9

2K 99 10
                                    

Uśmiechnięta weszłam do pokoju w którym zostawiłam Moskwę. Spojrzałam na mężczyznę i uśmiechnęłam się szerzej.

- Jak się czujemy? - zapytałam.

- Już dobrze, dziękuję że tak szybko się mną zajęłaś - powiedział mężczyzna.

- Ależ nie ma za co Moskwa. Jesteśmy po tej samej stronie i musimy sobie pomagać - odparłam kucając przy nim - a tak na marginesie idziemy za dwie godziny na spacer.

- Jak to? - odezwała się Narobi.

- Powiedziałam Berlinowi to i tamto i zgodził się bez zająknięcia- odpowiedziałam spokojnie.

- Ty to masz wpływy - zaśmiała się kobieta.

- Sie wie - po tych słowach zaczęłam się śmiać.

- Dobra Moskwa przed spacerem podam Ci satynę i inozytol - powiedziałam.

- Po co? Przecież już mi lepiej - krzyknął mężczyzna.

- Satyna jest na obniżenie cholesterolu i ciśnienia tętniczego krwi, zaś inozytol działa uspokajająco i odprężająco - odparłam patrząc na niezadowolonego Moskwę.

- Za ile zamierzasz iść? - spytała Narobi.

- Dam mu leki i pójdę wybrać paru zakładników na spacerek - zaśmiałam się.

Kobieta spojrzała na mnie i pokiwała głową. Podeszłam do apteczki i wyciągnęłam z niej potrzebne mi leki.

************************************

Uśmiechnięta weszłam do głównej sali gdzie przebywali zakładnicy. Rozejrzałam się dokładnie po pomieszczeniu i zauważyłam Berlina opierającego się o barierkę schodów. Szybko do niego podeszłam.

- Część...

- Co się tak szczerzysz? - przerwał mi mężczyzna.

- Mam świetny humor - odparłam przyglądając się mężczyźnie. Miał dość krótkie, lekko zakręcone, brązowe włosy, które delikatnie opadały mu na czoło. Jego piękne brązowe oczy wpatrywały się prosto we mnie z radosnymi iskierkami. Lekko różowawe usta były wyciągnięte w piękny szeroki uśmiech.

- Zakochałaś się że się tak patrzysz? - zaśmiał się.

- Może.. - zaśmiałam się - potrzebuje około 10 zakładników zabrać na spacerek. Czy mógłbyś wybrać mi tych szczęściarzy? - zapytałam.

- Oczywiście seniorita - uśmiechnął się czarująco - za pół godziny będą czekać na górnych schodach.

- Dziękuję - uśmiechnęłam się i odeszłam.

Szłam korytarzem i postanowiłam zajrzeć jak idzie praca drukowania pieniędzy. Pchnęłam olbrzymie aluminiowe drzwi i widok jaki ujrzałam zapierał dech w piersiach. Ujrzałam ogromne maszyny drukujące pieniądze. NASZE PIENIĄDZE! Tysiące euro co chwila mijało mi przed oczami. Samo patrzenie na kolorowy papier sprawiało mi tyle radości. Ustałam i oparłam się o najbliższą barierkę. Wsłuchiwałam się w szum jaki wydawały z siebie maszyny. Działał na moje uszy kojąco. Przypominał odgłos fruwających na wietrze kartek papieru. Po chwili wsłuchiwania się w ten cudowny dźwięk uznałam że mogłabym słuchać go do końca swojego życia.

- Piękne prawda? - usłyszałam koło swojego ucha.

- Tak, to cudowny widok - westchnęłam.

- Co z ojcem? - zapytał chłopak.

- Coraz lepiej dostał aspiryne, satynę i inozytol. Zaraz idę po zakładników i idziemy na spacerek, jak chcesz to możesz iść z nami - odparłam.

Dziewiątka *La casa de Papel*Where stories live. Discover now