24.

6.4K 242 29
                                    

- Wydajesz się być kompletnie nieracjonalna, gdy rozmowa schodzi na temat ciąży. - Shawn przyglądał się swojej podwładnej z zaciętą miną.

Siedzieli w jej sypialni a Hermiona przygotowywała się do badania. Czuła się trochę skrępowana na myśl, że musi rozebrać się przed swoim przełożonym, ale w końcu Shawn miał specjalizację z położnictwa, więc był odpowiednią osobą w odpowiednim miejscu. Jeżeli chodziło o ginekologię, czarodziejska nauka nie różniła się za bardzo od mugolskiej.

- Po prostu już to przerabiałam. - Mruknęła i zdejmując majtki wdrapała się na fotel, który mężczyzna chwilę temu w transmutował w taki, który można spotkać w profesjonalnym gabinecie medycznym.

Zakryła twarz dłonią, gdy usiadł na stołku między jej nogami i zaczął badać ją wprawnymi rękoma.

- Proszę Cię, jesteś moją pacjentką, nie musisz się krępować. - Zaśmiał się cicho widząc wyraz jej twarzy i to jak bardzo starała się na niego nie patrzeć.

- To jednak trochę dziwne. - Odparła czując jego palce wewnątrz siebie. Miał delikatne dłonie.

- Wygląda na to, że wszystko jest w porządku... - Powiedział w skupieniu i zdejmując rękawiczki sięgnął po różdżkę i zaczął szeptać formuły zaklęć.

Był naprawdę uzdolnionym magomedykiem i ufała mu bezgranicznie jeżeli chodziło o jego wykształcenie i wiedzę.

- Z reguły kończy się to tak: zarodek słabo zagnieżdżony, łożysko przodujące, za mało wód... - Wyliczała beznamiętnie, ale przerwał jej stanowczo:

- Hermiono, zamilcz, proszę. - Mruknął i wpatrywał się w diagnozę, która magicznie pojawiła się na niezapisanym pergaminie.

- Czwarty tydzień, płód rozwija się prawidłowo. - Odparł zadowolonym głosem. - Przepiszę Ci pewien eliksir, w Stanach jest bardzo popularny w przypadkach, gdy kobieta ma za sobą kilka poronień. Do tej pory nigdy mnie nie rozczarował.

- O czym mówisz? - Zapytała z zainteresowaniem wciągając na siebie spodnie od dresu.

- O eliksirze wzmacniającym Transversus Bonum.

- Co za osioł wymyślił tę nazwę? - Zaśmiała się cicho. - Dobry płód, doprawdy...

- Mniejsza o terminologię, wywar z kwiatu daktylusa pomieszany z esencją Haldena daje naprawdę niesamowite rezultaty. - Odparł i uśmiechnął się do niej lekko. Lubił z nią rozmawiać, była cholernie inteligentna i mądra. I nadal bardzo mu się podobała mimo świadomości, że nosi w sobie dziecko tego tlenionego patafiana.

- Jeżeli uda Ci się doprowadzić tę ciążę do końca, obsypię Cię złotem. - Powiedziała poważnie. - Albo zrobię, co tylko będziesz chciał. Nigdy nie miałam wsparcia nikogo tak doświadczonego i zdolnego...

- Z chęcią Ci pomogę. - Odparł i jednym machnięciem różdżki doprowadził sypialnię do jej poprzedniego stanu. - Musisz się oszczędzać, żadnych gwałtownych emocji, czy nerwów.

Skinęła głową i przejechała dłonią po płaskim brzuchu. Nie mogła uwierzyć, że rosło w niej dziecko Dracona. Nie chciała mieć nadziei, żeby ból rozczarowania nie złamał jej serca, ale podświadomie nie mogła się powstrzymać - pragnęła dziecka najbardziej na świecie.

- Musisz wyznaczyć kogoś na Twojego tymczasowego zastępcę. - Powiedział do niej, gdy usiedli na tarasie popijając lemoniadę i delektując się sierpniowym słońcem.

- Myślę, że Greta dobrze się sprawdzi. - Odpowiedziała i przymknęła oczy czując ciepłe promienie na swojej twarzy. Shawn zapatrzył się na nią podziwiając jej piękno i żałując, że nie poznał jej w innych okolicznościach. - Albo Daniel, on też jest bardzo ambitny i ma dryg do zarządzania. - Dodała czując na sobie jego spojrzenie.

- Porozmawiam z nimi i zdecyduję, kto jest bardziej kompetentny. - Upił łyk lekko słodkiej lemoniady i westchnął cicho. - Nie mam za bardzo ochoty wracać do pracy... - Wyznał, na co zaśmiała się lekko.

- Jako mój szef mówisz naprawdę okropne rzeczy. Jako człowiek, bardzo dobrze Cię rozumiem, Shawn. - Powiedziała i usłyszała jego szczery śmiech w odpowiedzi.

W takim stanie zastał ich Draco, gdy wkroczył do ogrodu z niepewną miną zastanawiając się gorączkowo jak poszło badanie. Zamarł delikatnie na ich widok i zmrużył lekko oczy widząc jak ciemnowłosy facet uśmiecha się bezczelnie do jego narzeczonej.

- I co? - Zapytał nie siląc się zbytnio na grzeczność. Stanął przed nimi z dłońmi w kieszeniach i patrzył na nich wyczekująco.

- Wszystko w porządku. - Hermiona uśmiechnęła się słodko. - Shawn mnie zbadał i twierdzi, że jest duża szansa...

- Nie musisz leżeć jak kłoda cały czas, po prostu się oszczędzaj. - Powiedział i dodał z lekko złośliwym uśmiechem: - Na waszym miejscu wstrzymałbym się jednak z seksem do zakończenia pierwszego trymestru...

Była Gryfonka zarumieniła się odrobinę, ale Draco pozostał niewzruszony.

- Jak oceniasz szansę na powodzenie? - Zapytał poważnie i zmierzył mężczyznę uważnym wzrokiem.

- Trudno powiedzieć na tym etapie. - Shawn odparł szczerze. - Ale być może Twoje geny są silniejsze od tych należących do byłego męża Hermiony.

- Myślisz, że to ma znaczenie? - Utkwiła w swoim szefie zaciekawione spojrzenie.

- Na pewno. Być może tym razem właśnie się uda, bo zaszłaś w ciążę z innym mężczyzną. - Powiedział rzeczowym tonem.

Malfoy nadal miał ochotę go walnąć, bo zdecydowanie zbyt śmiało lustrował wzrokiem jego kobietę, ale dziecko było teraz najważniejsze. Jego duma może pocierpieć.

- Shawn zgodził się prowadzić moją ciążę. - Powiedziała z zadowoleniem, a on jęknął w duchu. To oznaczało, że będzie widywał tego amerykańskiego dupka o wiele częściej niżby sobie tego życzył.

- To miło z Twojej strony, Wright. - Draco rzucił lekko, ale nie mógł oprzeć się wrażeniu, że ten facet ewidentnie go nie lubił.

- Robię to dla Hermiony. - Odparł pozbywając Malfoya jakichkolwiek złudzeń. Ten kutas na nią leciał.

- Dziękuję. - Powiedziała i uścisnęła lekko jego rękę z wdzięcznością.

Gdy Shawn w końcu jednak postanowił wrócić do Munga, Draco posadził ją sobie na kolanach i przytulił ją delikatnie wdychając jej słodki zapach.

- Nie znoszę tego pajaca, ale jeżeli sprawi, że urodzisz dziecko to będę nosił go na rękach. - Wyznał i poczuł jak Hermiona odpręża się w jego ramionach.

- Shawn jest niesamowicie uzdolnionym medykiem. Jeżeli ma się udać, to tylko z nim, Draco. - Wyznała i pocałowała go czule w usta.

- Na kiedy przypada termin? - Zapytał cicho.

- Połowa kwietnia. - Odparła, ale dodała z wahaniem: - Kochanie, nie nastawiaj się proszę... Przechodziłam przez to już kilkukrotnie. Zawsze wszystko się sypało między dziesiątym a trzynastym tygodniem. - Wyznała smutno,

- Okej, nie nastawiam się. - Odpowiedział. - Pozwolę Ci urządzić dziecięcy pokój na tydzień przed porodem.

Roześmiała się wesoło i zmierzwiła palcami jego jasne włosy.

- Głupek z Ciebie, Malfoy.

- Ale Twój. - Odparł i posłał jej krzywy uśmiech.

Granger?! // DramioneWhere stories live. Discover now