Rozdział 30 - Bankiet

525 37 4
                                    


Prosiłabym przeczytać notkę pod rozdziałem :)



maj 2013

Słońce świeciło zdecydowanie za mocno jak na połowę maja, na szczęście organizatorzy tego... czegoś, w czym miałam zaszczyt uczestniczyć za namową Harry'ego pomyśleli o takiej ewentualności i zainwestowali w sporych rozmiarów namiot, pod którym znajdował się długi stół dla „najważniejszych" gości i przy którym oczywiście siedzieliśmy my.

Kiedy usłyszałam słowo „bankiet" parsknęłam śmiechem i wyobraziłam sobie tłum facetów w garniturach i kobiet w sukniach wieczorowych, dopiero gdy dowiedziałam się, że ów wydarzenie będzie miało miejsce w środku dnia, jedyne co uległo zmianie w mojej wyobraźni to zmiana strojów wieczorów pań na koktajlowe sukienki. Pierwsza myśl: Czyli ja też będę musiała się wystroić... No cóż. Wiedziałam na co się piszę, gdy postanowiłam związać się z Harrym, ale nie mówiłam przecież, że jestem na to wszystko gotowa. Nieważne jak bardzo absurdalna była moja wizja tego całego bankietu, jak bardzo do tego nie pasowałam i jak mocno mnie to śmieszyło, nic z tych rzeczy nie zmieniało faktu, że w rzeczywistości strasznie się tym stresowałam. Po raz pierwszy miałam okazję pojawić się oficjalnie ze swoim chłopakiem wśród ludzi z jego branży, nic zatem dziwnego jak ogromną presję w związku z tym odczuwałam. Stroju wybrać sama nie mogłam, ewentualnie pozwolono mi zasugerować w jakim kolorze czułabym się w miarę komfortowo i zapytano czy dam radę wytrwać kilka godzin na dziesięciocentymetrowych szpilkach. W pierwszej chwili nie chciałam zaprzeczać odnośnie tych butów, ale po błyskawicznym namyśle doszłam do wniosku, że koniec końców wolę być skojarzona z brakiem seksapilu czy słabym wyglądem i ubrać buty bez obcasów, niż przez przypadek runąć jak długa i na drugi dzień zobaczyć w gazecie i Internecie swoje zjawiskowe zdjęcia w jakiejś osobliwej pozie. Tak więc stylistka chłopaków dobrała mi sukienkę pod garnitur Harry'ego, żebyśmy do siebie pasowali, a kwestię butów rozwiązała w inny sposób: pojechałam w pierwszej wersji, a przebrałam je zaraz po tym, jak zrobiono nam tysiąc pięćset zdjęć, zaraz po dotarciu na miejsce.

Nie miałam zielonego pojęcia czego się spodziewać. Jedyne, czego się dowiedziałam to, że na pewno będzie dobre jedzenie, darmowy alkohol i ponad trzysta osób z branży muzycznej. Oczywiście cały zespół zapewniał mnie, że nie mam się czego bać, że kiedyś sami byli na moim miejscu i jakoś przeżyli, więc i ja dam radę. I właściwie niewiele się pomylili. Poza tym, że prawie nikt ze mną nie rozmawiał oprócz nich (nie licząc Louisa), wszystko było okej. Harry przedstawił mnie paru osobom, w tym samemu Simonowi Cowellowi i to chyba on był dla mnie najcięższym orzechem do zgryzienia. Ciężko było mi zachować się w miarę naturalnie, stając twarzą w twarz z człowiekiem, którego dotychczas widziałam tylko w telewizji, ale według Stylesa podołałam wyzwaniu i nagrodził mnie czekoladką, którą wcześniej zwinął z jednego ze stolików.

Bankiet został zorganizowany na terenie naprawdę wielkiego i pięknego ogrodu jakiegoś dworku znajdującego się gdzieś pod Londynem. Pogoda sprzyjała temu wydarzeniu, dlatego mimo możliwości wejścia do środka budynku, wszyscy goście przebywali na zewnątrz. Łącznie z nami. Poza wielką altanką dla tak zwanych gości honorowych, po ogrodzie porozstawiane były okrągłe stoły, przy których mieściło się sześć osób, a także podłużne stoły z przekąskami i ponczem. Kelnerzy kręcili się wciąż wśród zaproszonych ludzi, aby w porę ich poratować kolejnym kieliszkiem szampana i w pełni wykonać swoje zadanie. Ogólnie rzecz biorąc pełna profeska, wyglądało to prawie jak w filmach, dlatego też, gdy to zobaczyłam, zaśmiałam się pod nosem z niedowierzania. Po prostu obrazek wyciągnięty z telewizora. Lecz moje obserwacje i rozbawienie niektórymi kwestiami nie trwały zbyt długo bowiem nastał mroczny czas, kiedy to zdałam sobie sprawę, że tak wygląda teraz w głównej mierze życie Harry'ego. Obserwując go z boku, jak rozmawiał sobie po kolei z różnymi ludźmi jakby miał w tym czarny pas, jak świetnie prosperował w tym zamkniętym świecie, zaczęłam się z kolei zastanawiać co ja, do cholery, tam robiłam? Moment głębokiego zwątpienia przerwał jednak Liam, podnosząc mnie na duchu, jak to miał w zwyczaju. Pojawił się przy moim boku, gdy zauważył jak po powrocie z toalety stanęłam w odosobnionym miejscu i przyglądałam się całemu wydarzeniu z ukrycia.

The Hesitate | h. s. ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz