Rozdział 10

107 5 0
                                    

*Pov. Bell - 2 tygodnie później*

- Złaś ze mnie! - darłam się na całe Yorkville village - Ludzie się na nas patrzą.

(To prawda ludzie patrzyli się na nas jakby chcieli nas zamordować).

- Ale ja jestem taka zmęczona - jęknęła.

- To chociaż nieś torby - powiedziałam w obawie, że nas za chwilę wyrzucą z galerii... i wykrakałam.

- Dobra panny, idziecie ze mną - przed nami wyrósł mężczyzna koło 30-stki w ubiorze ochroniarza - O, cześć Lauren - powiedział, a mnie zamurowało.

- Hej, Garry! - powiedziała dziewczyna i przybiła mu piątkę.

- Cześć Lauren! To twoja kumpela? - wskazał na mnie.

- Tak to Isa. Isa to Garry - były ochroniarz Johnnego.

- Miło cię poznać - człowiek wyciągną do mnie rękę - A z resztą to wy tak hałasujecie? Już siódma osoba się na was skarży.

- No sorry Gar, ale mnie tak nogi bolą i nawet do StarBucksa nie możemy dojść.

- To chodźcie postawie wam kawę.

———————————————————
*TIME SHIP*

(Siedzimy sobie z Lau w Starbucksie i pijemy kawę zamówioną przez Garrego, gdy nagle Lau, dostała olśnienia).

- Ej jest 11.08. - powiedziała - musimy się zbierać.

- No rzeczywiście musimy się zbierać - zorientowałam się - choć pomogę ci z tymi torbami. Mamy ich chyba z setkę! - jęknęłam i wybuchłyśmy śmiechem.

—————————————————————

*15 min później*

(Właśnie ledwo idziemy chodnikiem, ponieważ nie możemy przestać się śmiać. Lauren umie nieźle płatać figle. Gdy wychodziliśmy z galerii zachciało jej się do toalety. Oczywiście zatrzasnęłam się i musiałam iść po Garrego. Toaleta nie chciała się otworzyć za żadne skarby, a dziewczyna musiała wychodzić górą i spadła na mnie.)

- Ok, dość, dość! - krzyczę - Mam dosyć brzuch mnie boli! - mówię ledwo łapiąc oddech.

- Racja, racja ja też - potwierdziła.

- Dlaczego Garry nie jest już ochroniarzem Johnna? - zapytałam.

- Hmm - powiedziała łamiącym się głosem - Bo Johnnego zastraszała jakaś grupa bandytów, bo wiedzą, że my mamy pieniądze i sławę, a przez to łatwo znaleźć nasze położenie, adres wszystko! A Garry po prostu nie wytrzymał tego psychicznie. Codziennie jakieś listy z pogróżkami, nie wiem dlaczego nas prześladują! - na ostatnie słowa się rozpłakała, a ja poczułam się winna, że zadałam to pytanie.

- Ale nic wam już nie grozi?! - zapytałam, a chyba bardziej to wykrzyczałam. Nie mogłam uwierzyć, żr coś może im grozić. Na co pokręcila przecząco głową.

- Lau... - tym razem to ja prawie płakałam i przytuliłam dziewczynę

(Nagle coś się poruszało na drugim końcu ulicy...)

- Czy ty to widziałaś? - zapytała przyjaciółka.

- Tak, ale spokojnie to pewnie kot - próbowałam ją uspokoić.

Always darling together - Johnny Orlando [ZAWIESZONE DO ODWOŁANIA]Where stories live. Discover now