• dwunasty •

78 11 6
                                    

— Changsun, co się dzieje? — Jinhong ponowił pytanie. Był przerażony.

— Dłużej już nie wytrzymam...

— Gdzie jesteś?  — Nie było mu dane usłyszeć odpowiedzi. Coś przerwało ich połączenie. Nie mógł pojąć co usłyszał. Jego brat był prawdopodobnie w jeszcze większym niebezpieczeństwie niż oni sami. Parokrotnie próbował się do niego dodzwonić ponownie, jednak chłopak nie odbierał. Przerażony Jinhong zabrał kurtkę i szybko opuścił dom, trzaskając za sobą drzwiami.

        Bonnie siedziała na zapleczu kwiaciarni. Była bardzo rozkojarzona i nie mogła się na niczym skupić. Jinhong nie odbierał od niej telefonów, co tym bardziej martwiło dziewczynę, a szczególnie późniejsza wiadomość od niego że nie może rozmawiać przez telefon, ponieważ to niebezpieczne. Wszystko sprowadzało niebezpieczeństwo zarówno na nią, Jinhonga jak i na ich rodziny.

        Bonnie starała się informować swoją szefową o tym, co się dzieje. Uznała, że będzie to lepsze niż branie urlopu na żądanie co drugi, lub trzeci dzień. Kobieta martwiła się o swoją pracownice. Doskonale rozumiała ten rodzaj uczuć. Zdecydowała się porozmawiać z dziewczyną o swoich zmartwieniach i spostrzeżeniach.


— Bonnie, mogę cię tu prosić na chwilke? — udało jej się w końcu złapać przechodząca dziewczynę.

— Co się stało? Muszę skończyć to układać. — uśmiechnęła się, akcentując ostatnie słowa. Lubiła swoją pracę i nie ukrywała tego.


— Skończmy pracę na dzisiaj. Usiądźmy przy kawie i porozmawiajmy. — zaproponowała ciepło kobieta. Bonnie przytaknęła, po czym odstawiła pudełko na płytki, podeszła do drzwi i zamknęła je na klucz, przywracając od razu karteczkę, informującą o tym, że kwiaciarnia jest zamknięta. — Pani pije z mlekiem? — zapytała, na co kobieta nie odpowiedziała. Nakazała jej tylko usiąść, co dziewczyna bez wahania uczyniła.

— Dzisiaj ja zrobię. — poinformowała, po czym oddaliła się do ich małej kuchni, zostawiając Bonnie samą ze swoimi myślami.

        Każda przerwa od pracy powodowała ponowną walkę z myślami. Przeklinała każdy możliwy moment, kiedy mogła usiąść i nic nie robić. Musiała się czymś zająć. Miała wrażenie, że zwariuje. Kolejny już raz przez ostatnią godzinę sięgnęła do kieszeni spodni i spojrzała na wyświetlacz ekranu, czekając na jakikolwiek znak życia ze strony męża. Widząc migającą diodę uśmiechnęła się, jednak uśmiech szybko zszedł jej z ust, kiedy zobaczyła że to wiadomość od mamy, która chciała się z nią wybrać na zakupy. Znów opadła z sił. Już nie wiedziała co robić. Od wczoraj nie miała z nim kontaktu. Miała ochotę pobiec, przytulić go i usłyszeć że wszystko już jest w porządku, ale nie mogła. W końcu obok pojawiła się jej szefowa z tacą w ręku i ciastem, tym samym wyrywając Bonnie z wszelkich myśli.


— Bonnie? — zaczęła niepewnie kobieta, stawiając tacę na stoliku. — Wszystko w porządku? — zapytała. Dziewczyna pokiwała głową. — Co się dzieje?

— Tak bardzo się martwię. Od dwóch dni go nie widziałam. Nawet nie wiem czy wszystko w porządku, nie dawał znaku życia. — posmutniała

— Posłuchaj Bonnie. — jej szefowa powoli nie mogła już słuchać o mężu swojej pracownicy — Rozumiem, że się martwisz, ale nie uważasz że to lekka przesada? Jest facetem, chyba potrafi o siebie zadbać. — Bonnie uważnie słuchała kobiety. Nie chciała jej przerywać, bo wiedziała że mogłoby się to skończyć kłótnią, a nie chciała tego. — Ile go znasz? Skąd możesz wiedzieć jaki jest naprawdę?! — łzy stanęły kobiecie w oczach.

Bonnie N Clyde ✔Where stories live. Discover now