Rozdział 1 Poranek

10.8K 175 2
                                    

Każdy szuka swojej właściwej drogi w życiu. Niektórzy trafiają na nią od najmłodszych lat, inni wielokrotnie błądzą a wielu żyje w złudzeniu, że są na właściwej.

Do dzisiejszego poranka myślałam, że już swoją znalazłam. Kończyłam dzienikarstwo na wybitnym uniwersytecie. Idealny partner tylko czekać kiedy mi się oświadczy.Czego chcieć więcej. Nigdy nie sądziłam, że ten jeden moment zmieni wszystko. A właściwie ta jedna osoba.

Piątkowy poranek był wyjątkowo ciepły. Idealny by pobiegać. Mimo pięknej pogody czułam dziwny mrowiący niepokój. Czekoladowe delikatne fale upiełam  w niezgrabny  kucyk. Wciągnęłam swój ulubiony komplet do biegania i buty. Pocichu opuściłam dom by nie obudzić Luke'a który zmęczony po nocnej zmianie śpi na kanapie w salonie. Jest idealnym starszym bratem robi wszystko bym niczym nie musiała się martwić od momentu kiedy zginęli nasi rodzice. Los pozostawił nas samych sobie.

Rozpoczynam swoją trasę do pobliskiego lasku.Poranki są takie piękne zanikająca szarość nocy i cisza to idealny moment dnia.Zatrzymuje się na straju lasu i zaczynam się rozciągać. Gdy zamierzam zacząć biec nagle słyszę głośny huk jakby strzał a potem cisza, która zamienia się w szum. Próbuję się obrócić ale bezskutecznie.Mój obraz zaczyna się rozmywać...
Dotykam dłońmi brzucha i spoglądam na nie.... Są całe we krwi.... Spoglądam przed siebie... Czuję jak upadam i nie mogę nic zrobić... Nagle widzę nad sobą jakąś postać lecz nie mogę jej dostrzec wyraźniej. Mój oddech szaleje. Tracę kontrolę nad swoim ciałem

- mamy ją! Dzwoń do szefa! Słyszę jakby męski głos zbliżający się do mnie.

- kurwa! Nie musiałeś jej postrzelić - krzyczy drugi głos   Po chwili nie wiem już kompletnie nic... Zapada ciemność.

*****

Powoli budzę się. Moje powieki są ciężkie jakby ważyły conajmniwj tone. Z trudrm łapie ostrość Widzę jakieś białe ściany. To na pewno nie jest mój pokój. Powoli rozglądam się. Leżę na dużym podwójnym łóżku w pokoju znajduje się duża szafa stolik z dwoma krzesłami i telewizor. Obok niego dostrzegam uchylone drzwi, które pewnie prowadzą do łazienki.Niczym pokój hotelowy. Co ja tu robię? Czy to sen?.

Próbuję się podnieść i usiąść gdy nagle czuję silny ból w brzuchu. Spoglądam w dół i widzę opatrunek po lewej stronie, przez który delikatnie przebija się krew. Czyli to nie był sen... Ja naprawdę zostałam postrzelona... Sama nie mogę uwierzyć w swoje myśli brzmi to tak niedorzecznie. Kto i dlaczego mnie postrzelił? Dlaczego nadal żyje?.

Z moich rozmyśleń wyrywa mnie dźwięk otwierających się drzwi. Wzdrygam się na ten dźwięk. Moje serce zaczyna bić szybciej. Do pokoju wchodzi mężczyzna. Szatyn o krótkich włosach  dobrze zbudowany ubrany na czarno. Kto to jest? Czego on chce?. Moje myśli przerwy delikatnie zachrypnięty głos nieznajomego.

-nie sądziłem że już się obudziłaś. Spogląda na mnie. A moje ciało drży i spina się  na dźwięk jego głosu. Podciągam wyżej koc którym były okryte moje nogi.

-co się stało? Co ja tu robię? Kim Ty jesteś? - Wymamrotałam próbują   ukryć zdenerwowanie ale jakoś mi to nie wychodziło.

-za dużo pytań naraz . -Zaczął się delikatnie uśmiechać po czym dodał
-wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. Mam nadzieję że rana nie boli aż tak.- Jego wzrok powędrował na mój okryty kocem brzuch. Uważnie przyglądałam się mężczyźnie był na pewno koło trzydziestki. Jego twarz pokrywał zarost. Miał charakterystyczną bliznę na lewym policzku. Jednak nie szpeciła jego twarzy a dodawała mroku.Jego szerokie ramiona I wzrost sprawiały, że nie wyglądał na miłego i dobrego . Byłam pewna, że nigdy wcześniej go nie widziałam.

Devil's preyWhere stories live. Discover now