu w takim razie.


– Hm – burknął, zmarszczył nos. Tak naprawdę nie miał pojęcia, co teraz mogło kierować jego bratem. Był nieobliczalny. Debil skoczył z okna szpitalnego. Prawie go postrzelił. Mógł był teraz wszędzie. Równie dobrze mógł nawet nie żyć. Do końca drogi nie odzywał się do Gavina. Richard musiał wejść w skórę i umysł bliźniaka, by przewidzieć jego następny ruch, ale zdał sobie sprawę z tego, że nie potrafiłby tego zrobić nawet ze zdrowym Connorem. Czasem zapominał, że mieli urodziny tego samego dnia.


***


Connor działał faktycznie niesamowicie nieobliczalnie, bo wrócił do domu, gdy tylko zauważył brak samochodu Richarda. Zaparkował swój wóz trzy ulice dalej w krzakach, żeby nie było, a potem zamknął się na spust u siebie w mieszkaniu. Był tak wyczerpany i śmierdzący, że nie miał ochoty chować się w lesie i zgniłych chatach. Póki było go stać na ten dom, chciał z niego korzystać. I z gorącej wody też. Zaczął zrzucać z siebie rzeczy już w przedpokoju, ignorując natarczywy wzrok Hanka. Z początku robił bez większego zainteresowania przyjacielem, ale w pewnym momencie spojrzał w jasne oczy androida. Patrzyli na siebie, gdy Connor rozpinał starą koszulę i ukazywał trochę więcej ciała. Hank nie odwracał wzroku, a Connor nie przestawał. Nie spieszył się. Poczuł mrowienie pod wpływem wzroku mężczyzny, który nigdy wcześniej nie patrzył na niego w ten sposób. Białowłosy z początku nie wiedział co zrobić z dłońmi, ale postanowił równie powoli zdejmować z siebie dziurawą kurtkę.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 25, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Sztuka życia według Connora |HANCON|Where stories live. Discover now