12.

1.2K 75 44
                                    

4968 słów.

Wiadomość, którą pięć minut wcześniej dostał od Zayna mocno go zaniepokoiła. Co prawda było to tylko jedno słowo. 'Przyjedź'. Mogło właściwie oznaczać, że po prostu potrzebuje jego towarzystwa, ale coś mu podpowiadało, że tym razem to nie to, a przynajmniej nie w tym sensie. Z pewnością nie wzywał go po to by ocenił jedną z jego prac czy obejrzał film bądź serial na Netflixie, więc spytał gdzie jest, a krótka odpowiedź, którą dostał po kilku sekundach 'Dom' tylko utwierdziła go w przekonaniu, że coś jest nie tak. Zayn nie był wylewny, czasem pisał do niego półsłówkami, ale to wewnętrzne przekonanie, że stało się coś złego nie dawało mu spokoju. Dlatego natychmiastowo oderwał się od grania w planszówkę wraz z Daisy i Phoebe, przepraszając je i obiecując, że dokończą gdy wróci lub następnego dnia i w przeciągu dwóch minut znalazł się w swoim samochodzie pędząc do domu mulata.

Kiedy dotarł na miejsce bez pukania wpadł do środka orientując się, że dom jest cichy co oznaczało, że rodzice i siostry chłopaka z pewnością znajdowali się po za nim. Ruszył więc w stronę schodów uważnie nasłuchując, ale żaden odgłos do niego nie dotarł. Pchnął drzwi od pokoju Zayna, omiatając spojrzeniem całe ciemne pomieszczenie. Zrobiło mu się nie dobrze gdy zobaczył podłogę i łóżko usłane skrawkami - jak rozpoznał - rysunków chłopaka i pocięte na kawałki płótna. To był druzgocący widok. Zayn przecież traktował swoje dzieła jak dzieci. Zawsze obchodził się z nimi czule i delikatnie, więc cokolwiek się stało - musiało to być coś poważnego. Wszystkie rzeczy z komody leżały na ziemi wokół niej włącznie z ich zdjęciem. Całej szóstki. Fotografia była wyciągnięta z ramki i z tego co zdołał zauważyć brakowało na niej Liama, którego chłopak prawdopodobnie z niej wyciął. Żołądek podszedł mu do gardła, kiedy zdał sobie sprawę, że to oczywiście musiało mieć jakiś związek z szatynem.

Pośród tego chaosu na środku pomieszczenia klęczał Zayn, przyciskając do piersi butelkę w połowie opróżnionej wódki. Palce jednej z jego dłoni były zakrwawione co mówiło mu by jak najszybciej się tym zainteresował.

Przełknął ślinę, bo co tu się do cholery wydarzyło?

- Zayn? - odezwał się wreszcie, podchodząc bliżej, a w końcu siadając na piętach tuż przy chłopaku, który wciąż uparcie wpatrywał się w podłogę, ale to nie przeszkodziło mu w dostrzeżeniu zaczerwienionych tęczówek i łez spływających po policzkach. Ciało mulata drżało, ale ten nie wydobywał z siebie żadnych dźwięków. - Co się stało? - spytał cicho, bojąc się jednak usłyszeć odpowiedź.

Sięgnął do jego dłoni upewniając się tylko, że rana nie była duża ani głęboka, choć wciąż ciekła z niej krew, ale to nie mogło być nic poważnego. Mimo wszystko postanowił podążyć do łazienki po apteczkę, a kiedy wrócił, wodą utlenioną przemył ranę i obwiązał wokół jego dłoni bandaż robiąc to na tyle profesjonalnie na ile było go stać.

Kiedy skończył chłopak powoli uniósł zbolałe i puste tęczówki. Mógł przysiąc, że w momencie gdy ich spojrzenia się spotkały, usłyszał odgłos łamiącego się serca. Nie wiedział tylko czyjego.

- Zaynie, przysięgam, że zaraz dostanę zawału. - oznajmił, układając dłoń na jego ramieniu, ściskając je lekko.

- Danielle.. - wydusił słabo - .. jest w ciąży.

Zamarł z rozszerzonymi do granic możliwości oczami i lekko rozchylonymi ustami.

- Z Liamem. - dodał. - Jest w ciąży z Liamem. - powtórzył, zginając się w pół z rozrywającym gardło szlochem.

Do tej pory nie wiedział, że człowiek jest w stanie wydawać z siebie tak rozpaczliwe dźwięki. Ale to było to. Zayn płakał histerycznie, biorąc spazmatyczne oddechy i niemal krztusząc się łzami. Widząc go w takim stanie, takiego kompletnie złamanego sam nie potrafił powstrzymać łez. Przyciągnął go do siebie, szczelnie oplatając ramionami, pozwalając by moczył łzami jego koszulkę, kurczowo zaciskając na niej palce.

My happiness' name is your nameWhere stories live. Discover now