~15~

359 18 11
                                    

*Morgan*
Aktualnie siedziałam zdenerwowana na kanapie w kwaterze. Ja i Annie nie miałyśmy gdzie się podziać w dodatku gdy cokolwiek chciałam powiedzieć Ray dorzucał do tego jakiś głupi komentarz o naszej "samodzielności". Siostra aktualnie próbowała jakkolwiek nakłonić Henryka do rozmowy lecz ten cały czas ją zbywał mówiąc, że pracuje lub musi coś naprawić.

Nawet nie zauważyłam gdy obok mnie usiadł Schwoz. Dziwny z niego typ ale trzeba przyznać, że stworzyłby mikrofalówkę, która grzeje jedzenie, a nie talerz.

Spojrzałam na niego pytając gdy ten założył mi coś na głowę i zaczął coś cykać na jakimś urządzeniu.

– Nie umre od tego? – zapytałam się dotykając tego czegoś co psuło mi fryzurę.

– Na pewno jest bezpieczniejsze niż napad na bank – mruknął Ray przechodząc obok. Przewróciłam oczami i po chwili poczułam jakiś dziwne mrowienie w głowie.

– Ta maszyna wysyła fale elektromagnetyczne do twojego mózgu dzięki czemu będę mógł zobaczyć czy jest tam płat odpowiadający za wasze moce – wytłumaczył cały czas patrząc na ekran w tym urządzeniu.

– Rentgen działa tak samo – odpowiedziałam krzywiąc się na nieprzyjemne uczucie.

– Ale to wymyślił ktoś inny niż ja – mruknął niezadowolony – więc znalazłem coś co działa podobnie i w dodatku mój wynalazek zajmuje mniej miejsca

Już nic nie mówiłam tylko czekałam aż skończy robić to co robi. Patrzyłam na sfrustrowana brunetkę, którą cały czas ignorował Henryk.

– Daj spokój Annie – powiedziałam patrząc na nią z politowaniem – widzisz, że on nie chce z tobą rozmawiać

– Cisza! – krzyknął do mnie Schwoz. Nie odzywałam się już tylko czekałam aż zdejmie mi to ustrojstwo z głowy.

Gdy wreszcie to nastąpiło wstałam zabierając, kurtkę i wyszłam z kwatery nie reagując na wołanie innych. Miałam pewien plan, o którym nikt nie mógł wiedzieć.

Planowałam wejść do naszego domu oo kilka potrzebnych rzeczy do przeżycia. Jakieś ubrania, bielizna i słuchawki aby nie słuchać ciągłego jazgotu Raya.

Było to dość niebezpieczne patrząc na to, że najpewniej znajdował się tam Drex. Ale czego się nie robi dla słuchawek i ubrań. Można przy tym zginąć lub poważnie przy ty ucierpieć ale kto by na to zwracał uwagę.

Szłam chodnikiem, aż w końcu stanęłam przed naszym domem. Robił wrażenie ale mieszkanie pod jednym dachem z bandytą wcale nie jest ciekawe. Spojrzałam przez okno chcąc dowiedzieć się czy ktoś jest w środku. Światło było zgaszone więc w razie czego było bezpiecznie.

Poszłam na tyły domu wiedząc, że tam zawsze są otwarte drzwi. Jeszcze nigdy się nie spotkałam z czymś takim ale skoro są to trzeba korzystać. Weszłam do środka i po cichu skierowałam się na górę. Szybko zapakować rzeczy w plecaki i spadać.

Weszłam do naszego pokoju i od razu dorwałam się naszych toreb. Wrzucałam tam po kolei wszystkie ubrania z szafy. Słuchawki schowałam do kieszeni, żeby nie szukać ich potem w stercie ciuchów.

Gdy wszystko było gotowe jeden plecak ubrałam, a drugi wzięłam do ręki. Już miałam schodzić na dół gdy usłyszałam męski głos.

– Nie ruszaj się – zagroził mężczyzna celując do mnie jakąś bronią – chyba, że chce zginąć twój wybór

– Co ci to da gdy mnie zabijesz? – zapytałam odwracając się w jego stronę. Wiedziałam, że może uznać to za ruch, bo nim był ale jednak wole rozmawiać twarzą w twarz.

– Satysfakcję – zaśmiał się szyderczo podchodząc bliżej – myślisz, że pokona mnie piętnastoletnia dziewczyna?

– Na to wygląda – mruknęłam rzucając plecak na ziemię. Wiedziałam, że szybko stąd nie wyjdę.

– Zaprowadzisz mnie do kryjówki kapitana albo ty i twoja siostra pożegnacie się z życiem – warknął popychając mnie w stronę schodów – wreszcie zemszczę się na Rayu

– Dlaczego miałbyś się mścić? – zapytałam schodząc powoli po schodach. Pomimo, że Annie siedziała w kwaterze będąc niezniszczalną to i tak się martwiłam, że Drex coś jej zrobi.

– Naprawdę nie wiesz całej prawdy? – zapytał spychając mnie z schodów przez co spadłam na ziemię rozcinając sobie brew. Syknęłam przykładając sobie dłoń do rany chcąc zobaczyć czy jest źle. Na ręce miałam sporą ilość krwi więc brew pewnie wcale nie wygląda lepiej – wstawaj!

Niechętnie wstałam z podłogi i szłam w stronę wyjścia. Wiedziałam, że przyjście tutaj było głupim pomysłem ale nie miałam wyboru. Rzeczy były nam potrzebne.

Mężczyzna raczej wiedział gdzie jest kryjówka Raya. W końcu był jego pomocnikiem więc nie raz tam bywał.

– A do czego niby ci jestem potrzeba – zapytałam gdy Drex ukrył broń na moimi plecami tak aby nikt nie wezwał policji – wiesz gdzie jest kwatera

Blondyn nic nie odpowiedział na co przewróciłam oczami. Zastanawiało mnie to o jaką prawdę mu chodzi. To, że nie jest naszym ojcem wiemy już dawno.

Invincible Twins || Niebezpieczny Henryk || Where stories live. Discover now