ROZDZIAŁ 1b

1.1K 7 0
                                    

Jacob

Stałem na środku sali, zbierając się w sobie aby zadeklamować przygotowany fragment Hamleta.

Wszyscy z uśmiechami na ustach czekali aż znów wywinę jakiś numer aby potem mogli tarzać się ze śmiechu.
I tak pewnie skończyło by się moje wystąpienie gdyby nie perspektywa zagrożenia z angielskiego, za którą moi rodzice by mnie zabili...

Zebrałem więc w sobie całą powagę jaka miałem i najspokojniej jak potrafiłem wyrecytowałem wyuczoną część.

Niemal cała klasa była zawiedziona. Może za wyjątkiem moich przyjaciół. Przez całą recytacje patrzyłem na zmianę w oczy Claudii i Adama, pod sam koniec wydymając mocno policzki, nawiązując do naszych wczorajszy wygłupów. Widziałem jak zatykają nosy żeby powstrzymać śmiech. Najbardziej lubiłem kiedy oboje się śmiali.

I o ile u Claudii śmiech był czymś naturalnym, tak Adam rzadko przybierał jakikolwiek inny wyraz niż obojętność.

Czasem naprawdę musiałem się namęczyć żeby choć odrobinę wygiął usta w uśmiechu, a ja tak bardzo lubiłem jak się śmiał. Uwielbiałem słuchać jego dźwięcznego śmiechu i patrzeć w jego roześmiane niebieskie oczy. Lubiłem sprawiać, że czuł się lepiej.

Od zawsze Adam był trochę bardziej zamknięty niż inni. Rzadko się śmiał i jeszcze rzadziej żartował. Taki po prostu miał charakter i nic w tym złego ale wykurzało mnie, że ten jego charakter był rezultatem pewnego rodzaju buntu.

Rodzice Adama... No cóż, lubiłem ich ale naprawdę nie traktowali życia poważnie przez co On próbował być poważny za nich wszystkich, co sprawiało że większość czasu był po prostu smutny.

Luźne podejście jego rodziców miało jednak też swoje plusy.
Często wyjeżdżali  w delegacje albo pod miasto, zostawiając nam wolną chatę do naszej dyspozycji, a my świetnie wiedzieliśmy jak to wykorzystać. Spędzaliśmy tam większość naszego czasu wygłupiając się we troje.

Początki naszej znajomości nie były jednak takie kolorowe. Kiedy w piątej klasie Adam sprowadził się na nasze osiedle nie był raczej lubiany wśród chłopców.

Zawsze był najładniejszy, najbardziej czarujący, najmądrzejszy i przez to powodzenie miał największe. Od samego początku wyrywał najlepsze dziewczyny i miałem to raczej gdzieś dopóki nie zaczął podbijać do mojej Claudii (a raczej to ona nie zaczęła podbijać do niego)...

Zawsze jej uwaga była skupiona wokół mnie, a kiedy on pojawił się na horyzoncie ja zszedłem na drugi plan. Byłem zazdrosny jak cholera. Powiedzieć, że go na początku nie lubiłem to jak nic nie powiedzieć. 

Dokuczałem mu razem z resztą idiotów z naszego osiedla jak tylko mogłem. W szkole blokowaliśmy mu zamek w szafce, podstawialiśmy nogi kiedy szedł ze swoją tacą na stołówce, podkradaliśmy ubrania w szatni po treningu. 

Ale po nim to wszystko spływało. 

Szafkę olewał i na zajęcia chodził bez podręczników zgarniając i tak najlepsze oceny. Roztrzaskane na podłodze śniadanie zgarniał do worka żeby nakarmić bezdomnego kota przed szkołą. A i brak ubrań po treningu mu nie przeszkadzał, bo po prostu wracał do domu w samych sportowych spodenkach, świecąc swoim dobrze wytrenowanym ciałem. 

Cholerny perfekcjonistka, który wszystkich chłopaków doprowadzał do szału. 

Zlewał te nasze dokuczanie na tyle konsekwentnie, że w końcu nam się znudziło, a niedługo potem staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi. 

Droga do naszej przyjaźni nie była może aż tak prosta ale do tego wolę nie wracać...  

- No, Jake! Wreszcie udało Ci się coś zaliczyć! - wyrwał mnie z zamyślenia Adam, uderzając mnie mocno w plecy kiedy wychodziliśmy z sali od angielskiego. 

- Masz na myśli Pamelę z czwartego roku? Niezła była. - Zgrywałem się.

- Chodziło mi o angielski pajacu. - Odpowiedział, na co Claudia uderzyła się z otwartej dłoni w czoło. 

- Ja lecę czubki, Ojciec na mnie czeka pod szkołą. Widzimy się wieczorem? - zapytała dziewczyna i gdy tylko kiwnęliśmy zgodnie głowami pobiegła przed nami do wyjścia ze szkoły. 

- Z tą Pamelą to tak serio? - Zapytał mnie szatyn, gdy Claudia zniknęła już z zasięgu naszego wzroku. 

- No. Ale powiem Ci, nic szczególnego. Wypycha sobie stanik skarpetami więc nawet nie ma na co popatrzeć. 

- Jesteś idiotą Jake...

- Dlatego, że lubię duże cycki? Daj spokój. Nie każdy zadowoli się samymi kośćmi, tak jak Ty. 

Zażartowałem i na szczęście mimo moich początkowych obaw, chłopak załapał aluzje i również parsknął krótkim śmiechem. 

- Zamierzasz się kiedyś ustatkować?

- Co? Nie mam jeszcze osiemnastki stary. Nie będę siedział przy jednaj dziurze, skoro mogę mieć ich tyle. 

- Ty serio jesteś idiotą. - Skwitował moją wypowiedź Adam, po czym ruszyliśmy w kierunku naszego sąsiedztwa. 

To nie tak, że byłem wiecznie napalonym nastolatkiem, widzącym w płci pięknej tylko biust i pośladki. Takie seksistowskie teksty rzucałem tylko przy Adamie bo po pierwsze wiedział, że to tylko żarty, a po drugie wyczuwał moje poczucie humoru. Dodatkowym powodem było to, że chciałem się też trochę do wartościować. Przy chłopaku łatwo było poczuć się mało męsko, a co dodaje więcej męskości niż zgrywanie casanovy?

TrioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz