5

2.4K 118 4
                                    

- Oczywiście - odparłam i ruszyłam w kierunku mężczyzny.
Berlin odwrócił się i udał się w głąb budynku. Szliśmy różnymi korytarzami, aż dotarliśmy przed ciemne drewniane drzwi. Mężczyzna otworzył je i przepuścił mnie przodem. Pomieszczenie okazało się być malutkim gabinetem z dużą ilością szyb zza których rozciągał się widok na maszyny produkujące pieniądze. Brunet zamknął drzwi i podszedł do biurka. Oparł się na blacie i gestem ręki kazał usiąść na fotelu przed nim. Wykonałam jego polecenie i wpatrywałam se w niego bez słowa. Mężczyzna nie spieszył się z rozpoczęciem rozmowy, stał i wpatrywał się w moją twarz. Wiedziałam, że chciał mnie przeprosić za swoje zachowanie i wiedziałam ile kosztuje go wypowiedzenie słowa "Przepraszam" oraz przyznanie się do błędu więc siedziałam i czekałam cierpliwie na jego krok. Mijały minuty a Berlin jak stał tak stoi i milczy. Lekko się do niego uśmiechnęłam aby zaczął mówić. Widocznie to zadziałało bo już po chwili usłyszałam jego głos. Głos za którym tak bardzo tęskniłam, lecz nie zdawałam sobie z tego sprawy.
- Londyn... ja... ja... ja chciałbym Cię... prze.. przepro... przeprosić - wyjąkał.
- W pożądku - odparłam.
- Zachowałem się jak dupek, a przecież nie o to w tym chodzi. Naprawa mi na tobie zależy i chce z tobą spędzić resztę mojego nędznego życia na wyspie gdzie będziemy tylko my. Londyn naprawdę tego chcę. Kurwa to moje marzenie odkąd Cię zobaczyłem. Proszę wybacz mi i daj drugą szansę - poprosił.
- Zgoda, dam Ci jeszcze jedną szansę, ale pamiętaj tylko jedną. Nie zmarnuj jej, bo chcę za miesiąc opalać się na naszej wyspie - powiedziałam uśmiechając się.
Berlin po moich słowach uśmiechnął się szeroko i patrzył na mnie z iskierkami w oczach. Zobaczyłam w nich ulgę i radość. Podeszłam do mężczyzny u stając na palcach pocałowałam go w policzek i odwróciłam się ze śmiechem.
-Dokąd to señiorita? - zapytał.
- Obowiązki wzywają kapitanie - powiedziałam.
Mężczyzna podszedł do mnie i objął mnie w talii obracając twarzą do siebie. Wpatrywał się w moje oczy po czym uśmiechał się w najpiękniejszy sposób który był zarezerwowany tylko dla mnie. Po chwili nachylił się i bardzo powoli lecz z uczuciem pocałował mnie. Wraz z przypływem emocji oddałam się chwili. W momencie gdy jego gorące usta zetknęły się z moimi zimnymi wargami poczułam delikatne dreszcze w dolnych częściach kręgosłupa. Mężczyzna także je poczuł bo uśmiechał się poprzez pocałunek. Moje serce biło z olbrzymią prędkością, miałam wrażenie że wyskoczy z mojej piersi lada chwila. Gdy ręce bruneta przeniosły się na moje pośladki w moim brzuchu wzbiło się do lotu stado tysiąca motyli. Jedna ręka mężczyzny spoczęła na moim pośladku a druga delikatnie krążyła po moich włosach i karku sprawiając wrażenie masażu. W pomieszczeniu temperatura w moim odczuciu zaczęła wzrastać. Gdy brunet sięgnął do zapięcia kombinezonu ocknęłam się i delikatnie odsunęłam się od niego.
- Berlin.. proszę - jęknęłam.
- Andrés - mruknął.
- Co? - spytałam zdziwiona i zbita z tropu.
- Kochanie mam na imię Andrés - powtórzył.
- Andrés - powtórzyłam z czułością.
- Gdy jeszcze raz powiesz to takim tonem przelecę cie na tym stole - mówiąc to wskazał na mebel za sobą.
- Dziękuję za to że mi to powiedziałeś Andrés, a co do propozycji dziś nie skorzystam - zaśmiałam się i odsunęłam od mężczyzny.
- Señiorita - jęknęł.
- Przykro mi Berlin będziesz musiał sobie sam poradzić z problemem - zaśmiałam się wskazując na jego krocze, i wyszłam z pomieszczenia słysząc fale przekleństw.
Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę jak bardzo brakowało mi takich momentów. Na korytarzu zobaczyłam przerażoną Tokio.

Dziewiątka *La casa de Papel*Where stories live. Discover now