• jedenasty •

84 13 10
                                    

        Jinhong czekał na ukochaną przed budynkiem z pluszakiem w ręku. Postanowił kupić jej coś, dzięki czemu odpłaci jej się chociaż trochę za to, że musiała się o niego martwić, a podejrzewając że kwiatów miała już dość, postawił na pluszowego pieska. Kwiaty i tak zwiędną, a pluszak nie.

        Bonnie odetchnęła widząc męża czekającego przy parkingu po drugiej stronie ulicy. Minęły dwa dni od ostatniego ich spotkania. Dziewczyna zasypywała go wiadomościami z pytaniem czy wszystko w porządku i marzyła tylko, żeby się w końcu odezwał. Jak się potem okazało, chłopak całkowicie odciął się od wszystkiego, wyłączając telefon i chciał pracować w ciszy i spokoju, by móc wszystko przemyśleć. Jinhong uśmiechnął się i jednocześnie odetchnął w ulgą widząc całą i zdrową Bonnie. Bardzo bał się o nią i nie chcąc sprowadzać na nią niebezpieczeństwa, postanowił nie pojawiać się przez jakiś czas. Miał nadzieję, że tamte gnojki o niej zapomną i znów będą wyżywać się tylko na nim, ale codziennie dochodziły do niego wiadomości na temat dziewczyny. Powoli wariował, nie wiedząc czy z nią wszystko w porządku, więc w końcu postanowił sam to sprawdzić.

        Uśmiechnięta kwiaciarka przytuliła go na powitanie, co Jinhong odwzajemnił. Nie ukrywał faktu, że mimo wszystko stęsknił się za nią i brakowało mu jej. Bonnie odsunęła się od niego lekko, jednak on ponownie mocno ją objął i ucałował w czoło. Dziewczyna uśmiechnęła się mimowolnie, a kiedy jej oczom ukazał się pluszowy piesek  otworzyła usta, chcąc zacząć mówić jaki to nie jest uroczy niczym prawdziwy zwierzak, ale w ostatnim momencie się powstrzymała, na co Jinhong zaśmiał się.

— Dziękuje. — Przytuliła pluszaka, unosząc kąciki ust do góry.

— Jak się czuje mama? — zapytał zatroskany. Bonnie wzruszyła ramionami.

— Jakoś daje radę. Jest lepiej, niż było. A ty? — spytała po chwili, widząc zmartwienie chłopaka. — Wszystko w porządku? — Nic nie było. Miał ochotę powiedzieć jej prosto w twarz, że nie jest bezpieczna, a na dodatek czyha na nią chłopak, który skrzywdził ją w dzieciństwie. Nie odważył się.

— Nadal nic nowego. Ciężko będzie wpakować managera do więzienia. Trochę to potrwa. — Posmutniał. Chciał, by to się już skończyło. Był zmęczony tymi ludźmi, chciał się od nich uwolnić i znów zacząć żyć, jak wcześniej. Nim wrócili. Nim znów zaczęli nim manipulować oraz nim Bonnie się z nim spotkała. Z każdym dniem był coraz bardziej przerażony. Że nie da rady, że nie podoła, że nie zdąży. Z każdą minutą coraz bardziej bał się o swoich bliskich. Wiedział do czego ci ludzie są zdolni.

— Jinhong... Nie wyłączaj telefonu, proszę. — rzuciła — Umieram ze strachu, kiedy się nie odzywasz. A tym bardziej, jeśli sama nie mogę się do ciebie dodzwonić. Mam same czarne scenariusze w głowie. — poprosiła. Jinhong przytaknął. — Ty też musisz na nich uważać...

— Jestem bardzo ostrożny, nie masz się o co martwić. — poinformował ją, by się uspokoiła. — Pojadę z tobą do domu. — oznajmił, po czym otwarł drzwi do samochodu, do którego dziewczyna chwilę później weszła i odjechali w kierunku jej rodzinnego domu. Jego telefon zaczął nieustannie wibrować, ale ten nawet nie raczył odebrać.

        Bonnie całą drogę ściskała swojego pluszowego misia. Może było to dziecinne, ale pomagało jej odreagować stres. Jinhong zerkał tylko na ekran dzwoniącego telefonu, jednak nie pofatygował się, żeby wcisnąć zieloną słuchawkę.

— Nie idziesz? — zapytała, kiedy Jinhong zatrzymał się przed domem rodziców. On pokiwał głową.

— Wracam do domu, muszę pracować. — Bonnie posmutniała. Miała nadzieję, że w końcu spędzą ze sobą więcej czasu, ale myliła się.

Bonnie N Clyde ✔Where stories live. Discover now