Rozdział 3

306 20 0
                                    

          Siedziałam na jednej z parkowych ławek i z uwagą przyglądałam się dzieciom, które bawiły się na pobliskim placu zabaw. Właściwie to mój wzrok nieustannie skupiony był na drobnej osóbce, jaką był mój młodszy brat Matty. Nieczęsto mogłam zabierać go gdzieś ze sobą, bowiem nie za bardzo pozwalał mi na to czas, jednak kiedy tylko zdarzała się taka okazja, nie zastanawiałam się ani przez chwilę i od razu przyprowadzałam go właśnie tu. Lubił spędzać w ten sposób czas, chociaż wydaje mi się, że tak naprawdę po prostu lubił go ze względu na to, że spędzał go razem ze mną. Byłam jego starszą siostrą, z pewnością w jakimś sensie autorytetem i kimś bardzo bliskim, nie było więc się czemu dziwić, że zależało mu na mojej uwadze. Ojciec niewiele mu jej poświęca, dlatego widziałam, jak zwykłe "jak się masz, co dziś robiłeś?" z ust taty skierowanych do chłopca potrafiło sprawić, że czuł się potrzebny. Oczy niemal od razu zaczynały błyszczeć, a szeroki uśmiech nie schodził z tych maleńkich ustek. Czasem było mi go najzwyczajniej w świecie szkoda. Z Zacka tata był prawie żaden, a swojej mamy Matty niestety nie miał jakichkolwiek szans pamiętać. Zamiast przygotowywać pierwsze przyjęcie urodzinowe Matty'ego razem z Zacharym musieliśmy zajmować się kwestią pogrzebu. Śmierć Lilian przyszła nagle wprowadzając do naszej rodziny wiele niepokoju. Od momentu, kiedy zniknęła z naszego życia, wszystko się zmieniło. Kiedyś ojciec taki nie był. Fakt, pieniądze zawsze były dla niego bardzo ważne, ale kiedyś to rodzina grała pierwsze skrzypce. Czasem wydaje mi się, że tak starał się poradzić sobie z odejściem żony. Mimo że wciąż doprowadzał mnie do szału, to nie potrafiłam go nienawidzić. Wciąż widziałam w nim tego samego mężczyznę, którym był jeszcze kilka lat temu. Nadzieja matką głupich, ale ja nadal wierzyłam, że to chwilowe, ojciec wróci do swoich starych zwyczajów, a topór wojenny między nami zostanie raz na zawsze zakopany. Wiem, że gdyby mama żyła, nigdy nie dopuściłaby do tak wielkiej kłótni między nami. Brakowało mi jej, a właściwie brakuje do dziś, bo sama mam wrażenie, że straciłam ją rok wcześniej niż to się wszystkim wydaje. Nie była idealna, a raczej nieidealna stała się po porodzie swojego drugiego dziecka i zauważali to dosłownie wszyscy, łącznie ze mną, mimo to nikt nie zareagował. Lily nie była już tą samą osobą. Nie uśmiechała się prawie wcale, a silne bóle głowy, jak twierdziła, towarzyszyły jej częściej niż cokolwiek innego. Rzadko się odzywała, a jaj pogodny ton głosu zniknął bezpowrotnie. Snuła się jedynie po domu niczym zjawa i doglądała Matty'ego. Nie winię jej za to, że zmieniła moje życie w piekło. Myślę, że tak naprawdę bardzo nas kochała, po prostu była cholernie słaba, za słaba dla tego pełnego złości i nienawiści świata. Ja taka nie jestem, nie odpuszczam, dążę do celu i nic nie jest w stanie mnie zatrzymać. Nie chcę być taka jak mama, nie chcę się poddawać.

          Nieczęsto zdarzało mi się o niej rozmyślać, chociaż jej twarz stawała mi przed oczami za każdym razem, kiedy patrzyłam na brata. Takie myśli wprawiały mnie w parszywy nastrój, wyzwalały uczucia, które od wielu lat starałam się tłumić i kryć gdzieś głęboko w sobie. W odróżnieniu do Lily ja wszystko zatrzymywałam dla siebie. Niewiele było osób, które potrafiły stwierdzić, kiedy jestem naprawdę smutna. Doszczętne okazywanie emocji, łez stało się dla mnie okazywaniem swoich słabości, dlatego starałam się tego nigdy nie robić. Jedyny moment, w którym zapominałam o swoich zasadach był ten, w którym leciała muzyka, a ja tańczyłam. Taniec wyzwalał we mnie wszystko co najlepsze, a zarazem wszystko co najgorsze. Tylko wtedy niczego nie ukrywałam. Byłam sobą od początku do końca. Sobą z masą problemów i ogromnym bagażem smutków, do którego w normalnych chwilach kompletnie się nie przyznawałam.

          Gdyby nie fakt, że w oddali dostrzegłam zbliżającą się postać Eveline, pewnie jeszcze przez długi czas siedziałabym na tej ławce i dołowała się, jednak widok mojej uśmiechniętej od ucha do ucha przyjaciółki zdecydowanie mi na to nie pozwalał.

WhopperWhere stories live. Discover now