Młody Adler całkowicie wyparł się brata w znaczeniu takim, że nie chciał o nim nic słyszeć. Kiedy jeszcze był młodszy miał złudne nadzieje, że Chase wróci. Tom nigdy tego by nie przyznał, ale gdy był młodszy jego autorytetem był Chase. Podziwiał brata za odwagę oraz pewność siebie. Kiedy dorósł, a ten wyjechał zrozumiał, że był ślepo w niego zapatrzony.

Gdy dwa dni temu Emma wspomniała o powrocie Chase, Thomasa zalała fala wściekłości. Nie wyszło bratu, więc wraca tam skąd go nie wyrzucą. Przed matką był twardy i zawzięty w przekonaniu, że Chase postępuje nie słusznie. Jednak gdy jego matka nie patrzyła ten żałował, że nie ma wsparcia i nie może z nikim porozmawiać o stresie i ryzyku jakim podejmował w pracy. Tak naprawdę tęsknił za bratem chodź sam wypierał tę myśl.

- To twój brat!- zaznaczyła Emma pakując kanapki z szynką i sałatą do papierowej torby.- Odłóż na bok zatargi z przeszłości i pojedź po niego.

Na niechęć Toma nie wpływała jedynie wizja spotkania się z bratem, ale też droga która trwała dwie i pół godziny w jedną stronę. Nie chciał być zamknięty w blaszanej puszce z mężczyzną, którego najchętniej zrzuciłby z mostu.

- Tomi...- matka podeszła do syna i jedną dłoń położyła na jego ramieniu, a drugą głaskała policzek mężczyzny.- Zrób to dla mnie. Chase jest moim synem tak samo jak ty i obydwóch was kocham.- w oczach kobiety dało się dostrzec łzy.- Powiedz szefowej, aby pozwoliła ci wyjść wcześniej. Zawsze ciężko pracujesz może zrobi raz wyjątek. Z tego jak mi ją opisywałeś jest miła.- kobieta uśmiechnęła się i wróciła do kuchni zabierając torbę z śniadaniem Thomasa.- Może w zamian zaprosisz ją do nas na kolacje.

- Nie sądzę aby kolacja była dobrym pomysłem mamo.- Tom zabrał torbę z śniadaniem z ręki kobiety.- Zapytam się o wolne. Zaznaczam... robię to dla ciebie, nie dla Chase' a.- ucałował matkę w czoło i złapał za klamkę od wyjścia.- Czy przyjdzie dzień kiedy nie zrobisz mi jedzenia do pracy? Jestem już dorosły i potrafię robić dużo rzeczy...

- Dalej będziesz moim małym synkiem.- odparła kobieta z szczerym uśmiechem. Thomas pokręcił zmarnowany głową i wyszedł z domu.

Pierwsze co rzuciło mu się w oczy to skrzynka na listy z nazwiskiem „Adler" na boku. Przed bramą do garażu stało jego czarne BMW z przyciemnianymi szybami.

Wsiadł do auta, wcześniej zostawiając swoje rzeczy na tylnym siedzeniu. Odpalił silnik i uruchomiło się radio, w którym wybrzmiał głos reportera:

- Witaaamy... w California studio! Dziś będzie wyjątkowo pogodnie. Więc wyjdźcie na spacer i cieszcie się wspaniałą pogodą. Jedyne możliwe wahania temperatur w okolicach Boonville, ale nie smućcie si...- Thomas wyłączył radio ruszając z miejsca.

Boonville było małym miasteczkiem w Californi. Składało się na jedną główną drogę przy której stało parę domków i niskich budynki. W miasteczku były również sklepy spożywcze, fryzjer, bar i innego rodzaju małe sklepiki.

Thomas ruszył do swej pracy i... przejechał parę metrów. Auto zaparkował za barem i wszedł wraz z pakunkami do pubu.

- Hej Gladys.- przywitał się z kelnerką, która jedynie skinęła głową i otwarła drzwi na zaplecze.

Pokój był mały. Mieściły się tam środki czystości, miotły, zapas alkoholi i różne beczki. Mężczyzna przekrzywił jedną miotłę, pociągnął korek prawej, dolnej beczki i wcisnął lipną etykietę na czerwonym winie. Barek z alkoholami zapadł się pod ziemię, a przed Adlerem pojawiła się winda z metalowymi potężnymi drzwiami.

Mężczyzna wszedł do środka. Postawił na ziemie pakunki, które zostały wciągnięte do specjalnego szybu. Tom staną w lekkim rozkroku i rozłożył ręce na boki. Drzwi się zamknęły, a czerwony promień zeskanował Thomasa od głowy, aż po stóp.

|Teraźniejszość|Where stories live. Discover now