Kłopoty

162 12 7
                                    

Knowhere

Wylądowaliśmy na planecie bez przeszkód. Milano domagało się paliwa. W czasie tankowania statku, całą grupą poszliśmy do miejsca, gdzie mieliśmy się spotkać z kupcem Gamory. Szłam za nimi ociągając się, co zauważyła zielonoskóra. Peter opowiadał coś, ale nie słuchałam go. Kolorowowłosa zwolniła i dołączyła do mnie. Kroczyłyśmy w przyjemnej dla mnie ciszy.

- Często tak macie? – spytała nagle przybrana córka Thanosa.

- Odkąd tylko zaczęłam dojrzewać – odpowiedziałam jej choć nie powinnam udzielać jej takich informacji. – Ravagers nie chcieli brać naszej dwójki na misje.

- Przykro mi.

- Nie ma czego.

Nie wiem, dlaczego, ale miałam wrażenie, że mogłam jej ufać. Gdy dotarliśmy do baru, gdzie Gamora miała przeprowadzić transakcję, wspomnienia nagle we mnie odżyły. Miałam z tym miejscem złe wspomnienia. Przez mojego byłego chłopaka. Żyłam nadzieją, że nie wrócę na tą przeklętą planetę. Mimo, że to było piętnaście lat temu, to i tak czuję jego obleśny dotyk na moim ciele. Zaczęłam nerwowo pocierać ramiona rękami. Zielona to zauważyła i zapytała się:

- Wszystko okej?

- Tak – odpowiedziałam niemal od razu patrząc na klub.

Chłopaki już dawno przekroczyli próg tego miejsca. Ja stanęłam może jakieś dwieście metrów przed drzwiami. Bałam się jak cholera przekroczyć ten próg. Gamora swobodnie weszła przed drzwi, ale kilka sekund później wróciła do mnie. Ja już się trzęsłam z obawy o własne życie.

- Dlaczego nie wchodzisz do środka? – zapytała się patrząc na mnie dziwnie.

Nie wiedziałam, co jej odpowiedzieć. Na szybko musiałam wymyśleć jakąś wymówkę.

- Nie lubię klubów – oznajmiłam jej rozglądając się wokół siebie.

- Nie wierzę Ci – odrzekła zabójczyni i złapała mnie za rękę.

Ciągnęła mnie w stronę lokalu, a ja opierałam się jej decyzji. Tak się zachowywałyśmy przez kilka minut, aż nie uległam.

- Tutaj mnie zgwałcił mój eks – powiedziałam tak, aby ona usłyszała.

Słysząc to, ona puściła moją rękę i spojrzała mi w twarz. W oczach miałam łzy, a Gamcia nadal na mnie patrzyła.

- Te ślady na moim ciele, które wspominał Peter w Klyn. Parę blizn mam po Kree, pozostałe są po moim byłym.

Zielonoskóra położyła swoją dłoń na prawym barku.

- Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz. Wróć lepiej na statek.

Wytarłam oczy i spojrzałam na Gamorę. Podniosłam delikatnie kąciki ust do góry.

- Dziękuję ci, że mnie nie wyśmiałaś – podziękowałam jej i odwróciłam do tyłu.

Przeszłam parę kroków, ale zatrzymała mnie pytając:

- Peter wie?

Odwróciłam się i spojrzałam na nią wymownym wzrokiem.

- Nie i niech to zostanie między nami. Mogę Ci ufać?

- Dobrze to zostanie między nami. Możesz mi ufać.

Miałam już iść drogą powrotną do statku, ale o jednej rzeczy sobie przypomniałam.

- Pilnuj, żeby nic nie odwalił.

- O to się nie martw.

Uśmiechnęłam się i ruszyłam z powrotem do rakiety. Byłam w połowie drogi, ale ktoś złapał w talii i pociągnął mnie szybko w ślepą uliczkę. Napastnik popchnął mnie na ziemię. Ja upadłam na tyłek i zaczęłam się cofać do tyłu. Mężczyzna był zakapturzony, ale ściągnął ten kaptur i poznałam go. To był on. Syn Kistona III, Kiston IV czyli Francis dla znajomych.

Quillowie w kosmosieWhere stories live. Discover now