VI

274 26 26
                                    

Niedziela rano. Ostatni dzień wolności. Muszę się nim nacieszyć.

Podniuslm się do siadu i przetarłam zaspane oczy. Przed nimi ukazał mi sie android.
Stał tam gdzie stał wieczorem.
W takiej samej pozycji.
I patrzył się na mnie....
Okey, to jest trochę creepy.

- Dziendobry Gabriello. Jak minęła ci noc? - zapytał Nines mierząc mnie wzrokiem.
- Byłeś tu. Sam sobie odpowiedź - wstałam i się przeciągnęłam.
- Czy twój organizm wypoczął na tyle aby już wstać z łóżka?
- No niewiem.... Sprawdźmy.

Podparłam się na rękach i zacisnęłam oczy udając, że próbuje z całej siły wstać. Pp chwili jednak wypuściłam powietrze i spojrzałam na niego.

- Nic z tego. - chamski uśmiech.
- A więc będę zmuszony zanieść cię do lazienki na własnych rękach. - powiedział android, po czym wziął mnie na ręce i podniósł.
- Co?! Nie! Puszczaj! Nie chce..... - zamilkłam i zaczęłam mruczeć czując jak Nines orzeczesuje moje krótkie włosy palcami.

Milczałam już resztę drugi, aż puszka nie postawiła mnie na ziemi w łazience.

-Przyniosę Ci czyste ubrania - wyszedł.
- Tylko coś czarnego! - zawołała za nim i zaczęłam się rozbierać.

Po chwili zakluczyłam drzwi i zaczęłam poranną rutynę.

W połowie mycia zębów usłyszałam pukanie do drzwi. Byłam goła. Wyplułam szybko pianę z ust i odwróciłam się w stronę drzwi.

- Zostaw pod drzwiami i odejdź!
- Tak jest - usłyszałam w odpowiedzi.

Wypłukałam usta, po czym podeszła do drzwi i scholowałam moje ubrania do srodka, ponownie zamykając na klucz.

- Co my tu mamy... - powiedziałam sama do siebie, jak to miałam w zwyczaju.

Tak wiem, ludzie mówią że to choroba i wogóle.... Ale ja po prostu tak robię i nic z tym nie poradzę.

Wracając. Android przyniósł mi biała koszule i czarne spodnie. Mówiąc coś czarnego, miałam na myśli cy czarny ubiór. Westchnęłam cicho i zaczęłam się ubierać. Stanęłam przed lustrem i uśmiechnęłam się do siebie w lustrze.

Z krótkimi włosami czułam się o wiele lepiej. I miałam nadzieję że przeżyje spotkanie z ojcem.

~~~~~

Podczas śniadania powiedziałam Eliemu że wychodzę i niewiem kiedy wrócę. Jednak stało się to, czego najbardziej się obawiałam...

- Po co mam go brać ze sobą?? - zapytałam zbulwersowana.
- Mówiłem Ci już ze to badania. Po za tym będę miał pewność że nic Ci się nie stanie. - wyjaśnił Eli i skończył jeść ostatniego naleśnika.
- Ale brat noooo..... - Jękłam niezadowolona.
- Idziesz z nim albo wcale. - postawił ultimatum kujon.

Chwilę ciszy.

- Jeb się. - powiedziałam i również skończyłam naleśnika - i nie mów że nie masz z kim, bo masz damską puszkę.
- Nie mów tak. - posprzątał talerze, które po chwili zaczęła myć Chloe.
- Będę mówił co chce - pokazałam język.
- Chyba 'mówiła' - poprawił mnie.
- Wcale nie. Będę mówił i robił co chce. I jeśli będę Chciał to będę mówił w formie męskiej.

Eli patrzył na mnie przymrużająć oczy, a ja dumna z siebie odeszłam kawałek od stołu.

- I co? Zatkało? - zapytałam z chytrym uśmiechem.
- Założę się że nie wytrzymasz mówiąc w formie męskiej do wieczora. - powiedział ni z gruchy, ni z pietruchy.
- Co? Nie wierzysz we mnie? ~ a więc zakład. Będę mówił w formie męskiej. Ba! Nawet mogę udawać chłopaka! Będę się przynajmniej lepiej czuł - przeszły mnie dreszcze.
- A więc zakład - uśmiechnął się Eli, dopijając kawę.

Podobał mi się ten pomysł, tym bardziej że już kiedyś myślałem nad zmianą płci. Jednak gdy ojciec o tym usłyszał..... Uh... Nie chcę sobie o tym przypominać. W każdym razie, od teraz chloapakiem. I mój dzień już stał się szczęśliwszy ^^

~~~~~

Wyszedłem z domu razem z puszką. Nie odzywał się, od kąd pożegnał mnie w łazience. Spojrzałem na niego. Musiałem podnieść głowę do góry, ponieważ był prawie o głowę wyższy. Ne podobał mi się ten fakt. Podkreślał jaki niski jestem.... Bleh.

- Co tak milczysz puszko?

Spojrzał na mnie. Jego diida była żółta.

- Jak mam na ciebie mówić? - zapytał, a ja zwolniłem kroku.
- No cóż.... Może po prostu męska wersja mojego imienia. Gabriel. W skrócie Gab.
- Tak jest, Gabriel.

Uśmiechnąłem się szerzej. Naprawdę mi się to podobało. Czułem się o wiele lepiej kiedy nie musiałem myśleć o sobie jak o kobiecie.

- Gdzie idziemy?
- Spotkać się z moimi znajomymi. Allenem i Tiną - odparłem patrząc przed siebie.
- Jasne.

Spojrzałem na niego, ale po chwili znowu przed siebie. Gdy byliśmy już blisko parku, zauważyłem moich przyjaciół i zacząłem do nich machać.

Tina spojrzała na mnie podejżliwie, jednak po chwili zrobiła głośne gasp, i podbiegła do mnie przytulając.

- Boże co ty zrobiłaś z włosami?! - wręcz wykrzyczała dziewczyna - Prawie cię nie poznałam!

Zaśmiałem się tylko.

- Ściąłem. Wczoraj byłem u fryzjera.
- 'Ściąłem'? 'Byłem'? - zapytał Allen.
- Ta....to taki zakład z bratem że wytrzymam cały dzień mówiąc w formie męskiej. I szczerzę.... Podoba mi się - uśmiechnąłem się.
- To jak mamy teraz na ciebie mówić? - zapytał chłopak patrząc na mnie.
- Mówcie Gab. - powiedziałem odpychając lekko Tine.
- Gav? To od Gavin? - zapytała dziewczyna.
- On powiedział Gab. - poprawił ją Allen - Zapewne od Gabriel.
- Hm..... Ale Gav lepiej wmówić. I lepiej brzmi - zauważyła dziewczyna.
- Racja. - powiedziałem - A więc mówcie Gav ^^ - uśmiechnąłem się do nich.
- A więc mam mówić na ciebie Gavin? - odezwał się android.

A przez chwilę było tak pięknie. Zapomniałem o jego istnieniu.

Tina i Allen spojrzeli na Ninesa.

- On jest z tobą? - zapytał Allen - Czyżby twój brat dał ci opiekunkę?
- Czemu ma Led przyczepiony do skrobi i taką dziwną kurtkę - obeszła go dookoła Tina - Android.... - przeczytała napis na jego kurtce - Android? Co to za wynalazek?
- Mojego brata - wywróciłem oczami.
- Nazywam się Nines. Model RK900. Zostałem stworzony przez Pana Kamskiego jako prezent urodzinowy dla Gabriela.
- Gavina - poprawiłem go - lepiej brzmi.
- A więc to jest maszyna? - zapytała podekscytowana Tina.
- Na to wygląda - odparł Allen i przygląda się puszce.
- Co leprze, słucha się mnie. Robi wszystko co Chce. No może oprócz jednego. - spojrzał na Ninesa.
- Czego? - spytał ciekawy chłopak po mojej lewej.
- Puszko - zrobiłem pauze aby otrzymać ich w niepewności - idź sobie - powiedziałem po chwili obojętnie.
- Nie mogę eykomlnac tego rozkazu - odpowiedział mi android - zostałem zaprogramowany aby-
- Tak tak, słyszałem to tysiąc razy - odwróciłem soe do niego plecami i ruszyłem przed siebie.
- Gdzie idziemy? - zapytał Allen.
- Chce iść do kina. To ostatni dzień weekendu, trzeba to uczcić.

Szedłem i słuchałem jak Tina robi wywiad Ninesowi. Przynajmniej jest zajęty i nie bedzie mnie już więcej dręczył.

~~~~~

Gdy weszliśmy na sale, usiedlismy na wyznaczonych miejscach. Puszka dostała bilet za darmo, po tym jak pokazała jakiś śmieszny śfistek który dał mu mój brat.

Tina oparła się wygodnie o Allena a ja siedziałem z nogami na przednim siedzeniu. Oczywiście nie obyło się bez upominań puszki że tak nie powinienem, jednak miałem to gdzieś.

Teraz jestem chłopakiem i mogę robić co chce. Przynajmniej do wieczora.
A kto wie.... Może i dłużej.

Changes... [Reed900]yaoi. Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ