2nd dec × advent callendar

982 65 16
                                    

A. Wellinger & S. Leyhe

Oblizałem spierzchnięte wargi, próbując doprowadzić je do porządku. Minusowa temperatura sprawiła, że stały się one szorstkie i wręcz twarde. W pośpiechu przetrząsałem kieszenie, w poszukiwaniu kluczy, co chwilę rzucając pod nosem ciche przekleństwa. Jak niczego innego, pragnąłem teraz wejść już do ciepłego domu i schować się pod kocem z kubkiem gorącej kawy. Odetchnąłem z ulgą gdy końcu odnalazłem wymarzony przedmiot i wsunąłem go w dziurkę od klucza. Przekręciłem go w lewo, jednak nic się nie stało. Westchnąłem zirytowany. Moje kilkuminutowe poszukiwania na nic się zdały - dom był otwarty. Najwidoczniej Andras zdążył wrócić do domu przede mną.

Wszedłem do środka, zdejmując z szyi czerwony szalik. Od razu uderzyło we mnie przyjemne ciepło. Westchnąłem z przyjemności - tutaj czułem się dużo lepiej niż na tym mrozie. Zrzuciłem buty ze stóp, ustawiając je na stojaku i odwiesiłem czarny płaszcz na wieszak. Szalik razem z rękawiczkami odłożyłem do wiklinowego kosza stojącego na komodzie. Korzystając z okazji, spojrzałem w lustro wiszące nad meblem. Krótko mówiąc - wyglądałem źle. Chcąc choć trochę poprawić swój wygląd, przeczesałem palcami włosy przyklapnięte od noszenia czapki. Nie przyniosło to żadnego skutku, więc tylko wzruszyłem ramionami i wszedłem w głąb domu.

– Andi, wróciłem! – krzyknąłem, jednak nie otrzymałem żadnej informacji zwrotnej. – Andreas! – dalej cisza.

Zmarszczyłem brwi, przecież dom był otwarty, a jego buty stały w przedpokoju. Zajrzałem do kuchni - znalazłem w niej tylko garnek z gorącą zupą, salon także świecił pustkami, tylko włączony telewizor przegrywał ciszę. Westchnąłem, decydując się podjąć dalsze poszukiwania. Wspinając się po schodach, nasłuchiwałem czy przypadkiem nie usłyszę jakiś odgłosów, które mogłyby doprowadzić mnie do miejsca, w którym przebywał Wellinger. Niczego takiego jednak nie usłyszałem, dlatego też w pierwszej kolejności postanowiłem udać się do naszej sypialni. Pierwszym co zobaczyłem, gdy wszedłem do pomieszczenia był Andreas, a właściwie tylko jego włosy. Burza złotych kosmyków wylewała się z pod kołdry. Chłopak leżał na boku z połową twarzy ukrytą w poduszce. Gdzieś w jego nogach leżał skulony czarny kotek. Oboje spali, oddychając miarowo. Na ten widok uśmiechnąłem się rozczulony, siadając na skraju naszego łóżka. Lekko zsunąłem kołdrę z twarzy chłopaka i odgarnąłem włosy z czoła. Był przeuroczy. Przyglądałem się jego twarzy, na której w tym momencie malował się tylko spokój. Rzadko kiedy byłem świadkiem takiego zjawiska, więc teraz śmiało mogłem, a nawet musiałem się napatrzeć. Nie odwracając wzroku, podparłem się ręką na materacu, jednak kiedy tylko się na niej oparłem, pokój wypełnił nieprzyjemny dźwięk gnieconego plastiku. Szybko zerknąłem na Andreasa czy hałas go nie obudził, ale kiedy zobaczyłem, że ten dalej śpi w najlepsze, zmarszczyłem brwi i uniosłem kołdrę do góry. Chciałbym powiedzieć, że pod nią zobaczyłem coś, czego w ogóle się nie spodziewałem, ale znając Andreasa to, co tam znalazłem nie zdziwiło mnie ani trochę. Nic dziwnego, że spał jak zabity. Musiał czuć się naprawdę niedobrze, skoro zjadł na raz wszystkie czekoladki ze swojego kalendarza adwentowego.

– Oj co my mamy z tym Andim, kitku? – westchnąłem, kiedy obudzony futrzak wpakował się na moje kolana.

Głaskałem go przez chwilę, z uśmiechem słuchając jak ten cicho mruczał. Mogłem śmiało powiedzieć, że ten mały kotek był najlepszym przyjacielem Andreasa. Nigdy nie widziałem, żeby chłopak troszczył się o kogokolwiek tak bardzo jak o niego i działało to w drugą stronę. Kot wielu osobom nie pozwalał zbliżać się do naszego Andiego, co było naprawdę komiczne. Szczególnie nie lubił Markusa, ze wzajemnością... Eisenbichler nigdy nie mógł wyjść z naszego domu bez choćby jednego zadrapania, a zważając na to, iż razem z Richim są u nas częstymi gośćmi, mógłbym się założyć, że gdyby od niego to zależało, kota już dawno nie byłoby z nami. Na szczęście nie zależało, bo nie wyobrażam sobie jak Andi czułby się po stracie Lili. Westchnąłem i biorąc kotkę na ręce, wyszedłem z sypialni.

– Chodźmy zrobić Andiemu herbatę, na pewno przyda się mu, kiedy się obudzi – szepnąłem do Lili, na co ta odpowiedziała mi miauknięciem.

{632 słowa}
🎄🎁🎄🎁🎄🎁🎄🎁🎄🎁🎄🎁🎄🎁

Tradycyjnie zaczynamy Lellingerem!
Jak się wam podoba?

All I want for Christmas - ski jumping one shots - christmas series 19'Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz