4.To tylko przerośnięty dzieciak.

1.4K 33 5
                                    

Julia

Jesteśmy już w połowie drogi ( przynajmniej tak powiedział kierowca). Nikt oprócz niego się nie odzywał. Postanowiłam zniszczyć tą atmosferę.

-Shawn wczoraj na serio zaszalałeś. To był tylko alkohol czy jeszcze coś brałeś?- Kurde teraz wyszło tak chamsko. W moich myślach brzmiało to lepiej...

-Skąd o tym wiesz?- lekko podniósł głos.

-W samolocie to cały czas leciało na okrągło. W sumie nawet miło było patrzeć jak zaczynasz rozbierać się na stole tańcząc do jakiejś badziewnej piosenki. Po dwóch minutach już nie masz koszulki i zaczynasz ściągać spodnie. Przychodzi ochrona i zabiera cię na zaplecze. Przyjeżdża jakiś gość...Sory mój wujek. Zaczyna coś do ciebie mówić. Ty tylko się uśmiechasz. Po chwili zaczynasz wyrywać się ochronie a kiedy oni zostawią ciebie  w spokoju ty puszczasz pawia na Andrewa. Wujek zaczyna coś krzyczeć a ty ubierasz koszulkę, przy okazji tracisz równowagę i zaliczasz bliskie spotkanie z podłogą. Wujek ściąga koszulę i jest w samej marynarce a ty nie umiesz wstać. Ochrona podnosi cię i wpakowuje do auta a Andrew upewnia się że nikt tego nie widział. To było piękne... Chociaż za trzydziestym razem znałam to na pamięć i nie robiło to takiego efektu jak na początku.- zachichotałam. Wujek przewrócił oczami a Shawn uderzył pięścią w swoje udo. Zacisnął powieki i spuścił głowę.

-Już jesteśmy na miejscu...- przerwał ten niezręczny moment kierowca.

Przed hotelem stało dużo reporterów. Shawn na ich widok zbladł. Pewnie chodziło o tą wpadkę... Zjechaliśmy na podziemny parking. Pojazd zatrzymał się. Shawn wyszedł z niego i skierował się w stronę windy.

Co mu się stało? To przeze mnie? Ja naprawdę nie chciałam... Wiem jak ciężko znosi opinię innych ale ja naprawdę nie wiedziałam że to tak wyjdzie...

-Nie przejmuj się nim. To tylko przerośnięty dzieciak który ma swoje humorki. Za chwile mu przejdzie zobaczysz. Teraz widzisz co ja mam na co dzień.

Lekko skinęłam głową chociaż wcale tak nie myślałam. Wujek wyciągnął mój bagaż i skierował się w stronę windy. Od razu zrobiłam to samo bo jak znam życie za chwilę się zgubię.

-Pokój będziesz miała na tym samym piętrze co my. O dziewiętnastej jest kolacja. Ja muszę coś załatwić i mnie niestety nie będzie ale mam nadzieję że Shawn będzie cię pilnował.- przycisnął guzik na odpowiednie piętro - A poza tym jak się rozpakujesz pójdziesz do Shawna i powiesz mu że to był głupi żart.

-Jasne...- burknęłam lekko spuszczając głowę

-Jesteście sobie równi.Jak dwie krople wody. Boże proszę pomóż mi...

-To ty wierzysz w Boga? Myślałam że jesteś niewierzący.- zachichotałam

-Jeśli mam z wami wytrzymać całe dwa miesiące to zacznę wierzyć. Pójdę do kościoła i wyspowiadam się ze wszystkiego.- wysilił się na uśmiech

-Właśnie jest sprawa... Bo mama przysłała mnie tu na trzy miesiące a nie na dwa. Szkołę skończyłam a moja praca jest w remoncie no i jakoś tak wyszło...

-Gdzie jest najbliższy kościół? I kiedy jest najbliższa msza?- uśmiechnęłam się- Tylko ja nie żartuje- Wyciągnął z kieszeni telefon i na mapie szukał najbliższego kościoła. Nagle otworzyły się drzwi. Wujek wpatrzony w telefon podał mi kluczyki do pokoju.- Shawn ma numer pokoju 123 a ja 100. Powodzenia!- poklepał mnie po plecach i udał się do swojego pokoju zostawiając mi walizkę. Popatrzyłam na klucze.

Numer 127 chyba powinnam trafić...

Po chwili szukania odpowiednich drzwi znalazłam te właściwe. Odkluczyłam je i weszłam do środka.

Roses / Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz