Rozdział 17

161 14 17
                                    

Następne wydarzenia potoczyły się tak szybko, że nikt nie byłby w stanie opisać ich dokładnie. Gdy tylko Ezra z Corranem zniknęli z pola widzenia reszty, zza zakrętu wyłoniła się masa szturmowców w nowych, zmodernizowanych zbrojach. Zaczęli ostrzeliwać dwójkę wrażliwych na Moc istot, nie zważając na liczne trupy w swoich szeregach. Ich pociski były celne, więc tylko niewielki ich odłam ginął od odbitych przez użytkownik Mocy wiązek. Ich przeciwnicy byli za szybcy by nadążyć z precyzyjnym odbijaniem wszystkich. Nieubłaganie podchodzili coraz bliżej, ale pomoc nie nadchodziła…

Gdzie jesteś, Ahsoka? – pomyślała zrozpaczona Kathleen.

~~~

Tymczasem Togrutanka cierpliwie pozbawiała broni techników i oficerów za pomocą wrodzonego talentu do telekinezy. Cały czas pozostawała pod, jak go nazwała, “płaszczem Mocy”. Gdy miała pewność, że nikt już nie ma przy sobie broni palnej, wyszła z ukrycia i donośnym głosem zawołała:

– Admirale Thrawn, poddaj się.

Choć nerwy Chissa były utrzymywane pod kontrolą ostatkiem silnej woli, odwrócił się ze stoickim wręcz spokojem i spojrzał na niespodziewanego intruza z rezerwą. 

Sekundę później wykonał gwałtowny ruch ręką, próbując wyciągnąć ukrytą broń. Jakież było jego zdziwienie, gdy natrafił na pustkę!

– Oddaj kryształ. – zażądała, w napięciu przyglądając się twarzy Mitth'raw'nuruoda.

– Jeśli zaraz się nie cofniesz, Jedi, użyję jego mocy przeciw tobie. – zagroził, rzucając jej wściekłe spojrzenie.

I wtedy stało się coś, czego Admirał nie zapomniał nigdy, aż do końca swego krótkiego życia. W tej krótkiej chwili był skłonny uwierzyć, że Moc rzeczywiście istnieje, a że jej siła jest najpotężniejsza we wszechświecie.

Oczy Togrutanki zaszły mgłą, by po chwili rozświetlić się blado złocistym światłem. Cała postać kobiety uniosła się nad ziemię, a emanującą z niej energię było wręcz widać. Światłość błyszczała jasno.

Postać przemówiła nieznanym dotąd zebranym głosem.

– Ja, Światłość z Mortis nakazuję ci, Thrawnie, synu Mithriona, oddać własność należącą do mego ojca pod groźbą skazania na wieczne męki z ręki mego brata, Syna z Mortis, uosobienia Ciemnej Strony Mocy. Nie pozwól, by chaos i zło rozprzestrzeniło się na stałe w Galaktyce. Nie daj się zniewolić. Zwróć to, co należy do mnie – rzekł tajemniczy głos, po czym telekinezą przyciągnął do siebie kamień. Thrawn nawet nie zaprotestował. Trwał w niemym osłupieniu, sparaliżowany strachem. Jakaś nieznana dotąd siła nie pozwoliła mu się ruszyć, choć czuł, jak ona się rusza. Tak. Czuł każdy jej ruch, czuł, jak unosi się dookoła, jak przenika wszystkie żywe istoty, jego także.

Lecz nic nie może trwać wiecznie. Postać opadła, a Ahsoka znowu stała się Ahsoką. Thrawn na nowo poczuł pustkę, którą czuł od zawsze. Cudowne uczucie zniknęło. A on nie miał kryształu, który zapewniał zwycięstwo Imperium.

– Niee! – krzyknął, po czym nie bacząc na resztki godności rzucił się na Togrutankę. Ta jednak była szybsza. Niewyjaśnionym dla niego sposobem odepchnęła go niewidzialną siłą, po czym wybiegła z mostka i zablokowała drzwi. Zaraz przywołał się do porządku. Chrząknął, a interesujące obiekty takie jak buty czy posadzka na nowo zaintrygowały imperialnych oficerów.

~~~

Ahsoka dobiegła w ostatniej chwili. Kathleen i Luke nie mieli już gdzie się cofać, a odległość dzieląca ich od szturmowców wynosiła może trzy metry. Togrutanka była jednak mistrzynią fechtunku, w czym zaraz miała uświadomić biednego mistrza Skywalkera Juniora. Wybiła się w powietrze, wykonując w nim fikołek, a gdy znalazła się już centymetry od blasterowych luf, dała pokaż swoim umiejętnościom. Nie zastanawiała się nawet nad tym, co robi. Po prostu pozwalała, by Moc sterowała jej ruchami i cięciami mieczy.

✓Ahsoka III - W nieznane |WT|Where stories live. Discover now