• dziewiąty •

73 15 6
                                    

         Bonnie zaczynała martwić się o mamę.  Od dwóch godzin kobieta nie wychodziła z gabinetu a zza drzwi słychać było jej cichy płacz. Nie chciała z nikim rozmawiać, nawet z własną córką. Chciała pojechać na posterunek policji i spotkać się z ojcem, ale chciała być też z mamą. Jinhong także nie chciał zostawać dziewczyny samej. I starał się powstrzymać ją za wszelką cenę. Znał się na tym trochę i wiedział, że jeśli od tak tam pojedzie, nic nie zdziała. Jedynym wyjściem było znalezienie dowodów na to, że Choi jest niewinny.

        Cały następny dzień Bonnie przesiedziała w swoim pokoju. Nie chciała wracać do ich domu nad jeziorem i zostawić mamy samej. Martwiła się o nią, szczególnie że od tamtego momentu tak naprawdę jej nie widziała. Dziewczyna też źle się czuła psychicznie, nie chciała jeść co martwiło jej chłopaka. Nie odpowiadała na telefony Jina. Przyjaciel martwił się o nią, gdyż od paru dni nie dawała oznak życia. Do jej pokoju wszedł zmartwiony Jinhong.

— Czemu nie jesz? — zapytał, zauważając na biurku talerz z kanapkami, które sama sobie zrobiła.

— Wiesz co z tatą? — spytała, wiedząc że chłopak miał jechać się czegoś dowiedzieć.

— Byłem tam i jedyne co wiem, to że twój ojciec został zatrzymany, a wszystkie dowody wskazują na niego. — wyznał. Nie chciał jej okłamywać, szczególnie w tej sytuacji.

— Tata by tego nie zrobił...

— Ja to wiem. I ten kto maczał w tym palce musiał mieć wszystko dobrze zaplanowane. — stwierdził chłopak. Skoro mężczyzna nie miał nic z tym wspólnego, ten kto to zrobił musiał planować to dużo wczesniej.

— Pomożesz mu? — spytała z nadzieją. Chłopak w tym momencie posmutniał. Chciał pomóc, ale nawet nie wiedział co może zrobić.

— Jak mam pomóc? Kiedy zacznę węszyć mogą uznać, że też jestem w to zamieszany. — stwierdził. Bonnie przyznała mu racje, nie pomyślała o tym wcześniej, a nie chciała żeby jego też to spotkało.

— Nie możemy chociaż trochę pomóc? 

— Ty też chcesz się w to mieszać?  — oburzył się chłopak. Nie chciał, żeby była w niebezpieczeństwie.

— To mój ojciec, chcę pomóc. — upierała się. Jinhong dobrze wiedział, że nic nie ugra, a Bonnie nie odpuści. Westchnął głęboko.

— W porządku, pojadę. Może się czegoś dowiem. Odbiorę cię po pracy i zastanowimy się co dalej. — wyjaśnił. Dziewczyna zgodziła się. Z tego wszystkiego zapomniała, że czeka ją praca i jeśli zaraz nie wyjdzie z domu, spóźni się. Szybko przebrała się, zjadła, zrobiła makijaż i wyszła.

        Tego samego popołudnia młodzi mieli spotkać się w parku. Jinhong dowiedział się paru ciekawych rzeczy o kochance ojca swojej żony. Parę minut przed zamknięciem kwiaciarnie odwiedził jeszcze jeden klient. Mężczyzna był cały ubrany na czarno, miał czapkę z daszkiem, więc ciężko było dostrzec jego twarz. Wszedł powolnym krokiem do pomieszczenia i uważnie się rozglądał.

— Przepraszam, ale już zamykamy. — Bonnie szybko zwróciła mu uwagę, widząc że ten jest niezdecydowany co do tego, co chce kupić. Mężczyzna przystanął i uważnie jej się przyjrzał.

— Może znajdzie dla mnie pani jeszcze trochę czasu? — zapytał uprzejmie, tak naprawdę chcąc usłyszeć twierdzącą odpowiedź. Bonnie rozejrzała się tylko i widząc w oddali swojego męża, westchnęła głęboko.

— W porządku. — zgodziła się — W czym mogę pomóc?

— Szukam jakichś dekoracji, którymi mogę urządzić klub w środku i na zewnątrz.

Bonnie N Clyde ✔Where stories live. Discover now