Ucieczka, pasażerka na gapę i wściekły Yondu

276 16 2
                                    

Miałam jedną ręką złapać za kierownicę, ale statek nagle szarpnął i odchylił się na prawą stronę przez to prawie spadam z siedziska. Zapięłam pasy na wszelki wypadek.

- Co ty odwalasz do jasnej cholery? - podniosłam głos.

- Ratuje nam życie siostro.

Skierował Milano w stronę przestrzeni kosmicznej i dał pełny gaz. Usłyszałam śmiech. Odwróciłam głowę w kierunku źródła śmiechu. Mogłam się tego spodziewać, że to Peter tak psychopatycznie się śmieje. Mamo daj mi siłę, żebym z nim wytrzymała jak najdłużej. Rakieta znowu potrząsnęła się, facet przestał się śmiać i spojrzał na mnie przerażonym wzrokiem. Popatrzyłam w dół a tam zobaczyłam gejzer unoszący machinę w górę.

Gdy przestaliśmy lecieć do góry to samolot przekręcił się od góry nogami i zaczął spadać. Ja na szczęście miałam pasy zapięte i nie poleciałam na szybę nie to co mój nierozsądny brat. Później okręt zaczął robić w powietrzu kręciołki, a wraz z nim mój brat latał. Złapałam za przyrząd do kierowania tym wielkim ustrojstwem i starałam się ustabilizować pojazd. Nie dało to rady, więc pociągnęłam za dźwignię stabilizującą. Gdy statek ustabilizował się, Peter usiadł pod ścianą i łapczywie oddychał. Odpięłam pasy i podbiegłam do brata.

- Nic ci nie jest? - zapytałam z troską w głosie.

- Jestem cały, ale ty jesteś ranna - odpowiedział będąc w szoku i pokazał na moje ramię.

- To tylko draśniecie. Nic mi nie będzie.

Usiadłam obok niego bez siły.

- Peter...

Facet przestraszył się i już miał się poderwać do ucieczki. Z zejścia na dół wyłoniła się Krylorianka. Myślałam, że zostawił ją na Xandarze. Widocznie się myliłam.

- Pete co ona tutaj robi? - spytałam się tego imbecyla szeptem.

- Zapomniałem, że jest na statku - szepnął.

- Jak to zapomniałeś? Zgłupiałeś do reszty, Peter.

- Co się stało? - zadała pytanie różowa dziewczyna.

- Drobne problemy techniczne - odpowiedziałam z udawanym uśmiechem na twarzy na pytanie Bereet.

- Hej... - rozpoczął swoją wypowiedzi i poruszał palcami jakby czegoś zapomniał.

- Bereet - podpowiedziałam.

Kobieta patrzyła się na niego i na mnie zdziwionym wzrokiem.

- Bereet. Właśnie. Wybacz zapomniałem, że tu jesteś.

Wstałam z podłogi i zbliżyłam się do Krylorianki.

- Wybacz za zachowanie tego niedorozwiniętego jegomościa - wskazałam na brata. - Niestety nikt go nie nauczył, że należy pamiętać, żeby kobietę trzeba odprowadzić do domu po zakończonym spotkaniu. Jestem Sharon, siostra tego tu obecnego pierdoły.

- Tylko nie pierdoła.

Wyciągnęłam lewą dłoń w kierunku Bereet. Ta nieśmiało uścisnęła moją rękę. Byłam zła na tego dupka. Wiedział, że nie może brać na misję żadnych przypadkowych osób.

- Peterze Jasonie Quillu proszę w tej chwili za stery tego złomu - podniosłam głos w stronę brata.

- Kobieto nie drzyj się tak. Stoję przecież obok ciebie.

- Dokładniej to nadal siedzisz na podłodze za mną.

- To nie znaczy, że za chwilę mogę obok ciebie.

Quillowie w kosmosieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz