26.

6.4K 231 53
                                    

Draco nie bardzo rozumiał, co się działo, ale Ginny powtarzała mu, że czasem się tak zdarza, że kobieta w wyniku gwałtownego porodu przechodzi depresję.

I najwyraźniej Hermiona też na to cierpiała, bo nie chciała wziąć na ręce własnego syna.

- Twoja mama to cudowna kobieta... - Malfoy tłumaczył zawiniątku, które kołysał w ramionach. - Tylko życie bardzo ją doświadcza...

- Potrzebujesz pomocy? - Ginewra Potter pojawiła się w pokoju z uśmiechem na ustach i spojrzała niepewnie na śpiącą przyjaciółkę. - Jak ona się ma?

- Kiepsko. - Odparł i usiadł na fotelu nadal trzymając w ramionach Scorpiusa. - Shawn mówi, że będą musieli podać jej jakieś silne eliksiry.

Była Gryfonka kiwnęła głową i westchnęła cicho. - Biedna ta nasza Hermiona...

- Myślisz, że długo jej zajmie dojście do siebie? - Zapytał niepewnie. Czuł się zagubiony. To Granger zawsze była tą ogarniętą, mądrą i znającą odpowiedź na każde pytanie. Nagle jednak został sam na polu bitwy i musiał ogarnąć swojego nowonarodzonego syna.

Nie miał do niej o to pretensji, wręcz przeciwnie - gdy widział jak cierpi próbując urodzić mu dziecko, pokochał ją jeszcze bardziej i mocniej, o ile to w ogóle było możliwe. Tylko bardzo chciał znów zobaczyć jej uśmiech.

- Nie wiem... Sandy też przez chwilę miała problem, ale po tygodniu już wszystko było okej... - Odparła i dodała z uśmiechem. - Musisz mu zmienić pieluszkę.

- Co? - Zapytał głucho.

- Chodź, pokażę Ci...

Pani Potter miała potrzebne doświadczenie i wiedzę, jeżeli chodziło o dzieci. Draco czuł, że w najbliższych dniach może naprawdę bardzo mu pomóc...

Tydzień później Hermiona obudziła się nagle z dziwnym uczuciem.

Jej serce biło szybko i kręciło jej się w głowie. No i czuła okropny ból między nogami powstały na skutek urodzenia dziecka. Widocznie eliksiry przestały działać.

No właśnie, miała syna... Otworzyła oczy z szokiem, jakby dopiero ocknęła się z jakiegoś letargu i jakby teraz to do niej dotarło.

Zobaczyła Dracona, który spał w fotelu z malutkim chłopczykiem na piersi i poczuła jak łzy wzruszenia zbierają jej się pod powiekami.

Nagle noworodek zaczął kwilić cicho, więc zsunęła się z łóżka i podeszła do nich biorąc malutkie ciałko w ramiona.

Draco ocknął się czując niespodziewaną lekkość na klatce piersiowej.

- Cichutko... - Głos Hermiony dotarł do jego uszu i kątem oka zobaczył jak siada na posłaniu i przystawia dziecko do piersi.

- Jak się czujesz, skarbie? - Zapytał zaspanym głosem. Musiało być bardzo wcześnie.

- Psychicznie czy fizycznie? - Odparła wpatrując się w swojego synka z miłością. Chyba w końcu dochodziła do siebie.

- Całościowo? - Próbował zażartować i wstał z fotela czując jak wszystko go boli.

Ostatni czas był dla niego bardzo trudny - mało spał, musiał być silny za ich dwoje i dawno też nie przebywał na świeżym powietrzu. Siedzieli w klinice od prawie trzech tygodni.

- Chyba trochę lepiej... - Mruknęła i spojrzała na niego błyszczącymi od łez oczami. - Draco, jesteś najlepszym mężczyzną jakiego znam. Nie wiem czym sobie na Ciebie zasłużyłam. - Powiedziała poważnie, a on podszedł do niej i usiadł obok całując jej blady policzek.

- Jesteśmy rodziną, Granger. Teraz już naprawdę. - Odparł i pogłaskał delikatnie główkę Scorpiusa, który zasnął w jej ramionach.

- Nie mogę w to uwierzyć. Że go mam. - Powiedziała wpatrując się w jasnowłosego chłopczyka. Włoski miał niemal białe, a zamknięte teraz oczka były koloru pochmurnego nieba, co oczywiście w niedługiej przyszłości miało się zmienić. Kolor oczu u dzieci kształtował się do drugiego roku życia.

- Mówiłem Ci, że nie wszystko stracone. - Odparł bardzo z siebie zadowolony.

Niedługo potem zajrzał do nich Shawn chcąc ustalić, czy konieczne jest dalsze podawanie eliksirów pacjentce. Zdziwił się trochę na widok Hermiony siedzącej na łóżku w towarzystwie swojego narzeczonego i śmiejącej się z czegoś cicho.

- I jak tam? - Zagadnął wpatrując się w nią uważnie. Czuł dziwne drganie w sercu za każdym razem, gdy miał okazję ją zobaczyć. Usilnie jednak próbował odsuwać od siebie niewygodne uczucia, bo wiedział, że nie ma z nią żadnej realnej przyszłości.

- Lepiej. - Powiedziała i posłała mu miły uśmiech. - Myślę, że możesz nas stąd niedługo wypisać.

Kiwnął głową czując na sobie baczne spojrzenie Malfoya. Ten dupek strasznie go irytował.

- Muszę Cię jeszcze zbadać i będziecie mogli wyjść. - Odparł rzeczowym tonem i przejechał palcami po włosach.

Draco wyszedł na korytarz chcąc dać im trochę przestrzeni i zabrał ze sobą syna, który spał smacznie w jego ramionach.

Gdy zostali sami, Hermiona podeszła do swojego szefa i jednocześnie dobrego przyjaciela i uściskała go lekko.

- Dziękuję Shawn, dziękuję za wszystko, gdyby nie Ty...

- Nie ma sprawy. - Odparł czując jak robi mu się trochę gorąco w odpowiedzi na jej dotyk. - Jestem tylko upartym medykiem... - Uśmiechnął się delikatnie.

- Cholernie dobrym. - Odparła i położyła się na łóżku rozchylając nogi. Przyzwyczaił się do jej półnagiego widoku, ale w takich chwilach nie potrafił patrzeć na nią inaczej niż na pacjentkę.

- Wszystko goi się dobrze, połóg powinien trwać jeszcze około dwóch tygodni. I pamiętaj, że nawet karmiąc piersią możesz zajść w kolejną ciążę. Nie wiem dlaczego większość kobiet traktuje to jako naturalny środek antykoncepcyjny. - Przemówił trochę przemądrzałym tonem.

- Shawn, nie traktuj mnie jak idiotki. - Mruknęła. - Poza tym czuję się jakby ktoś mnie pokroił, nie pozwolę tak zajrzeć Malfoyowi jeszcze długo... - Powiedziała krzywiąc się lekko na co roześmiał się w odpowiedzi.

Gdy pomógł jej wstać oparła się delikatnie o niego a on czując jej słodki zapach zrobił coś, za co potem strasznie się nienawidził.

Pocałował ją krótko w usta i odwracając się na pięcie wyszedł z pokoju zostawiając ją totalnie zdezorientowaną i zaskoczoną.

Granger?! // DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz