25

642 44 2
                                    

Cierpliwość nigdy nie należała do dominujących cech Syriusza. Siedział na łóżku i uporczywie wgapiał się w ścianę, wysłuchując monologu Evans na temat naprawienia relacji pomiędzy nim a Dorcas. Wydawało mu się to wręcz absurdalne, gdyż kłamstwa dziewczyny przytłaczały go bardziej niż brak kontaktu z Jamesem. Poczuł się niezwykle oszukany, jego serce przepełniał wielki żal do dziewczyny, która przez tyle czasu zdawała się być jego najlepszą przyjaciółką. Jednak nie tylko on został okłamany. W rudej głowie Lily Evans kotłowały się te same myśli oraz złe samopoczucie spowodowane jej relacjami z Jamesem.

Byli jak dwójka kochanków oddzielonych od swoich miłości. Cierpieli, lecz nie wiedzieli z jakiego powodu. Nie mieli pojęcia czego pragnęli, a ich serca wyrywały się w dal aby złączyć się z tymi należącymi do drugiej osoby. Tak przynajmniej myślała Lily, patrząc na twarz Syriusza. Nie wiedziała tylko jednej rzeczy, za kim tęskni dusza Blacka. Czy wybiegała w kierunku wiernej przyjaciółki, która zawsze pocieszała połamane ego chłopaka, czy może powracała do tajemniczej Diany. Druga opcja wydawała się być bardziej prawdopodobna, gdyż Lily zwykle skupiała się na jednej rzeczy. Spojrzeniu. To właśnie ono mówiło wszystko na temat osoby, która je posyłała. W tym należącym do młodego Blacka czaiła się ogromna tęsknota i nostalgia. 

- Tęsknisz do Dorcas czy Diany? - wypaliła w końcu, nie mogąc powstrzymać się dłużej od milczenia w obecności Łapy. Czarnowłosy popatrzył na nią szarymi tęczówkami, lecz nie kwapił się do odpowiedzi. Wstał z łóżka i podszedł do biurka, na którym leżały jego papierosy. Usiadł na parapecie i odpalił jednego z nich, myśląc nad tym  co powiedzieć Evans. Chrząknął. 

- Myślałem, że jest to logiczne, Lily. - powiedział zachrypnięty, powodując ciarki na ciele mugolki. - Ostatnie dwa miesiące nie spałem, bo wzdychałem do siostry mojego najlepszego kumpla. Cholera, płakałem kiedy wydarzył się ten cholerny wypadek. 

- Wiedziałam. Dorcas nic dla ciebie nie znaczy. - rzuciła niby od niechcenia, lecz miała w tym swój cel. Cel, który Syriusz doskonale widział. Chciała wiedzieć co Black czuje wobec Meadowes. 

- To nie tak. Zawdzięczam jej ogromne wsparcie w chwilach, w których nie dawałem sobie rady. Wiesz, że kocham Dianę jak wariat. To prawdziwe uczucie, nie ma tutaj miejsca na Dorcas. Nigdy czegoś takiego nie czułem. - moment, w którym Syriusz Orion Black pozbył się swoich oporów wobec Lily Evans był tym przełomowym. Ruda zaklaskała, gratulując sobie wspaniałego podejścia wobec chłopaka. Po raz pierwszy widziała go tak szczerego. To nie był ten sam łobuz uwielbiający tanie żarty i uprzykrzanie życia Severusa Snape'a. Widziała w nim dorosłego mężczyznę z bagażem doświadczeń i ranami na duszy. 

- Kiedy tak właściwie zorientowałeś się, że ją kochasz? - zapytała po dłuższej chwili wpatrywania się w szare oczy Syriusza. 

- Wziąłem ją w ramiona, zaraz po tym jak ją skatowali. Tak bardzo nie chciałem, żeby umierała. Rozpłakałem się, a chwilę później zabrali ją do Skrzydła Szpitalnego. Siedziałem przy niej co wieczór, a kiedy wracałem, James mnie bił. Mniej więcej wtedy, kiedy zrozumiałem, że ona znaczy dla mnie więcej niż przyjaźń Jamesa. 

- Chciałeś przerzucić dziewczynę ponad mnie? Nawet jeśli to była moja siostra? Gratuluję, Łapo. Zaimponowałeś mi. - rzekł Potter, wchodząc do pokoju bez pukania. Zaklaskał w obie dłonie i rzucił się na łóżko, wtulając głowę w pościel. - Mam zupełnie dość Dorcas. Strasznie mnie denerwuje. 

- Przecież ty nic do niej nie czujesz, Potter! - wrzasnęła Evans, zrywając się z fotela jak poparzona. Brunet podniósł swoją głowę i spojrzał na Lily z nieukrywanym niesmakiem. 

- A ty co myślałaś? Że po pięciu latach wzdychania do twojego zdjęcia zakocham się w Meadowes? - parsknął ironicznie, opierając się na swojej dłoni. - Inteligentna Lily Evans nie poznała, że ktoś ją robi w konia.

- Jesteś popieprzony, James! - cała twarz rudej zrobiła się czerwona. Dziewczyna zatrzęsła się niebezpiecznie, a gospodarz spojrzał na nią z lekkim niedowierzaniem. - Jesteś kłamcą, kretynem i najgorszą osobą, jaką spotkałam w życiu, Potter. Brzydzę się tobą. - mugolka nie potrafiła się opanować, wykrzykiwała co raz to nowe obelgi w kierunku chłopaka, który zdawał się być bardzo urażony jej słowami. Nagle, ku zaskoczeniu wszystkich do pokoju wparowała Diana. Ubrana była w czarną, zbyt dużą koszulkę AC/DC oraz długie skarpety w norweskie wzory. Na nosie miała swoje okulary, a długie czarne włosy zostały zaplecione przez Nastię w dobierane warkocze. 

- Twoje wrzaski słychać w mojej oranżerii, Evans. Ścisz się o pół tonu, z łaski. - powiedziała wyniośle, opierając się ramieniem o framugę drzwi. - I zachowaj jakieś maniery, bo zwracasz się do gospodarza. Jeśli nie chcesz tutaj być, wiesz gdzie są drzwi. - dodała, utrzymując kontakt wzrokowy z Syriuszem. 

- Ta, możecie już sobie iść. - Black machnął ręką i ponownie udał się po papierosa. - Jak możesz, zostań, Diana. - zwrócił się do brunetki, która z delikatnym uśmiechem przyjęła jego propozycję. Minęła się w drzwiach z bratem i jego ukochaną, udając się w kierunku swojego ulubionego fotela. W mig złapała kontakt wzrokowy z chłopakiem, niemalże tonąc w jego szarych tęczówkach. 

- Chciałabym z tobą porozmawiać. O nas. - odezwała się odważnie, wychylając się lekko do przodu. Syriusz pokiwał powoli głową, nie wyrywając się nawet z rozmyślań. Jedynie utopił swój wzrok w zachodzącym słońcu, czekając na rozwój wypowiedzi Diany. - Cóż, naprawdę ciężko mi o tym mówić, Syriuszu. Bawiłam się świetnie w twojej obecności, dałeś mi szczęście. Ale muszę wrócić do mojego prawdziwego życia i odkręcić to wszystko, co zrobiłam, żeby móc zacząć żyć z czystą kartą. 

- Czy ty właśnie mnie rzucasz, Diana? - momentalnie odwrócił twarz w jej stronę, przyjmując na siebie kolejne cierpienie tego dnia. Wziął głęboki wdech, powstrzymując się od rozpoczęcia awantury. W końcu to jemu Potter zawdzięcza życie i powinna chociaż zapytać go o zdanie przed podjęciem takiej decyzji. 

- Nie chcę tego kończyć, ale najpierw muszę posprzątać ten cały bałagan, Syriuszu. Mam nadzieję, że to rozumiesz. 

- Kurwa mać, Diana. Czy ty siebie słyszysz? - syknął i rzucił niedokończonym papierosem za parapet w akcie złości. Wstał, przeszedł się na drugi koniec sypialni i wrócił, aby ponownie zasiąść na parapecie. - Pieprzony miesiąc siedziałem przy twoim łóżku, zeznawałem dla ciebie, narażając swoją dupę, a ty po tym wszystkim przychodzisz tu i mnie rzucasz! Jakbym był dla ciebie zabawką. 

- Nie rób scen, Syriusz. Daj spokój. - powiedziała zrezygnowana i odwróciła głowę w stronę drzwi, denerwując tym Blacka tak, jak jeszcze nigdy nikt go nie zdenerwował. 

opium | Syriusz BlackWhere stories live. Discover now