Siedziała tam na krześle, z głową zwróconą ku pięknemu widoku białego parku i nawet nie zareagowała na to, że ktoś wszedł do pomieszczenia. W długich białych włosach, jasnoniebieskich szpitalnych ubraniach oraz na tle sypiącego za szybami śniegu, przypominała Midoriyi zagubionego w tym okrutnym świecie anioła.

- Mamo... - odezwał się wreszcie cicho Shoto, przerywając nieprzyjemną ciszę, a starsza kobieta nieznacznie drgnęła, słysząc jego głos.

Odwróciła się powoli ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Jej szare oczy utkwiły w postaci Todorokiego, który powolnym krokiem zbliżył się do okna, przed którym siedziała.

- Och, Shoto... - odezwała się ciepłym głosem, wyglądając na naprawdę szczęśliwą tą niespodziewaną wizytą, a jej wzrok przeniósł się nagle na stojącego wciąż niepewnie przy drzwiach Izuku.

Ten uśmiechnął się nieznacznie, czując lekkie zakłopotanie. Był to pierwszy raz, kiedy Shoto zgodził się, by przyszedł odwiedzić z nim jego matkę, chociaż piegowaty już wcześniej wiedział bardzo dobrze o tym, dlaczego znalazła się w tym miejscu.

- O... Przyprowadziłeś przyjaciela - dodała równie spokojnym tonem, odwzajemniając uśmiech bohatera numer jeden, który poczuł rozgrzewającą jego serce ulgę.

- Tak... - odparł, uśmiechnięty słabo białowłosy, zmieniając zestarzałe kwiaty w wazonie stojącym na parapecie na te, które przyniósł.

*

Było już po siedemnastej, kiedy Izuku oraz Shoto opuścili teren szpitala. Od tego momentu nie odezwali się do siebie żadnym słowem. Nie dlatego, że coś się stało, ale raczej zwyczajnie nie odczuwali takiej potrzeby.

Przynajmniej ich humor trochę się poprawił i teraz dwójka mężczyzn uśmiechała się szczerze, słuchając popularnej świątecznej piosenki z radia, które Midoriya od razu pogłośnił. Tym razem, to czerwonowłosy zasiadł za kierownicą.

Deku po chwili zaczął cicho śpiewać, mimo że nie znał połowy tekstu i zerkał przy tym z rozbawieniem na Todorokiego. Białowłosy starał się zachować powagę i skupić bardziej na drodze, która była dziś mniej zatłoczona, niż zwykle, ale za to bardziej śliska, jednak Izuku skutecznie go rozpraszał, więc Shoto i tak co chwila śmiał się i spoglądał na piękny uśmiech swojego narzeczonego.

W takich chwilach Todoroki chyba najbardziej odczuwał, jak wielkie spotkało go szczęście.

- Nie mogę się doczekać, aż dojedziemy. Jestem już taki głodny... - westchnął Izuku, kiedy ostatnie nuty piosenki ucichły i zastąpił je głos spikera, który zapowiedział najnowsze wiadomości.

Midoriya niechętnie wbił wzrok w radio i na powrót je przyciszył. Nie chciał, żeby jakieś złe informacje psuły mu świąteczny nastrój.

Jego szmaragdowe oczy skierowały się na GPS, który wskazywał, że przed nimi jeszcze długa droga. Matka zielonowłosego nie mieszkała w samym Tokio, jak oni, gdzie przeprowadzili się wspólnie po otworzeniu agencji. Żyła ona teraz samotnie, wciąż w tym samym mieście i bloku, a Midoriya starał się odwiedzać ją choć raz na jakiś czas. Zdecydowanie częściej rozmawiał z nią przez telefon i pisał.

- Możesz zasnąć, obudzisz się na miejscu - zaproponował mu Shoto.

Powiedział to tak przyjemnie, że Izuku z pewnością by zasnął, o ile Todoroki zgodziłby się mu coś jeszcze poopowiadać. Nie miało znaczenia co, mogło dotyczyć nawet niezałatwionych spraw w ich agencji czy jakiejś nowej sprawy, którą dostaną zaraz po świętach, byle tylko słyszeć jego kojący głos.

'' Miłość przetrwa... Wszystko. '' | Tododeku | BNHA/MHA | [Poprawione]Where stories live. Discover now