6.

2.1K 103 15
                                    


Mierzyliśmy się wrogim spijrzeniem przez dłuższą chwilę. W końcu głos zabrała jedna ze służących, tłumacząc mój pobyt w kuchni. Tegan skinął głową w jej stronę, a mi nakazał iść za nim. Weszliśmy do dużego pomieszczenia, które zapewne było jego gabinetem. Wystrój pasował idealnie do jego osoby. Był mroczny, dokładnie tak, jak on sam. Ciemne meble wokoło, kilka obrazów na ścianach, trofea z czaszek zwierząt i jedna ludzka. Dreszcz obrzydzenia wstrząsnął moim ciałem. Jedna ze ścian była oszklona ogromnym oknem, z którego widok rozciągał się wzdłóż jeziora okalanego drzewami. Widok ten zapierał dech w piersi, dokładnie jak Tegan. Na samym środku stało ogromne biurko, które tonęło w papierach. Czyżby potężny alfa zaniedbywał swoje obowiązki?

-Skończyłaś już?- zapytał mocnym głosem z charakterystyczną, dla niego chrypką.

- Daj mi jeszcze chwilkę- odpowiedziałam podchodząc bliżej okna. 

- Nie wyraziłem zgody na to, abyś poruszała się swobodnie po domu bez opieki. Jednak rozumiem, że próbujesz się zadomowić- dodał z małym uśmieszkiem.

-Zadomowić? Może chciałam uciec, tylko głód mnie zatrzymał?

- Myślę, że niebyłabyś tak głupia.

- Głupia?- postanowiłam wejść w grę, którą zaczął.

- Masz świadomość, jak to by się skończyło dla twoich bliskich, ale nie o tym chciałem z tobą rozmawiać. Porozmawiajmy o twojej przyjaciółce...

- Co jej zrobiłeś?- warknęłam zła.

- Wczuwasz się w rolę Luny, poćwicz bardziej, póki co przypominasz spłoszonego kociaka. Razem z nią uciekłaś z miasta. Wiem też, że jesteś świadoma tego, kim jest.

- Człowiekiem, tak jak ja-odpowiedziałam marszcząc przy tym brwi. Nie rozumiałam, dlaczego zaczął temat Kate.

- Jest wampirem. jeszcze gorszym ścierwem od was- ludzi. Wiesz dlaczego?- z każdym kolejnym wypowiedzianym słowem wypływało z niego coraz więcej jadu- uważają, że mogą tak po prostu zebrać się jak tchórze i planować zniesienie mojej rasy. Są słabi, a mimo to dalej próbują, marnując swoje życia i mój czas.

- Mam nadzieję, że im się uda- szepnęłam niepewnie, a z ust Tegana wydobyło się głośne prychnięcie/

- Wiesz kim jestem? Wiesz jak potężni są moi bracia? Nikt, powtarzam nikt nie zepchnie mnie z tronu. Świat należy do nas, a wy wszyscy jesteście marnymi pionkami w tej całej grze, najlepiej jest się was pozbyć.

- Zrób to. Zabij mnie i skończ tę całą szopkę. Gdybyś był pewny swojej siły niebyłoby mnie tu teraz. Jesteś słaby, a dzięki mnie jeszcze bardziej, co nie?- zaśmiałam się, a twarz mężczyzny przede mną nabrała koloru. Z jego ust wydobyło się głośne warknięcie. Chwilę później przed moją twarzą stało ogromne zwierzę pokryte futrem. Mierzył conajmniej dwa metry, z jego paszczy wydobywał się warkot powodujący ciarki na moim ciele. Zaczął zbliżać się coraz bardziej, czułam jak moje serce przyśpiesza, a oddech staje się coraz bardziej płytki. Upadłam na ziemię, gdy rzucił się na mnie. Uderzyłam głową o twarde deski, a przed oczami pojawiły się mroczki. Starałam się odsunąć jak najdalej. Przerażona złapałam przypadkowy przedmiot tuż obok mojej głowy i wymierzyłam cios przeciwnikowi. Próbując wykorzystać chwilę jego oszołomienia na chwiejnych nogach wybiegłam z pokoju. Zawroty głowy nie pozwalały mi się swobodnie poruszać, w efekcie spadłam z kilku ostatnich schodów. W tym wszystkim była także ogromna adrenakina, która z lekka uśmierzała ból ciała. Wybiegłam na zewnątrz, czułam, że to  może być jedyna szansa. Biegłam co sił w nogach, przedzierając się między drzewami. Świadomość, że Tegan lada moment mnie dopadnie przerażała mnie jeszcze bardziej. W tamtej chwili chciałam tylko zniknąć. Nawet jeśli to oznaczałoby moją śmierć. Nie chciałam spotkać się już nigdy z bólem fizycznym zafundowanym przez wilkołaki. Po jakimś czasie przystanęłam w miejscu, aby nabrać powietrza. Nie trwało to jednak długo, ponieważ w ciemnym lesie rozniosło się echo wycia. Już biegnie, by mnie zabić. Ruszyłam dalej łapczywie biorąc powietrze do płuc. Nie wiem, kiedy na twarzy pojawiły się łzy, jeszcze nigdy nie byłam tak bardzo przerażona.  Nagle upadłam przygnieciona do ziemi ciężką łapą. Pazury zwierzęcia wbiły się boleśne w moje plecy. Z ust uleciało mi głośne syknięcie. Sekundy później czułam, jak moje ubrania zostają rozdarte wraz z skórą. Czułam jak łapie moje ciało w ogromną paszczę i ciska nim na przypadkowe drzewo. Nie wiem, czy odgłos łamanych kości był słyszalny tylko dla mnie. Zaczęłam krzyczeć z bólu, spojrzałam na swoją nogę, z której zaczęła sączyć się krew, a potem była już tylko jego twarz, mego oprawcy. Nagiego, wyglądającego jak grecki Bóg. Kucnął przy mnie z kpiącym uśmiechem.

- Czyżbym znowu wygrał?- zapytał odgarniając kosmyki włosów z mojej mokrej od łez twarzy. 

- Chcę umrzeć. Zabij mnie, oboje tego chcemy- szeptałam tracąc siły.

-Trochę się jeszcze pobawimy.

NaznaczonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz