2.

2.4K 117 2
                                    

Przede mną stał półnagi mężczyzna. Szybko odwróciłam się do niego tyłem, zanim zdążyłabym dostrzec jego oczy. To on musiał być zwierzęciem, którego ślepia przyprawiły mnie o strach. Nie miałam ochoty oglądać ich ponownie. Słyszałam jak się zbliża, niemal czułam jego dotyk na sobie. Nagle ciepła dłoń dotknęła odkrytej skóry na brzuchu. Dopiero teraz dostrzegłam, że moja bluzka jest w strzępkach. Dotyk mężczyzny był przyjemny, jednak w tym samym czasie odczuwałam coraz większy strach.

- Po prostu to zrób- szepnęłam, a jego klatka piersiowa przylgnęła do moich pleców, a w miejscu, gdzie nasza skóra stykała się ze sobą poczułam prąd.

- Wiesz, dlaczego cię zabiję?- zapytał z mocną męską chrypą w głosie.

- Ponieważ jesteś bestią, a one wszystkie zabijają bez powodu- odpowiedziałam z żalem. Chciałam, aby było już po wszystkim. Abym przestała odczuwać strach, zimno i ból. Tyle razy rozgrywałam w głowie scenariusz mojego spotkania z wilkołakiem. Wmawiałam sobie, że powiem zmiennemu  wszystko, co o nich myślę, tym czasem z głowy wyparowała cała odwaga, jaką dotychczas posiadałam. Dłoń mężczyzny boleśnie zacisnęła się na moim biodrze, a przy uchu usłyszałam warknięcie, co ostatecznie wybudziło mnie z transu.

- Są zasady, których wy parszywi ludzie musicie przestrzegać. Znacie konsekwencje- mruknął i powąchał moje włosy. Zachowywał się jak pies.- Nie wyobrażasz sobie jak bardzo kusi mnie twój zapach, chciałbym wiedzieć, dlaczego tak jest- szepnął drugą część zdania. Następnie szarpnął moim ciałem tak, że byłam zmuszona odwrócić się w jego stronę. Oparłam ręce o klatkę piersiową mojego oprawcy, a pod dłońmi poczułam delikatne iskierki. 

- Spójrz na mnie- zażądał, na co zaprzeczyłam.

W końcu sam boleśnie złapał moją szczękę i zmusił do spojrzenia mu w oczy, które znów przybierały tę potwornie przerażającą barwę. patrzyłam na jego twarz nie mogąc wyjść z podziwu. Jak, ktoś tak piękny z zewnątrz może być zepsuty w środku? Ciemny zarost pokrywał jego policzki oraz brodę, gęste włosy opadały mu na czoło, a ja  miałam ochotę mu je wyrwać.

- To jakiś pieprzony żart- warknął przyciskając mnie mocniej do swojego ciała. Wewnątrz mnie namnożyło się mnóstwo emocji, które chciały wyjść na zewnątrz w tym samym czasie. Wciąż odczuwałam strach, zimno, złość, jednak do tych uczuć dołączyło znacznie inne- pragnienie. 

Pragnęłam móc dotykać go swoimi dłońmi, poczuć się przy nim bezpiecznie, co mnie znacznie bardziej przerażało niż cieszyło. Odsunęłam się gwałtownie od bruneta i upadłam na ziemię.

- Miałeś mnie zabić! Nie baw się mną, tylko to zrób- poczułam łzy w oczach. Wstałam i zaczęłam biec przed siebie, gdy ten parsknął głośnym śmiechem.

- Przecież i tak cię znajdę!- krzyknął za mną, a ja wyczułam w tym rozbawienie?

Nie odpowiedziałam. Byłam tego świadoma, aż za bardzo. W głowie tliła mi się przerażająca mnie myśl. Czy wilkołak mógł wpoić się we mnie? 

Nagle zostałam poderwana do góry. Ogromne dłonie zacisnęły się na mojej talii, a do nozdrzy ponownie dopadł zapach cholernie dobrych perfum. Nie szarpałam się. Czułam, że jestem na przegranej pozycji.

- Co ze mną teraz zrobisz?- zapytałam, gdy niósł mnie przerzuconą przez ramię.

- Zaniosę do samochodu i porządnie wypieprzę, jeśli nadal będziesz gadać- warknął.

- Nie możesz tego zrobić ty bezduszna bestio! Puszczaj mnie w tej chwili- powiedziałam szarpiąc się we wszystkie strony. Moje starania sprawiły, że mężczyzna jeszcze bardziej wzmocnił uścisk swoich dłoni.

Po krótkim czasie dotarliśmy do leśnej drogi, w której stał ledwie zauważalny duży jeep. Zostałam siłą wepchnięta do środka wozu, a zaraz po tym drzwi zostały zatrzaśnięte z głośnym hukiem. Przełknęłam nerwowo ślinę rozglądając się w około. Brunet zajął miejsce kierowcy i ruszył po chwili nie fatygując się, aby powiadomić mnie, co dalej.


***

Uniosłam  powieki, gdy moje ciało poleciało bezwiednie w przód. Moja głowa uderzyła z impetem w deskę rozdzielczą, a z ust wydobyło się ciche syknięcie. Rejestrowałam wzrokiem miejsce,  w którym zatrzymał się wóz. Wokół postawione były rodzinne domki, które nie różniły się od siebie prawie w ogóle z wyjątkiem ich koloru. Zauważyłam, że kilka osób zwróciło uwagę na zaparkowany samochód, cóż nie dziwiło mnie to. Wilkołak, który mnie uprowadził nie należał do spokojnych kierowców i nie wiem, jakim cudem udało mi się usnąć przy takiej jeździe. Spojrzałam w końcu na owego osobnika, który przyglądał mi się z neutralną miną. Jego oczy teraz były koloru ciemnego brązu z czerwoną plamką przy źrenicy, jednak i z nich niczego nie można było wyczytać. 

 -Wysiadaj i nie kombinuj- mruknął opuszczając pojazd. Zanim zdążyłam przetworzyć jego żądanie zostałam brutalnie pociągnięta za rękę. Parę osób warknęło na mnie ostrzegawczo, co uświadomiło mi, że znajdowałam się na terenie wilkołaków. 

-Nie chcę tu być- szepnęłam patrząc na twarz mężczyzny tuż obok.

-Twoje zdanie nie ma tu żadnego znaczenia- mruknął łapiąc mnie za nadgarstek. 

Prawie biegłam nie mogąc nadążyć za narzucanym tempem, a po chwili zostałam wepchnięta do ogromnej sypialni na piętrze. Cofnęłam się o krok do tyłu, gdy dostrzegłam wielkie łóżko umieszczone na podwyższeniu. Czułam, jak moje ciało zaczyna się pocić, gdy dwie duże dłonie owinęły się wokół mojej talii, a ciało sekundy później było niesione w stronę łóżka. Nim zdążyłam wydobyć z siebie jakiekolwiek słowo moje ciało odbiło się od miękkiego materaca, a nad nim zawisła twarz bruneta. Patrzył na mnie gniewnym wzrokiem, wewnątrz siebie czułam, że najmniejszy ruch może go zdenerwować.

- Masz pieprzone szczęście, że jesteś mi potrzebna, inaczej już dawno byłabyś martwa- powiedział bez jakichkolwiek emocji.

- Wolę umrzeć, niż pomagać jakiemuś zapchlonemu kundlowi- powiedziałam pewnym głosem, co okazało się błędem.

- Nie masz prawa się do mnie zwracać w ten sposób- warknął zaciskając palce na mojej szyi. Ledwo zaczerpnęłam powietrza, gdy ten wzmocnił swój uścisk.

- Śmiało, zabij mnie- szepnęłam cieniutkim głosikiem, a ten uśmiechnął się złowieszczo.

- Uwierz mi, życie u mojego boku będzie gorsze od śmierci. 

Nagle usta mężczyzny znalazły się na mojej skórze, starania zrzucenia go z siebie były na marne, ponieważ mężczyzna uniósł nasze ręce ponad moją głowę uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch.

-Zostaw mnie! Nie zgadzam się!- piszczałam uświadamiając sobie do czego to wszystko zmierza, jednak było już za późno. Białe kły przedarły się przez moją skórę, a ja czułam, jak ten parszywy pies pije moją krew. Czułam się coraz słabsza, a kilka łez popłynęło wzdłuż twarzy wykrzywionej w grymasie bólu. Po chwili czułam, że coraz mniej kontaktuję ze światem, oczy stawały się coraz cięższe, a senność przyćmiła widoczność. Poddawałam się.


NaznaczonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz