- Stary doceniam to naprawdę.. musiałeś wydać mnóstwo pieniędzy, ale ja już nie maluję. - pokręcił głową. - Nie chcę tego robić i musisz to..

- Oh, nie pierdol. - wywrócił oczami. - Nie wmówisz mi, że tak nagle przez tego dupka przestałeś to kochać, więc weź te pędzle i namaluj coś.

- Nie potrafię. - zacisnął dłonie w pięści, co oznaczało, że stąpał po cienkim lodzie, ale nie miał zamiaru się poddawać. To była jego ostatnia deska ratunku. Nie wiedział co innego mógłby jeszcze zrobić, żeby przekonać mulata.

- Potrafisz. - odparł stanowczo, łapiąc go za ramiona i prowadząc prosto przed sztalugę. - To jest płótno. - wytłumaczył, rozwijając je tak, by było gotowe do użycia. - A to są farby. - ustawił kilka z nich tuż przy sztaludze na jednej z szafek. - A tu masz pędzle. - rozerwał pudełko, wsadzając mu jeden z nich do dłoni. - Wiesz co masz robić. - skrzyżował ręce na piersi, przyglądając się jego wyraźnie bledszej twarzy. - Oh, potrzebujesz wody? Już Ci ją przynoszę. - wypadł z pokoju, wracając do niego z wypełnionym wodą słoikiem, który również znalazł gdzieś w schowku. - Proszę bardzo.

- Nie potrafię. - powtórzył słabo, zaciskając powieki i w między czasie wypuszczając pędzel z dłoni. Widział, że jego ciało drży, ale nie zdążył powstrzymać go przed upadkiem na kolana. - On był moją inspiracją, rozumiesz? - zapłakał, obejmując się ramionami.

Kurwa.

Uklęknął tuż obok, przytulając go do siebie.

- Potrafisz, Zayn. - wyszeptał łagodnie. - Malowałeś dużo wcześniej, pamiętasz? Jeszcze za nim poznałeś Liama.

- Tak, ale wtedy Ty nią byłeś. - wymamrotał niewyraźnie.

- Ja? - zamrugał. - Twoją inspiracją? - upewnił się, będąc zszokowanym tym wyznaniem. Oczywiście, że nie miał o tym pojęcia.

- Tak. - potwierdził, pociągając nosem.

- Więc.. - odchrząknął, bo głos ugrzązł mu gdzieś w gardle. - .. niech znowu nią będę.

- Nie możesz. - potrząsnął głową.

- Dlaczego? - zmarszczył brwi. Zayna czasem trudno było zrozumieć. Nawet jeśli znał go tak długo.

- Bo jesteś chodzącym nieszczęściem! - uniósł się, odsuwając i odwracając w jego stronę. - Ciągle jesteś smutny, nawet kiedy się śmiejesz Twoje oczy wciąż są tak samo puste. - wyrzucał z siebie jak z armaty, a jemu powoli robiło się nie dobrze. - Moją inspiracją nie może być ktoś, kto jest obrazem nędzy i rozpaczy i nie wmówisz mi, że jest inaczej, bo choćbyś się starał nie zmienisz tego, co tkwi w Twoich oczach, a ja nie mogę malować z tą myślą, bo to mnie złamie, rozumiesz?

Chyba rozumiał i nie potrafił zrobić nic innego jak opaść na tyłek, opierając łokcie o kolana. Łzy wezbrały w jego oczach, a nie chcąc, żeby chłopak je zobaczył, zwiesił głowę, choć to i tak nie pomogło. Zayn znał go lepiej niż on sam znał siebie.

- Przepraszam. - usłyszał, ale pokręcił głową, szybko powracając do normalności. A raczej do udawania, że wszystko z nim w porządku. Teraz nie chodziło o niego, ale o Zayna. Musiał mu pomóc. Za wszelką cenę.

- Nie.. masz rację. Nie mogę być Twoją inspiracją, ale.. - przerwał, zamyślając się - .. Gigi może.

- Co?

- Lubisz ją. Widzę jak się przy niej zachowujesz. To zdecydowanie coś więcej niż zwykła znajomość i sam dobrze o tym wiesz. Twoje oczy przy niej nigdy nie są puste. - wyjaśnił, podnosząc się z paneli i pociągając za sobą Zayna. - Spróbuj.

My happiness' name is your nameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz