- Yyy, pozwolisz mi zdecydować po śniadaniu? Z pustym żołądkiem ciężko mi się myśli. - Powiedziała szczerze, na co obaj jej towarzysze parsknęli śmiechem.

Niedługo potem na ogrodowym stole pojawiło się wystawne śniadanie przygotowane przez skrzata domowego o imieniu Wykrętek. Bardzo się ucieszył, gdy mógł przygotować posiłek aż dla trzech osób. Z reguły nie miał za bardzo okazji, żeby gotować, bo jego pan stołował się na mieście.

- Merlinie, jakie to pyszne... - Hermiona rozpływała się nad świeżym pieczywem posmarowanym grubą warstwą prawdziwego masła.

- Uważaj, bo pójdzie Ci w boczki. - Zabini rzucił wesoło na co w odpowiedzi pacnęła go w ramię i wepchnęła wszystko do buzi pokazując mu środkowy palec.

- No no, zachowuj się, Granger, bo popsujesz sobie opinię grzecznej dziewczynki. - Draco spojrzał na nią przekornie, na co wzruszyła ramionami i powiedziała:

- Mam to gdzieś. - I skupiła się na fantastycznej kawie, która cudownie rozgrzewała od środka swoją goryczą.

Blaise wpatrywał się w byłą Gryfonkę zafascynowany. Wystarczyły trzy dni z Malfoyem i już zaczynała pokazywać pazur. Był bardzo ciekawy, jak sytuacja się rozwinie...

- Okej, mogę z Tobą iść. - Zwróciła swoje zamglone spojrzenie na Dracona. - Tylko muszę wyskoczyć na Pokątną i się przygotować. - Mruknęła niespecjalnie uradowana. Nie znosiła zakupów i wizyt w salonach piękności. No i koniecznie musiała zrobić sobie kontakty. Nie mogła się pokazać publicznie w swoich okropnych okularach.

To był długi i intensywny dzień. Gdy w końcu zaaplikowała sobie eliksir na kaca, poczuła jak siły do niej wracają. Potem pożegnawszy się z Zabinim i Malfoyem, wskoczyła do kominka by wylądować u Madame Paskin w poszukiwaniu wieczorowej kreacji.

Sama właścicielka starała się jej doradzić, ale gdy w końcu natknęła się na odpowiednią sukienkę, była wyczerpana psychicznie.

"I po co mi to?" - Zastanawiała się gorączkowo czując jak obce kobiece dłonie czarują jej twarz nakładając na nią tonę kosmetyków i robiąc coś z jej włosami. "Po to, żeby wesprzeć Malfoya" - Odpowiedziała sama sobie zdając sobie sprawę, że zdecydowanie miała zbyt dobre serce. Rozstanie blondwłosego mężczyzny z narzeczoną średnio było jej sprawą, ale wiedziała, że w głębi duszy Malfoy odrobinę się przejął. Chyba chciała mu trochę pomóc.

Gdy wróciła późnym popołudniem do jego domu, nigdzie nie mogła go znaleźć.

Wzruszyła tylko ramionami i ruszyła do sypialni, żeby ubrać się w piękną czarną sukienkę otulającą jej ciało niczym druga skóra. Była długa, dopasowana i cholernie seksowna. Przynajmniej jak na standardy Hermiony.

- Łał, Granger... - Draco wpatrywał się w nią wielkimi oczami, gdy zeszła do holu po schodach wyglądając jak milion galeonów.

Uśmiechnęła się szeroko mile połechtana jego osłupiałą miną.

- Mogę być? - Zapytała przekornie kręcąc się dookoła własnej osi.

Malfoy przełknął ślinę nie mogąc oderwać od niej spojrzenia. Wyglądała tak elegancko i z klasą, że zabrakło mu słów.

Miała na sobie długą połyskliwą czarną suknię z głębokim dekoltem. Na stopy przywdziała wysokie sandałki na obcasie, a paznokcie u nóg miała pomalowane na czerwono.

Włosy skręcone były lekko i opadały miękkimi falami na jej plecy. Nie miała tych paskudnych okularów, ewidentnie przerzuciła się na soczewki, bo wpatrywała się niego przytomnym spojrzeniem. Jej twarz była ozdobiona kosmetykami - oczy miała podkreślone, policzki zaróżowione a usta pociągnęła czerwoną szminką. Wyglądała świetnie.

Granger?! // DramioneWhere stories live. Discover now