- Ciśśś - całuje moje włosy. Płaczę w jego pierś, łzy lecą mi nieustannie.
- To wszystko moja wina - wypłakuje.
- To nie jest twoja wina, kochanie - obejmuje mnie jeszcze bardziej - Nie miałaś wpływu na chorobę jej mamy.
- Ale powinnam być w tych trudnych chwilach dla niej, a ja ją kompletnie olałam.
- To nie jest twoja wina, myszko - obejmuje moje policzki i podnosi moją głowę,abym na niego spojrzała. - Emma, ona również mogła zadzwonić, a tego nie zrobiła. - z powrotem wtulam głowę w jego pierś. - Naprawdę myślała, że ja cię źle traktuje?
- Tak, ale nie dziw się. Porwałeś mnie i czego się mogła spodziewać? W końcu jesteś szefem mafii. - patrzę na niego z góry. 165 cm wzrostu, a 186 robi swoje.
- Ty też tak o mnie myślałaś?
- A co miałam skakać z radości, że jakiś pajac w drogim garniturze mnie porwał ?
- Wcale cię nie porwałem - zaprzecza.
- To co w takim zrobiłeś? - William głaszcze mnie po plecach.
Uratowałeś księżniczkę z płonącej wierzy?
- Wziąłem to co należy do mnie.
- Ta jasne - parskam.
- Dobrze wiesz, że to prawda, ale nadal nie chcesz tego przyznać, jednak ja poczekam - mówi niskim i spokojnym głosem, czuje jego wzrok na sobie, jednak ja bardziej obejmuje go w pasie i przyciskam do siebie, nie zwracając uwagi na słowa William, że mu zaraz żebra połamię.
- Chodź do sypialni - proponuje William, podnoszę głowę do góry, ale nadal jest w moich objęciach. Mężczyzna ociera kciukiem moje mokre policzki. Kiwam głową na: tak. William łapie mnie za rękę, jak male dziecko i prowadzi do sypialni. Otwiera drzwi i prowadzi mnie na łóżko, a sam idzie do garderoby i każe mi, abym poczekała. Po kilku minutach wychodzi z pomieszczenia odziany w szare dresowe spodnie przed kolano, a bluzkę ma tą samą. Natomiast mi podaje dresowe szorty i białą bluzkę.
Która pachnie Williamem. Dał mi swoją bluzkę. Słodko.
- Chodź płaczko, przebierzemy cię - mówi i chwyta za koszulkę, która jest wciągnięta w spodnie.
- Dlaczego? - pytam i wycieram niechlujnie wierzchnią dłoni mój zasmarkany nos zamiast chusteczką.
- Masz zamiar iść w drzemkę dżinsach, pasku i opinającej bluzce ?
- Nie - odpowiadam słabo. Jestem tak wyczerpana, że zachowuję się jak małe dziecko. William zdejmuje moją bluzkę i od razu spogląda na moje piersi. Przekłada przez głowę swoją bluzkę, która jest o wiele wygodniejsza niż tą którą miałam na sobie chwilę temu. Zabiera się za mój pasek u spodnie. Wyjmuje go z szlufek, odpina i ściąga ze mnie spodnie, po czym zakłada dresowe. Wyjmuje koc z szafki i go rozkłada.
- Chodź dziecko. - William kladzie się na poduszkach i poklepuje otwartą dłonią miejsce obok. Kładę się blisko niego, William jak to on obejmuje mnie ramionami. Jestem szczelnie zamknięta w jego ramionach.
Uwielbiam to.
Moje oczy od razu zamykają się na dobre, mam spokojny oddech. William głaszcze mnie po włosach, a po chwili odpływa tak jak ja.
************
Budzę się wypoczęta i pełna sił. Oj tak, ta drzemka była mi zdecydowanie potrzebna. Przewracam się na drugi bok w stronę okna. Na zewnątrz powoli się już ściemnia. Williama już przy mnie nie ma. Spoglądam na zegarek ścienny- 19:37. Boże ja tak długo spałam?! Przecież przyjechaliśmy do domy około godziny - 14:00. Rozciągam się po długiej drzemce i wstaje.
CZYTASZ
MIŁOŚĆ MAFIOSA
RomanceZakończona Nie pamiętam ile łez wylałam po powrocie z bankietu. Pamiętam tylko ten ból, który rozrywał moją klatkę piersiową na strzępy. Pamiętam również szarpaninę pomiędzy mną, a... Williamem. Pomiędzy czterema ścianami było słychać krzyki, a racz...