16.

2.7K 213 39
                                    

Przypomnieć?

Madelyn nie zapomniałaby swoich największych życiowych błędów, na które poświęciła ostatnie pięć lat, służąc Tom'owi. Przecież oddała mu się w stu procentach, pracowała ciężko, aby jego rząd sprawnie funkcjonował, mimo znania wielu tajemnic, zawsze trzymała język za zębami i przede wszystkim jako jedyny człowiek na tej ziemi, obdarzyła go szczerą miłością, którą Riddle podeptał jak garstkę śmieci. 

Cofnęła się o krok, pociągając nosem. Czemu w ogóle postanowiła go pokochać? Bo on nie miał żadnej rodziny, ani przyjaciół, ale tu nie chodziło o wielkie współczucie. Madelyn chciała wślizgnąć się na miejsce tej jedynej osoby i kochać go do skończenia świata, jednak... Kiedy go poznała miałam nieco ponad siedemnaście lat.

Była wtedy głupia i naiwna. Wystarczyło kilka fałszywych słów Tom'a, kilka niewinnych pocałunków i kilka prywatnych rozmów, aby panna Royson zdecydowała, że chce być u jego boku do końca. Wykorzystał to, że została na świecie całkiem sama i to, że spodobała jej się czarna magia.

— Nie musisz — powiedziała cicho, odwracając się do niego plecami. Postanowiła nie rezygnować z ciepłej herbaty, a też pozornie zwykłe zajęcie mogło dać Riddle'owi do zrozumienia, że ciemnowłosa nie życzy sobie jego towarzystwa.

Wpatrzyła się w czajnik, który bulgotał, wiedząc doskonale, że Tom wciąż jest w salonie. Pomyślała, że czegoś chce, jak na przykład kolejnej męczącej dla niej nocy, albo po prostu pragnął nadzwyczaj w świecie powiedzieć jej coś złośliwego. 

Miała jeszcze inny problem, bo w końcu widział ją z Floyd'em. Co jeśli zrobi mu krzywdę? Albo odkryje, że ona i Floyd to nie przelotne zauroczenie, tylko spisek przeciwko niemu? Wtedy zamorduje ją w jakiś okrutny i bolesny sposób. 

Oczami wyobraźni widziała jak ją torturuję i pozwala na to patrzeć wszystkim, którzy zechcą. Widziała swoją śmierć, która była dla niej obca, a ta w męczarniach — przerażająca. 

— Madelyn — usłyszała jego ostre upomnienie, orientując się, że woda głośno gwiżdże. Machnięciem ręki wyłączyła płomień pod czajnikiem. Ignorując jego świdrujące spojrzenie zaparzyła sobie herbatę, zaciągając się pięknym zapachem malin. Nie miała tylko cukru, bo cały zużyła do ciasta, a stan jej pieniężnych zasobów wynosił mniej niż zero. 

— Mam coś na twarzy? — spytała zdenerwowana, bojąc się nawet zamieszać herbatę, ponieważ pod jego obserwacją wszystko stawało się trudne do wykonania, a przy tym stresujące.

— Trzęsiesz się — zauważył, aczkolwiek nie wydawał się być specjalnie zmartwiony. Czy kiedykolwiek był? 

— Robię tak za każdym razem, gdy muszę przebywać blisko ciebie. To jest już naturalne — zadrwiła, wymijając go w wejściu do kuchni ze szklanką gorącej herbaty. Usiadła w swoim fotelu, okrywając się kocem, bo nie płaciła za dodatkowe ogrzewanie, a zaraz miała być zima i z dnia na dzień było coraz gorzej. Nawet w łóżku spała w swetrze, pod dwoma kołdrami.

Nie zamierzała prosić Toma o pieniądze, bo jego pasją było patrzenie na jej problemy. Natomiast za bardzo wstydziła się, aby pożyczyć pieniądze od Mulciber'a i Grace. 

Patrząc w okno, czekała aż Riddle wreszcie ją zostawi, ale on wciąż był w jej mieszkaniu, bo go czuła. Nie wiedziała czy został w kuchni, czy sobie zwiedza, ale wiedziała, że jest. Gdyby nie on, mogłaby sobie rozmyślać z rumieńcami na policzkach o krótkim spacerze z Floyd'em, ale teraz w jej głowie był Tom. 

— Potrzebujesz czegoś konkretnego? — westchnęła, kiedy ten stanął nad nią, patrząc jak ciemnowłosa pije. 

— Mam spotkać się z nim osobiście, czy powiesz mi co się z nim łączy? — spytał tak lodowato, że panna Royson zadrżała. Zeszli na bardzo niebezpieczny temat, który sprawiał, że Madelyn nie wiedziała czy dożyje jutra. Tom mógł od zaraz wejść do jej głowy i wiedzieć wszystko.  

Madelyn | Tom RiddleWhere stories live. Discover now