Rozdział 8 - Mieszane uczucia

Start from the beginning
                                    

            Nie zdążyłam obrać odpowiedniej pozycji do spania, a mój telefon wszczął przeogromny lament. Nie używałam go aż kilka godzin, musiało być mu smutno.
            - O mój boże, Nance, nie uwierzysz! - krzyknęła podekscytowana Minnie, a ja tradycyjnie odsunęłam komórkę od ucha. - Byłam dziś na chwilę w Macclesfield i zgadnij kogo spotkałam!
            - Madonnę? - mruknęłam niesamowicie zamulona. Jeszcze przed sekundą szykowałam się do drzemki, nie byłam w stanie rozmawiać z przyjaciółką tak ochoczo jak ona ze mną. Dopiero po chwili przeszło mi przez myśl, że być może tą osobą był Styles, ale momentalnie odrzuciłam tę opcję, ponieważ na jego widok Minnie nie cieszyła by się zbytnio.
            - Psujesz chwilę mojej bezgranicznej euforii – burknęła niezadowolona, a ja szybko zaczęłam przepraszać, aby już nie przeciągać.
            - Więc kogo spotkałaś?
            - Grace!
            - Grace?! - powtórzyłam i natychmiast podniosłam się do pozycji siedzącej. Kiedy to ja ostatnio widziałam tę wariatkę?! Sto lat, oj sto lat! Po tym jak wyprowadziła się z Holmes Chapel bywała tu tak rzadko, że śmiało można by zliczyć na palcach jednej ręki. - Na długo przyjechała? - spytałam od razu, nie kryjąc jak szczęśliwa byłam na tę wieść.
            - Tylko na kilka dni. Umówiłam się z nią na dziś wieczór.
            Spojrzałam na budzik stojący przy łóżku i dotarło do mnie, że wieczór zbliżał się wielkimi krokami, w związku z czym pożegnałam się z Minnie i popędziłam do łazienki.
            Fakt, że już niedługo zobaczę się z Gracie wręcz mnie uskrzydlał. Uwielbiałam tę dziewczynę, uwielbiałam spędzać z nią czas, gdy jeszcze była tu z nami. Krótko po Junior High jej rodzice wzięli rozwód i na mocy decyzji sądu musiała zamieszkać z ojcem w Londynie. Kawał drogi stąd, dlatego też nie wracała na stare śmieci zbyt często. Jedynie na święta, aby zobaczyć się z mamą, choć i tak zawsze znajdywała chwilkę dla mnie i Fletcher.
            Tym razem nie poinformowała nas o swojej wizycie, ponieważ chciała nam zrobić niespodziankę, która ostatecznie nie wypaliła, gdyż przypadkowo wpadły na siebie z Minnie. Ostatnim razem Grace była w naszej małej dziurze podczas Bożego Narodzenia, czyli kupę czasu temu. Miałyśmy sporo do nadrobienia i jeden wieczór spędzony razem przy piciu piwa i plotkowaniu nie mógł nam tego w całości zrekompensować.
            Powell nie zamykała się buzia, tak samo mnie i Minnie. Gadałyśmy jak najęte. Wspominałyśmy, opowiadałyśmy sobie jakieś historie, wypytywałyśmy się nawzajem o różne rzeczy. Jak za dawnych lat.
            - Jak ci się tam żyje, co? - spytałam ciekawa, popijając Carlsberga. Grace najwyraźniej nie lubiła mówić o sobie, bo zaczęła bardzo nieśmiało, ale z czasem się rozkręciła i nadawała o swoim życiu w wielkim mieście z coraz to większym entuzjazmem. Mieszkała w całkiem bogatej dzielnicy, chodziła do dobrej szkoły, miała dużo, nowych znajomych, ale wspominając o nich dobitnie zaznaczyła, że to my zawsze będziemy tymi najważniejszymi.
            - Poznałaś kogoś sławnego? - Minnie zdecydowanie pragnęła usłyszeć coś o Aaronie Johnsonie, którego ubóstwiała albo o jakimś innym przystojnym aktorze czy piosenkarzu, dlatego zadała to pytanie, a jej oczy aż świeciły się z podniecenia. Grace zaśmiała się pod nosem, jakby przypomniała sobie jakąś anegdotkę z nią i jakąś gwiazdą w rolach głównych.
            - Jeśli zaliczamy Stylesa do sławnych ludzi, to owszem – odpowiedziała jak gdyby nigdy nic, a na naszych twarzach pojawiły się dwa ogromne znaki zapytania, więc dziewczyna pospieszyła z wyjaśnieniami. - Mieszka niedaleko mnie i czasem chodzimy na piwko, ale uwierzcie mi, czasem przez duże „c” - dodała dla podkreślenia rzadkości tych spotkań.
            - Och..
            Nie mogłam wydobyć z siebie niczego więcej jak zwykłego westchnięcia. Powell nie miała przecież pojęcia, że Harry wciąż był traktowany w moim towarzystwie jako tabu, dlatego też kontynuowała swoją wypowiedź.
            - W sumie to nie bardzo się zmienił. Nadal jest takim głupkiem jak niegdyś, tylko trochę przystojniejszym.
            Poczułam ukłucie w okolicach brzucha, z którego byłam niekoniecznie zadowolona. Nie podobało mi się to, w jaki sposób reagowało moje ciało na wzmianki o nim. Starałam się wyprzeć go z mojej głowy od dawna, ale ciągle coś mi na to nie pozwalało. Wbrew własnej woli wyobraziłam go sobie i o dziwo było to wyobrażenie ze szczerym uśmiechem, a nie z tym ironicznym, zwiastującym wygraną – tak, jak zazwyczaj. Co się, do cholery, ze mną działo?
            Gdybym nie przyjęła tej pracy u Anne wszystko było by dobrze. Nie zobaczyłabym zdjęcia, nie przejmowałabym się, że go znów spotkam, nic by do mnie nie powróciło. Żyłabym sobie po swojemu, nie mając problemów z pisaniem. Żyłabym sobie zadłużona na nie wiadomo ile, ale wolałabym martwić się oddaniem komuś pieniędzy pożyczonych na książkę niż martwić się tym, co związane z nim.
            Czułam się chora. Chora na Stylesa, chora na naszą przyjaźń, chora, nieuleczalnie chora i wreszcie dotarło do mnie, że jedynym lekarstwem na tę przypadłość było to, przed czym wciąż uciekałam; to, do czego dojść miało niebawem. Zrozumiałam, że w końcu muszę stanąć w miejscu i czekać na ten moment, uzbrojona w cierpliwość, opanowanie i szeroki zasób słów. Gotowa na rozwiązanie tego żenującego „czegoś” raz a dobrze. Gotowa na odezwanie się do Harry'ego po raz pierwszy po tych kilku latach.
            - Nie widujemy go tu zbyt często – odezwała się Minnie, aby uratować naszą trójkę przed krępującą ciszą, za co byłam jej niezmiernie wdzięczna.
            - Ja też widzę się z nim sporadycznie. Chyba woli vipowskie imprezki.
            Kompletnie bezpodstawnie miałam pretensje do Grace o to, że spotyka się z Harrym. Ogromne pretensje. W jednej chwili poczułam do niej lekką nienawiść spotęgowaną przez alkohol. Przecież to ja byłam jego przyjaciółką i to ze mną powinien spędzać czas, a nie z kimś, z kim nigdy nie miał tak dobrego kontaktu, jak ze mną. Poza tym w ogóle nie chciałam słuchać o nim z ust osób trzecich. Wprawiało mnie to w nieprzyjemny nastrój. Było mi z tym źle i wiedziałam, że to jak najbardziej nie w porządku z mojej strony. Nie miałam prawa być na kogoś zła za to, że z nim rozmawia. Na szczęście nie wypuściłam tych dziwnych emocji na zewnątrz, tylko zdusiłam je jakoś w sobie, mimo to czułam się winna i sama się skarciłam za tak niedorzeczne myśli. Przemawiała przeze mnie zazdrość o kogoś, kto mnie odepchnął. Wciąż znajdowałam się na straconej pozycji.
            Nie chcąc już dłużej ciągnąć tego tematu, postanowiłam na moment zmienić się w próżniaka i pochwalić się swoim ostatnim osiągnięciem.
            - Wydaję książkę!
            Gracie rozpromieniała i otworzyła usta ze zdumienia, po czym zbombardowała mnie tysiącem pytań i pochwał. Odwrócenie jej uwagi było doprawdy łatwiejsze niż myślałam.


           

The Hesitate | h. s. ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now