14. Każdy ma swoje tajemnice

ابدأ من البداية
                                    

Dziewczynka zaśmiała się perliście, a jej ręka potrząsnęła dzwoneczkami, wzbijając nowe ilości falujących nutek, które zawisły w powietrzu między nami.

– To pozwól, że Lunatyczka opowie ci nową bajkę – mruknęła, a po chwili z jej ust wydobyła się hipnotyzująca melodia. – "Jesienny zmierzch, wieczorny zmierzch. / Sen zmorzył mą laleczkę. / Więc oczka zmróż i uśnij już! / Opowiem ci bajeczkę. / Więc oczka zmróż i uśnij już! / Opowiem ci bajeczkę."*

– Kropeczko! – Z transu wyrwał mnie krzyk Czarnego Kota, który pojawił się nagle nad moją głowę, wskakując pomiędzy mnie a małą śpiewaczkę. – Zatkaj uszy!

Posłusznie wykonałam jego polecenie, obserwując, jak moje ciało wychodzi z hipnozy, w której nawet nie wiedziałam, że się znalazłam. To nie dzwonki pogrążały ludzi we śnie, tylko śpiew dziewczynki. Czarny Kot natomiast, jak na niego przystało, robił coś tak głupiego i upokarzającego, że nie było możliwości, żeby nie działało. Mianowicie śpiewał, a raczej krzyczał w niebogłosy, amerykański przebój naszej młodości "Call me maybe" najgłośniej jak się dało, aby zagłuszyć melodię małej przeciwniczki. Czarny Kot zdecydowanie potwierdzał działanie prawa Murphy'ego, że jeżeli coś jest głupie, ale działa, to wcale nie jest takie głupie. Przynajmniej do czasu. Wobec czego musiałam wymyślić inny sposób wygrania tej muzycznej potyczki, tylko jak mieliśmy pokonać przeciwnika, skoro nawet nie mogłam oderwać dłoni od uszu?

– Szczęśliwy traf! – zawołałam, a w moje ręce natychmiastowo wpadły dwie pary dźwiękoszczelnych nauszników, jakich używają zwykle robotnicy podczas prac budowlanych. Chyba nawet moje supermoce wyczuły, że jakikolwiek wysiłek intelektualny dzisiaj to zły pomysł.

Był sobie król, był sobie paź. / I była też królewna. / Żyli wśród róż, nie znali burz. / Rzecz najzupełniej pewna. / Żyli wśród róż, nie znali burz. / Rzecz najzupełniej pewna.* – śpiewała dalej dziewczynka, podczas gdy Czarny Kot opadał z sił, a ja dalej stałam jak ten kołek.

Pośpiesznie założyłam nauszniki i skoczyłam do Kota, wkładając drugą parę jemu. Ten zaskoczony nagłą zmianą sytuacji, stracił rezon, lecz po chwili ponownie oprzytomniał, posyłając mi swój firmowy uśmiech numer jeden. Teraz już pokonanie Lunatyczki było kwestią kilku sekund.

Blondwłosa dziewczynka leżała w ramionach Czarnego Kota i słodko przysypiała, pogrążając swój umysł w pięknej bajce, którą tylko niewinne dzieci potrafiły wyśnić.

– Wyglądacie razem całkiem uroczo – zauważyłam, uśmiechając się szeroko do przyjaciela.

– Odstawię ją do domu, Kropeczko – oświadczył chłopak, szczerząc się głupawo. Ten widok, o dziwo, rozczulił moje serce, jak nic nigdy wcześniej. – A ty odpocznij, Biedronsiu. Ostatnim razem wyglądałaś niemrawo.

– A to już nie "Moja Pani"? – spytałam, śmiejąc się z jego troski, choć przyznam: było to całkiem słodkie.

– Niestety, ten kotek już znalazł swoją właścicielkę – rzucił z szerokim uśmiechem, po czym wyskoczył na swoim kicimkiju i zniknął na dachach Paryża, a mnie zatkało.

Osz ty zapchlony dachowcu! Już się poddałeś w walce o moje serce?! Jeszcze niedawno mnie po czole całowałeś, a teraz już znalazłeś sobie inną, zdrajco jeden?!

Czarny Kot był zdecydowanie jedyną osobą na świecie, która w ciągu minuty potrafiła sprawić, że z rozczulania się nad nim, przechodziłam do chęci urwania mu głowy i rzucenia lwom na pożarcie.

Dobra, Marinette, uspokój się. Wiedziałaś, jaki on jest, pomyślałam z przekąsem, jednak delikatna igiełka bólu wkłuła się w moje serce. Nie zwlekając dłużej, zakręciłam jojem i poszybowałam ponad ulicami. Było mi dziwnie ciężko na sercu przez słowa blondyna, choć jednocześnie wiedziałam, że nie mógł wiedzieć, że Biedronka i Marinette to jedna osoba.

Miraculum: Stay with meحيث تعيش القصص. اكتشف الآن