Rozdział 23 - Pseudointeligenci

916 54 7
                                    

            Nie jedna dziewczyna chciałby, żeby jej życie wyglądało jak komedia romantyczna albo dobra książka. Można by rzec „Życie to nie film”, ale nie w moim przypadku. Moje życie było pasmem niewyjaśnionych, niedorzecznych zbiegów okoliczności i wydarzeń, które swoim brakiem prawdopodobieństwa biły na łopatki wszelkie scenariusze filmowe. Moje życie to była jakaś totalna kpina, zbiór absurdów i w dużej mierze składało się z rzeczy, o które ani trochę się nie prosiłam. A już na pewno nie o to, co miało miejsce dzień przed sylwestrem dwutysięcznego dwunastego roku i nie mówię tu o niespodziance, jaką zastałam w swoim kubku z herbatą, a o czymś znacznie gorszym, do przeżycia czego potrzebowałam zgromadzić w sobie całe pokłady cierpliwości, jakie schowałam na czarną godzinę.
            - Ustaliliśmy jak będziemy dziś spać. - Dotarło do moich uszu, gdy późnym wieczorem wróciłyśmy z Minnie ze spaceru. Fletcher nigdy wcześniej nie była w Londynie na własną rękę, jedynie na wycieczkach szkolnych, dlatego koniecznie chciała przejść się po okolicy i poznać uroki stolicy. Tym bardziej skoro znajdowaliśmy się w – nie da się ukryć – najlepszej części miasta. Znałam nieco ten rejon, ponieważ, gdy ostatnim razem byłam w odwiedzinach u Harry'ego, miałam okazję przejść się po pobliskim parku i poznać kilka ulic na tyle dobrze, by móc nimi w miarę swobodnie poruszać się wraz z Mins. Dziewczyna była zauroczona małymi uliczkami, które sprawiały wrażenie jeszcze bardziej przytulnych dzięki śniegowi przykrywającemu wszystko dokoła i niewysokim, czarnym latarniom dającym nikłe, żółte światło padające na wąskie chodniki. Ponadto domy stojące w tej dzielnicy także miały swój urok, co prawda odbiegały odrobinę od klasycznego wyglądu angielskich domków jednorodzinnych zważywszy na fakt, że była to strefa nieco bogatszych obywateli, ale wciąż miały w sobie tę magiczną iskrę. Choć z drugiej strony mogło mi się tak wydawać za sprawą śniegu i ogólnej atmosfery panującej wówczas na zewnątrz. Jednak ta krótka chwila rozmarzenia, która swoją drogą przyczyniła się do zutylizowania mojej złości na Louisa za jego „drobny” występek, niestety nie trwała długo.
            Co miało niby znaczyć „ustaliliśmy jak będziemy spać”? Samce alfa zabrały głos, a kobiety nie miały nic do powiedzenia w tej kwestii?
            - I co ciekawego wynikło z tych ustaleń? - Pozwoliłam sobie zapytać nieco pobłażliwie, czując się urażona ich postanowieniem. Co jak co, ale sądziłam, że tego typu rzeczy należałoby uzgadniać razem. Normalnie nie miałabym większego problemu z zaakceptowaniem takiej decyzji, ale biorąc pod uwagę ryzyko, na jakie zostałam narażona w tym wypadku musiałam się jakoś podratować.
            - Żeby było sprawiedliwie najpierw będziemy losować kto z kim, a potem gdzie – odparł Harry beznamiętnie, a ja aż otworzyłam szerzej oczy ze zdumienia. Doskonale wiedziałam, że się nie przesłyszałam, więc nie poprosiłam go o powtórzenie.
            Który punkt w ich wersji był sprawiedliwy? Bo z całą pewnością nie to kto z kim miał dzielić łóżko tej feralnej nocy! Chociaż z jednej strony losowanie miejsca było całkiem racjonalnym wyjściem, ale mimo wszystko... Pierwsza część tej ich dziecinnej zabawy wcale nie była sprawiedliwa nawet wobec Chinnie. Ba, szczególnie wobec Chinnie! Dziwne, że Charlie się na to zgodził. Albo i nie. Nie. Po błyskawicznej analizie, stwierdziłam, że to nie było ani trochę dziwne z jego strony. Jak się dobrali z Harrym to byli zdolni dosłownie do wszystkiego, zatem taki pomysł był zaledwie ziarenkiem w całej górze piasku, jaką mieli w zanadrzu.
            - Jak to kto z kim? - oburzyła się natychmiast Minnie, ściągając z siebie mokry od śniegu płaszcz. - Wiadomo, że ja z Charliem.
            - A my to co?! - dołączyłam swoje trzy grosze do zażaleń, rzucając swoim pytaniem w przyjaciółkę, jednocześnie wskazując ręką na stojących nieopodal właścicieli mieszkania. - Wesoły trójkącik? - dodałam zbulwersowana, a moja uwaga wywołała u reszty stłumiony śmiech. Po chwili sama zorientowałam się co pod wpływem emocji powiedziałam na głos i również cicho się zaśmiałam. O dziwo Louis nie pokusił się o żaden komentarz, za co byłam mu niezmiernie wdzięczna, bo po powrocie z zimnego dworu marzyłam o ciepłej i przede wszystkim NORMALNEJ herbacie, a nie o sileniu się na riposty albo tłamszeniu w sobie kolejnej porażki.
            System opracowany przez chłopaków był doprawdy niezawodny. Raczej nie spędzili ogromu czasu nad głowieniem się nad nim, mimo to, gdy Harry tłumaczył nam działanie ów losowania, momentami brzmiał jakby był dumny, że udało im się wpaść na coś podobnego. Otóż na samym początku każdy z nas miał rzucić kostką w celu przypasowania do siebie jednego z sześciu możliwych numerów, które zarazem stanowiły kolejność, w jakiej w „następnej kolejce” losowaliśmy sobie parę. Mnie przypadła dwójka, Milesowi jedynka, Minnie trójka, Harry'emu piątka, a Louisowi szóstka. Oznaczało to jedno: Albo miałam spać z Milesem, albo miałam losować spośród dwójki pozostałych. W chwili, gdy jeszcze nic nie było wiadomo, zaczęłam rozważać za i przeciw każdej opcji. Logiczne, że najbardziej pragnęłam, aby po moim rzucie na maleńkim sześcianie widniała trójka, a miejsce, gdzie miałabym leżakować z Minnie nie miałoby już żadnego znaczenia, mogłaby to być nawet podłoga w łazience. Poza tym, gdyby Styles miał odpowiednią ilość pościeli w domu bez żadnych ceregieli poszłabym spać na podłogę gdziekolwiek. Ale nie. Kołder miał tyle, co niegdyś łóżek, czyli trzy.
            Charlie zabrał kostkę ze stołu i uprzednio prosząc Mins, aby na nią chuchnęła na szczęście, potrząsnął nią w dłoni nader długo, budując napięcie i niezwykle się przy tym koncentrując, rzucił ją z powrotem na blat. Przedmiot poturlał się aż do samej krawędzi, przy ostatnich obrotach przyprawiając nas o szybsze bicie serc i wystawiając nasze nerwy na próbę, ostatecznie ukazując pięć ciemnych kropek.
            - Tak jest! - krzyknął triumfalnie Miles i w tym samym czasie przybili z Harrym najgłośniejszą piątkę, jaką kiedykolwiek słyszałam, zaś obrażona Fletcher dała swojemu chłopakowi kuksańca w ramię za to, że cieszył się z takiego trafienia, zamiast chociażby udać smutnego, że nie wylosował jej.
            Z jednej strony odetchnęłam z ulgą, wiedząc, że Harry został skreślony z listy, a Minnie wciąż była dla mnie dostępna, z drugiej zaś dotarło do mnie w jak ogromnym byłam niebezpieczeństwie, pojąwszy fakt, że Louis był drugim kandydatem. Nie da się ukryć, że denerwowałabym się w znacznie mniejszym stopniu, gdyby to Tomlinson odpadł na samym początku, choć wizja leżenia pod jedną kołdrą z Harrym także nie dodawała mi otuchy. Znając moje skłonności podczas snu w oby przypadkach wspólna noc mogła zakończyć się tym samym. Obślinioną poduszką albo, nie daj Boże, obślinioną koszulką jednego z nich...
            Serce podeszło mi do samego gardła, gdy kanciasty przedmiot spoczął w mojej dłoni, lecz wolałam mieć to jak najszybciej za sobą i ewentualnie lamentować później na balkonie, tym samym katując się zimnym powietrzem za karę.
            Wypadło jeden.
            - Przykro mi, Nancy, ale jestem już zajęty – powiedział Miles, robiąc zawiedzioną minę, po czym złapali się ze Stylsem za ręce i pogładzili czule swoje policzki. Gdyby nie niepokój, który zżerał mnie od środka zapewne zaśmiałabym się na tę drobną scenkę.
            Ponownie wzięłam do ręki kostkę i znów bez zbędnego droczenia się, pozwoliłam, żeby zatańczyła na stole po raz kolejny, zdając mnie na straty albo ratując mi tyłek.
            Sześć czarnych kropek odbiło się od moich równie czarnych źrenic, które ze stresu rozszerzyły się tak bardzo, że niemalże przysłoniły całe tęczówki.
            Ciche prychnięcie Louisa przeszyło przeze mnie, jak kilka strzał przebijających moje biedne ciało na wylot, zostawiając po sobie tak samo silny ból, z tym że psychiczny. W pierwszych sekundach, nie chciałam dopuścić do siebie informacji, że najbliższą noc spędzę w towarzystwie osoby, która na każdym kroku wyraźnie dawała mi do zrozumienia, że za mną nie przepada; co więcej nie znosiła mnie i nie była w stanie normalnie ze mną rozmawiać.
            Paradoks mojego bytu potwierdzony irracjonalnym zbiegiem okoliczności. Tyle, że w moim życiu było zbyt wiele takowych. Zdecydowanie zbyt wiele. Mogłam pisać takie rzeczy, mogłam kreślić na kartach swoich wyimaginowanych historii takie niestworzone i nieprawdopodobne przypadki, ale pod żadnym pozorem nie spodziewałabym się, że przytrafi mi się coś tak idiotycznie niemożliwego!
            Jedno jednak zastanawiało mnie mocniej niż realność tego zrządzenia losu. Skoro Louis tak bardzo mnie nie lubił, dlaczego po ujrzeniu werdyktu nie zaproponował, że odda swoje miejsce Minnie i sam pójdzie spać na kanapę? Był zbyt dumny, by to zrobić? Wolał męczyć się ze mną całą noc? A może stało za tym coś innego? Cóż... Nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na to pytanie.
            - Mam nadzieję, że nie kopiesz – odezwałam się dla niepoznaki, choć i tak zabrzmiałam sztuczniej niż planowałam. Na szczęście nikt nie zwrócił na to większej uwagi.
            Miles był wyraźnie rozbawiony takim, nie innym obrotem spraw, bo od razu zaczął sobie z nas żartować, a Harry tylko mu wtórował. Louis zapewne chcąc zachować pozory, nie był im dłużny i też dołączył do dowcipkowania. A ja? Zerknęłam zrezygnowana na Minnie i po posłaniu jej wymownego spojrzenia, sięgnęłam po paczkę chipsów leżącą na stole i gapiąc się tępo w telewizor, zaczęłam opychać się chrupkami, uznając to za jedyne dobre rozwiązanie.

The Hesitate | h. s. ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz