21.

1.3K 40 23
                                    

- Zróbmy coś głupiego, Hazz.

Od ponad dwóch godzin leżeli w łóżku prowadząc ciche rozmowy i całując się na zmianę. Mógłby robić to przez kolejny miesiąc, ale potrzebował też trochę rozrywki. I miał nawet pomysł.

- Oh, jesteśmy dobrzy w robieniu głupot. - oświadczył, przekręcając się w jego ramionach, ręce owijając wokół szyi. - Ale nie jestem pewny o co dokładnie Ci chodzi.

- O coś.. naprawdę głupiego. - poruszył wymownie brwiami.

- Tak głupiego jak to, kiedy doszedłem w Asdzie? - uniósł brwi.

- Właśnie o coś takiego mi chodziło. - przytaknął, szczerząc się. - Co powiesz na.. - zagryzł wargę - .. seks na balkonie?

Brunet rozszerzył oczy.

- Jest pięć stopni, Lou. - przypomniał.

- Dlatego to będzie naprawdę bardzo.. bardzo głupie.

- Wszyscy mogą nas zobaczyć. - zauważył. - Twój balkon wychodzi na skwerek kamienicy, co oznacza, że również na balkony i okna innych ludzi.

Wzruszył ramionami z nie znikającym z twarzy uśmiechem.

- Rozumiem, że chcesz, żeby Twoi sąsiedzi dostali zawału?

- Cóż.. w tej dzielnicy jest po prostu zbyt spokojnie. Muszę organizować im jakieś atrakcje.

- Co, jeśli zobaczą nas jakieś dzieci?

- Jest już późno, małe dzieci powinny leżeć w łóżeczkach. - mrugnął.

- Nie wierzę, że za każdym razem jesteś w stanie namawiać mnie do czegoś takiego. - pokręcił głową.

- Kochasz tę adrenalinę, Harold! - zawołał, wygrzebując się z kołdry i zeskakując z łóżka.

- I obawiam się o nasze genitalia. - westchnął, również wstając. - Byłoby szkoda gdyby odmarzły. - wydął dolną wargę, podchodząc do niego i owijając ramiona wokół bioder.

- Urosłeś. - stwierdził.

To zabawne, że dopiero teraz zobaczył te zdecydowanie większą różnicę wzrostu.

- Albo Ty zmalałeś. - zaśmiał się.

- Nie ładnie śmiać się z mojego wzrostu. - pokręcił głową, klepiąc go w pośladek. To, że Harry wstrzymał oddech wcale go już nie dziwiło. Zdecydowanie lubił te sprośne zabawy.

Uśmiechnął się łobuzersko, złączając ich usta i nie tracąc czasu, jedną dłoń wcisnął między ich rozgrzane ciała. Ujął oba przyrodzenia, zaczynając je pompować.

- Chodźmy pieprzyć się na balkonie. - wymruczał i nie odrywając swoich pełnych, malinowych warg od tych jego, popchnął go w kierunku salonu.

- Lubrykant. - przypomniał.

- Mam go w dłoni.

Na oślep dotarli do drzwi balkonowych dopiero tam odrywając się od siebie. Wyjrzał dyskretnie zza zasłony czy aby przypadkiem ktoś nie spędza swojego czasu na balkonie, choć nie sądził by ktokolwiek to robił. Zwłaszcza, że była połowa stycznia i nie więcej niż pięć stopni. Ale zawsze ktoś mógł palić papierosa lub wyglądać przez okno. Mimo to i tak wyszedł na balkon, stawiając stopy na małym chodniczku.

- Więc.. jak to zrobimy? - szepnął, oplatając go od tyłu ramionami.

Przejął lubrykant od chłopaka, nawilżając nim swojego członka i odstawił go na zewnętrzny parapet.

My happiness' name is your nameWhere stories live. Discover now