Rozdział 1

86 6 2
                                    

Nad Jeziorem Hylia jak zwykle świeciło słońce, którego nie zasłaniała ani jedna chmurka. O piękniejszą pogodę nie można było prosić, to był wspaniały dzień. Tym wspanialszy, że Link obchodził swoje osiemnaste urodziny. To był dzień w którym przestał wreszcie być tylko nastolatkiem, a stał się oficjalnie dorosłym. Chłopak nie ukrywał, że czekał na tę chwilę z utęsknieniem, i oto wreszcie nadeszła. Jedynym, co go irytowało, był fakt, że zgodnie z tradycją musiał założyć w dzień swoich urodzin zieloną tunikę, taką jak przed nim nosił Bohater Czasu. W takim stroju około południa dotarł na północny brzeg Jeziora Hylia.

- Link, wreszcie jesteś! - ucieszyła się na jego widok dziewczyna o złocistych włosach i błękitnych oczach, ale po chwili zauważyła jego ubiór. - Fajny urodzinowy strój. Bardzo... Zielony.

- Wybacz, Zelda, byłbym tu wcześniej, ale Impa uparła się, że muszę się wcisnąć w to zielone coś... - wyjaśnił Link.

Impa była generałem armii Hyrule, ale w czasach pokoju pełniła funkcję opiekunki Zeldy. Przynajmniej do czasu, kiedy do zamku trafił chłopiec mniej więcej w wieku księżniczki. Nikt nie wiedział skąd się wziął, ani też gdzie są jego rodzice. Król Dafnes, ojciec Zeldy, planował po prostu oddać chłopca do domu dziecka, ale Impa zobaczyła w nim coś wyjątkowego i poprosiła, by dano go jej na wychowanie. Król zgodził się i tak Link został podopiecznym Impy.

- Wiesz dobrze jaka jest. Może i zdaje się być twarda jak skała, ale ma też emocjonalną stronę. Dla ciebie to tylko tunika, dla niej to znak, że jej wychowanek jest wreszcie dorosły. - odparła Zelda.

- Hm. Może masz rację... - stwierdził Link.

- Ale hej, nie wyglądasz w niej źle. Nawet ta dziwna czapka jakoś pasuje. - pocieszyła go przyjaciółka.

- Dzięki. Ale może dajmy już spokój tej tunice. - zaproponował chłopak.

- Dobrze, dobrze, jak chcesz. W każdym razie, wszystkiego najlepszego, Link. - uśmiechnęła się Zelda i przytuliła chłopaka.

- Dzięki, Zel. - odparł Link, odwzajemniając uścisk.

Wtem, dało się słyszeć tętent kopyt zbliżający się do Linka i Zeldy. W mgnieniu oka przed parą pojawiła się Impa na koniu. Pomimo swoich srebrnych włosów, wyglądała dość młodo. Może nie na nastolatkę ani nawet dwudziestolatkę, ale gdyby zapytać przypadkowego przechodnia, nie dał by jej więcej niż trzydzieści lat. W dodatku miała na plecach ogromny miecz, który wskazywał, że młoda jest nie tylko wyglądem, ale też wigorem.

Tym razem na jej twarzy widniał jakiś niepokój, zdenerwowanie... Może i żal? Zeskoczyła z konia i podeszła do Linka i Zeldy.

- Księżniczko, wiem, że obiecałam wam, że ten dzień będziecie mogli spędzić razem nad jeziorem, bez żadnych przeszkód, ale... - nastała krótka pauza. Impa jakby nie mogła wydusić z siebie tego, co chciała powiedzieć. Wreszcie, prawie ze łzami w oczach powiedziała: - ... Twój ojciec... Jego stan jest krytyczny. Lekarze mówią, że może nie dożyć zmierzchu.

Zelda bez chwili wahania poprosiła, aby Impa zawiozła ją do ojca. Jakimś cudem, na koniu zmieścił się również Link, tak więc całą trójką pojechali na zamek. Jechali może dziesięć minut, ale czas dłużył się niemiłosiernie. Kiedy wreszcie dotarli do komnaty króla, cała trójka czuła się o co najmniej trzy lata starsza.

Zelda podbiegła do łóżka króla.

- Ojcze, nie możesz teraz odejść! - protestowała, trzymając dłoń króla.

- Moja kochana... - mówił król powoli, jakby każde słowo było dla niego niczym wspięcie się na szczyt wielkiej góry. - Każdy jest tu tylko na jakiś czas... Mój wreszcie dobiega końca. Nie mam niezałatwionych spraw, a ty wyrosłaś na piękną i mądrą kobietę. Nie mam wątpliwości, że zastąpisz mnie z godnością jako wspaniała przywódczyni.

The Legend Of Zelda: UniwersumWhere stories live. Discover now