Historyczny Rzygacz

43 5 2
                                    

Dobry! Dzisiaj (o 23:41 xd) chcę wam opowiedzieć jakże tragicze wydarzenie, które mi się przytrafiło.

Było to na historii.
Historia (przedmiot) jest ok, ale historie (rozdział tej książki) pogarsza fakt że mam emetofobie.
Emetofobia, to w skrócie, strach przed rzyganiem (ja osobiście najbardziej boję się kiedy to ja mam rzygać).
Oczywiście chyba każdy nie lubi zwracać śniadanka, ale tu nie oto chodzi. Chodzi mi o natrętne myślenie i paniczny strach. Ja potrafię cały dzień myśleć, i bać się rzygania.

Wracając do rzeczy, właśnie od tego wydarzenia wzięła się ksywka rzygacz, dla kuby.
Cała sytuacja rozpoczęła się w około środku lekcji.
Kuba (rzygacz) właśnie powiedział nauczycielce że go brzuch boli. (zaczynam się bać)

Po jakimś czasie (około 15 minut), mówi że rzygać mu się chce. (zaczynam panikować)
Po chwili pani pyta się kto go do kibla zaprowadzi. (trzeba działać szybko) Zgłasza się mistrz irytowania. Mikołaj.

Idą. Po kilku sekundach Mikołaj ogłasza że rzygacz nie zdążył. (atak paniki)

Biegnę do okna, wchodzę na parapet, otwieram je i uchylam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Biegnę do okna, wchodzę na parapet, otwieram je i uchylam.
Siedzę i oddycham nieskażonym rzygowymi zarazkami powietrzem (nie chciałam się zarazić jakby miał jelitówkę czy coś) przy tym uchylonym oknem przez chwilę.
Po chwili, kiedy baba od histy ogarnęła co się odjaniepawliło, każe mi zejść z okna.
Odmawiam.
Nalega, więc zgadzam się, pod warunkiem że zostawi to okno otwarte.

Potem przez resztę lekcji przykładam sobie kurtkę do twarzy, by jakoś "przefiltrować" te powietrze, mając nadzieję że coś to da

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Potem przez resztę lekcji przykładam sobie kurtkę do twarzy, by jakoś "przefiltrować" te powietrze, mając nadzieję że coś to da.
Chodzi tu o zarazki, jakby to był wirus.
Wszyscy się śmieją.
"Ha, ha. Nie do śmiechu by wam było, gdybyście wiedzieli o tych zarazkach." (jeszcze niezidentyfikowanych, przypomnijmy sobie) - myślę.

Wszyscy myślą, że pewnie dla beki na ten parapet wlazłam.

Idioci.

O zagrożeniu nie wiedzą.

Potem nawet do korytarza przy sali od historii się nie zbliżałam, bo kibel był tuż przy tej sali, a on przy drzwiach do siusiulandii się zrzygał.

Bałam się że tam nadal te (niezidentyfikowane kurna) zarazki, nadal tam są.

Po jakimś czasie, kiedy rzygacz wrócił, spytałam go czemu się pożygał.

Okazało się że on coś z żołądkiem ma, i coś zjadł, co nie powinien, przez jakąś dietę, więc po gówno się bałam.
Niby powinnam mu współczuć, i powinno mi być przykro, że go nazwałam rzygaczem, ale coś mi nie wychodziło.

Byłam tylko jeszcze bardziej na niego zła, że mi stracha narobił.

A do tego ma usta glonojada.

Wonchaj Kusz (czyli dziennik szkolnych lekcji)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz