15.

307 23 1
                                    

Dzisiejszy poniedziałek jest wyjątkowo ciężki. Dwie godziny snu, sprawdzian z matematyki, pusta paczka papierosów oraz Luke, który stresuje się kartkówką. Nawet prawie dwudziestostopniowa temperatura na zewnątrz nie poprawia nastroju. Wszyscy wydają się być zmęczeni oraz niechętni do jakichkolwiek czynności. Uczniowie ze znudzonymi minami snują się po korytarzach, a nauczyciele bez entuzjazmu prowadzą lekcje. Kucharki w stołówce z wielkim wysiłkiem wydają posiłki, dyrektor nie potrafi zapanować nad szkolnymi łobuzami. Chociaż weekend był wspaniały, przepełniony radością oraz triumfem - ten tydzień zapowiada się naprawdę źle.

Kawa ciąży w mojej dłoni. Nie potrafię skupić się na ciągu cyfr oraz poleceniu. Cisza w bibliotece przytłacza. Sen próbuje obezwładnić mój organizm. Próbuję go zwalczyć poprzez gorzką kofeinę. Brakuje mi posmaku nikotyny, która mogłaby mnie uwolnić z potrzasku. Jestem rozkojarzony oraz przepełniony brakiem motywacji. Pragnę powrócić do domu, gdzie będę mógł zakopać się pod kołdrą i wyłączyć. Potrzebuję odciąć się od świata. Zaznać odpoczynku, a najlepiej kilkunastominutowej drzemki. Nie chcę znajdować się w chaosie, który panuje w liceum. Nie mam ochoty słuchać monotonnych głosów nauczycieli, ani nastolatków. Wszystkich dopadły odcienie szarości, które sprawiają, że bezcelowo siedzimy na sztywnych krzesełkach i nie potrafimy się skupić na swojej pracy.

- Michael, pieprzmy to - odzywa się Luke, zamykając z hukiem czarny zeszyt. Mozolnie spoglądam na chłopaka, który jest ubrany w ciemne spodnie oraz jaskrawopomarańczową koszulkę. Pomarańcz zlewa się z jego opalenizną. Przejeżdża dłonią po włosach.

- Masz jutro kartkówkę - przypominam, upijając kawę.

- Sam nie potrafisz rozwiązać zadania, a oczekujesz tego ode mnie? Błagam cię. - wskazuje na pustą kartkę w moim notatniku. Wzdycham.

- Niech ci będzie - odpowiadam. Długopis odkładam do piórnika, a zeszyt zamykam. Przybory wkładam do komory w plecaku. Luke wykonuje identyczne czynności.

Siedzimy obok siebie na kanapie. Patrzymy na wprost. Jesteśmy otoczeni regałami z książkami. Zero wścibskich spojrzeń, ani komentarzy innych osób. Pozwalam sobie na chwilę swobody. Przysuwam się do boku chłopaka. Nieśmiało układam głowę na jego twardym ramieniu. Czuję spinające się mięśnie oraz słyszę świst wypuszczonego powietrza. Dotykamy się nagimi skórami na rękach. Odcienie cery kontrastują ze sobą. Stykamy się kolanami. Przechodzą mnie prądy. Małe iskierki skaczą po fragmentach ciała. Skurcz dopada żołądek. Pogrążeni w ciszy, siedzimy w bezruchu. Odczuwam wysoką temperaturę, bijącą od jego organizmu. Wypełniam pustkę jego dotykiem. Doznaję fizycznej bliskości. Każdy czasem potrzebuje namacalnego kontaktu. Świadomości, że nie jest sam. Obecność drugiej osoby wiele znaczy. Zabiera uczucie samotności, które wyjada od środka, powoli zaciąga na ciemną stronę życia. I wtedy pojawia się ktoś, kto wyciąga pomocną dłoń. Obejmuje twoje ciało ramionami, a ty czujesz zapach drugiego człowieka i jego spokojny dotyk. Właśnie w tym momencie palce Luke'a przejeżdżają po mojej bladej karnacji. Miękkość koniuszków sprawia, że rozpływam się. Skupiam się wyłącznie na jego subtelnych oraz finezyjnych ruchach.

Oczarowuje mnie swoją nieśmiałością. Nie jest pewien swoich czynów. Dodaje mu to uroku. Kącik ust unoszę ku górze. Ciepło rozlewa się po brzuchu. Pośród ciszy w bibliotece, idealnie słyszę jego miarowe oddechy. Zapach trawy cytrynowej intensywniej drażni moje nozdrza. Orzeźwiający aromat mąci w głowie. Kojarzę go wyłączenie z nim.

Minął miesiąc od naszego spotkania na korytarzu, gdzie poprosił mnie o korepetycje z matematyki. Ponad trzydzieści dni. Zbudowaliśmy pewną więź, której nie potrafię zidentyfikować, lecz jest ona uzależniająca. Uwielbiam całą otoczkę wokół nas, kiedy znajdujemy się niedaleko siebie. Pełna magii. Napędza moją ciekawość.

Lost Boy || Muke Clemmings ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz