Rozdział 26 - Coś niewytłumaczalnego II

1K 74 24
                                    

            Pojedyncze promienie słoneczne wpadające do pokoju przez odsłonięte okno ugodziły mnie prosto w twarz, kiedy leniwie obróciłam się i położyłam na plecach. Momentalnie ścisnęłam mocniej powieki i skrzywiłam się na niespodziewane i definitywnie zbyt jasne światło, jęcząc przy tym żałośnie. Czym prędzej zasłoniłam się ręką i leżałam w takiej pozycji dobre kilka minut, nie ruszając się ani o minimetr. Nie miałam na to zwyczajnie siły, a mój żołądek już przy samej zmianie pozycji dał mi do zrozumienia, że nie było to najlepszym pomysłem.

            Miałam kaca. Ogromnego kaca. Jak z Nowego Jorku do LA, albo i lepiej – jak z Ziemi na Marsa. Takiego, jak nigdy wcześniej i doskonale wiedziałam co było tego przyczyną. Mieszanie alkoholu i zakończenie picia stanowczo za późno. Czy żałowałam? Sądząc po strzępkach wspomnień wydarzeń mających miejsce po północy nie powinnam ubolewać nad swoim losem, bo z tego, co pamiętałam dobrze się bawiłam.

            Po omacku odnalazłam na podłodze swój telefon, aby sprawdzić godzinę, a na widok zegara wskazującego pierwszą trzydzieści osiem wcale się nie zdziwiłam. W końcu położyłam się spać przed ósmą rano. Chyba.

            Dźwignęłam się do pozycji siedzącej z wielkim trudem niczym stary, obolały człowiek z reumatyzmem, czego zaraz pożałowałam. Zawirowało mi w głowie tak, że myślałam, że zwymiotuję zaraz na smacznie śpiącą obok mnie Minnie, na szczęście jednak były to tylko i wyłącznie zawroty, co mnie nieco uspokoiło. Wygramoliłam się spod kołdry i usiadłam na skraju łóżka, łapiąc się za głowę i opierając łokcie o nogi. Trwałam tak jakiś czas, oddychając ciężko ze zniesmaczoną miną, marząc o tym by to podłe uczucie odeszło w siną dal i pozwoliło mi normalnie funkcjonować, mimo że wiedziałam jak bardzo niemożliwe to było. W ślamazarnym tempie odwróciłam się do tyłu, żeby rzucić okiem na Mins leżącą z otwartą buzią. Zamrugałam kilka razy, by potwierdzić czy aby na pewno z moim wzrokiem wszystko było w porządku bowiem na jednym z policzków blondynki był… Penis. Musiałam nieźle wytężyć swój umysł, żeby przypomnieć sobie jak się tam znalazł, a kiedy już ujrzałam w głowie całą scenę jego powstawania, prychnęłam pod nosem tak, że aż oplułam się ze śmiechu. W tamtej chwili tak cholernie mnie to bawiło, gdy Niall stał nade mną i chichrał się jak nienormalny, przy okazji podjudzając mnie, żebym to namalowała. Nie protestowałam, ba, miałam przedni ubaw kiedy to robiłam. Jak bardzo było to z naszej strony podłe, że wykorzystaliśmy jej słabość, jaką było spanie jak kamień i urządziliśmy sobie z jej twarzy i rąk tablicę do pisania? Nawet Charlie nie pogardził pisakiem, który znaleźliśmy w jednej szuflad w biurku Louisa i nabazgrał na jej ramieniu „Kocham tyłeczek Milesa <3”. Było tego o wiele, wiele więcej, a do mnie dopiero teraz dotarło, że ów marker był bodajże jakiejś dobrej firmy, co oznaczało, że nie łatwo będzie jej zmyć te arcydzieła. No cóż... Ważne, że nas to śmieszyło i jakoś umiliło nam część imprezy, konsekwencje poniesiemy później.

            Powróciłam do poprzedniej pozy, ponieważ jedynie ona uśmierzała to niekomfortowe samopoczucie i starałam się zmusić do przypomnienia sobie czegoś jeszcze. W mojej głowie wirowały jakieś losowe obrazy, których z początku nie mogłam zlepić w jedną, spójną całość, ale ostatecznie udało mi się skupić na tym w tak wysokim stopniu, że zaczęło mi coś tam świtać. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętałam w miarę wyraźnie było picie szampana i tańczenie z Liamem i Chinnie tuż po obejrzeniu dość długiego fajerwerkowego przedstawienia.

            Myśl, Nance, co robiłaś po północy? Z kim się kręciłaś po mieszkaniu, kogo poznałaś, czy zrobiłaś coś, czego mogłabyś się wstydzić?

            Westchnęłam głośno, łapiąc się mimochodem za usta i otwierając oczy szerzej z szoku.

            Zayn...

The Hesitate | h. s. ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz