Ok, dzisiaj to KOMPLETNA porażka. Jak zawsze tydzień przed okresem mam baaardzo duże ciśnienie na słodycze i tym razem nie dałam rady odmówić tacie. Zjadłam 6 ciastek półfrancuskich z czekoladą. Po 4 myślałam, że mój brzuch umrze, ale po godzinie przeszło i zjadłam kolejne 2! Nie wiem czy się śmiać czy płakać z zażenowania.
Ogólnie wymyśliłam rano, że zrobię sobie ten dzień bez liczenia kalorii, na spokojnie i bez ciśnienia, ale zjadłam te ciastka i ten plan poszedł się jebać.
Więc moja dzisiejsza porażka :
*6 ciastek - 180g -> około 600kcal (nic tylko się zapaść pod ziemię)
*jabłko - 31 kcal
*Obiad:
-kluski śląskie - 100g -> 127kcal
-kurczak w sosie kokosowym - 80g -> 94kcal
-kawa - 350ml -> 4kcal
-mleko skondensowane - 15ml -> 48 kcal
-cukier - 5g -> 19 kcal
*shake waniliowy - 200ml -> 163kcal
*oshee runners - 750ml -> 180kcal
skończyła mi się woda, a piję tylko nałęczowiankę -_-
wypiłam z 50ml wody.
*Zjedzone + wypite 1264kcal
*Spalone około 307kcal
Dawno tyle kalorii nie przyswoiłam! PORAŻKA
Niby mam nie przekraczać 1442kcal, ale zazwyczaj nie przekraczam 1000kcal, a tu coś takiego!
STAI LEGGENDO
dzienniczek?
CasualeTak więc postanowiłam spisywać moje dni w aspekcie jedzeniowym. Nie chcę nikogo namawiać do niczego. Chcę po prostu ponarzekać na to jak wyglądam