8. I Can Breathe Again

1.1K 85 2
                                    

Hala na przedmieściach Londynu była ogromna. Na środku ogromny ring, a wokół niego jeszcze większe trybuny. Louis porównywał to miejsce z pubem, jednak tutaj wszystko było obszerniejsze. Patrzył na migające światła od telefonów, na ludzi, którzy przemieszczali się między siedzeniami, by wyjść albo wrócić na swoje miejsce. Było tłoczno i wtedy Louis zrozumiał, że prawdopodobnie on był jednym z tych nielicznych, których boks nie pasjonował. W boksie obchodził go tylko Harry.

I prawdopodobnie stresował się walkami Harryego bardziej niż on sam, ale nie wyobrażał sobie tego, że mogłoby go tu zabraknąć. Chciał patrzeć jak pokonywał każdego swojego przeciwnika (bo nie brał pod uwagę żadnej innej opcji) i podzielać jego szczęście.

- Proszę – Niall pojawił się obok niego, podając mu wodę. Wyszli z głównej hali, żeby znaleźć się w równie ogromnym holu. Louis rozglądał się co chwilę, by upewnić się, że w ich stronę nie zmierzał Harry. Do walki chłopaka zostało sporo czasu, a teraz wykonywał jakieś rutynowe czynności przed walką.

- Harry mówił, że musi zacząć więcej jeść – powiedział Louis i spojrzał na Nialla. – Dlaczego?

Chłopak spojrzał na szatyna i chwilę zastanowił się nad odpowiedzią.

- Bo zwiększyliśmy liczbę i intensywność treningów – wytłumaczył. – Jego waga musi stać w miejscu.

Louis nie za bardzo rozumiał. Zagłębiając się w to, co pisali w Internecie, doszedł do wniosku, że coś takiego może zadziałać, ale nie na długo. Po chwili stwierdził, że on nie jest specjalistą w tej dziedzinie i Niall musiał wiedzieć co dla jego przyjaciela – jako również boksera – jest najlepsze.

- Dlaczego akurat teraz? – dopytywał.

- Bo zbliżają się mistrzostwa i...

Louis jednak przestał słuchać. Jego głowa automatycznie przekręciła się w bok i zobaczył Stylesa idącego w ich stronę. W dłoni trzymał butelkę z wodą, a na twarzy miał wymalowany niepokój pomieszany ze zdenerwowaniem.

- Co się stało? – zapytał Louis i zauważył u Nialla to samo zdezorientowanie. Harry tylko chwycił jego rękę, sprawiając, że szatyn wstał. Wzruszył ramionami w stronę Nialla i dał się prowadzić Harryemu, mimo szoku. Nie był pewien czego się spodziewać, jednak wyraz twarzy bruneta nie wskazywał na nic pozytywnego.

- On tu jest – wyszeptał, kiedy znaleźli się w szatni, a Louis uznał, że musiała być to jakaś prywatna szatnia Stylesa, skoro z taką łatwością tu wszedł.

- Jeremy?

Na twarzy Harryego wyraźnie uwydatniło się zdziwienie, przez to, z jaką łatwością Louis przywołał to imię i trafił w osobę, którą Harry miał na myśli. Mężczyzna, widząc bruneta w takim stanie, bez wahania stwierdził powód. Louis, odkąd Jeremy nawiedził go po wyjściu z jego pracy, nie poruszył tej kwestii i Harry nie wiedział o tym nieplanowanym spotkaniu.

- Tak – westchnął.

- Chcesz o tym porozmawiać? – zapytał delikatnie i dotknął jego ramienia. Wzrok Harryego powędrował na twarz Louisa. Niższy dostrzegł wahanie, a emocje niemal wypłynęły na wierzch. Mógł dostrzec, jak Harry analizował wszystko i chciał zabrać choć połowę bólu, jaki zapewne czuł chłopak. Kiedy zobaczył minimalne kiwnięcie głową, nie sądził, że poczucie tak dużej ulgi i szczęścia jest możliwe. – W porządku. Usiądźmy – wskazał na długą ławkę.

- Dziwnie jest mi mówić tobie o moim byłym chłopaku – uśmiechnął się lekko Harry.

- Jeśli nie chcesz nie musimy...

Let Me Take Care Of You - Larry FanfictionWhere stories live. Discover now