17. To jeszcze nie czas

1.6K 122 156
                                    

— Wiesz, powinnam ci wszystko opowiedzieć...

— Huh? — zdziwił się. O co mogło jej chodzić?

— ...Wszystko o Kishiramie — sprecyzowała.

Zack skrzywił się na sam dźwięk tego imienia. Co takiego chciała mu powiedzieć? Czy wiedziała o czymś, o czym on nie wiedział? W prawdzie spędzała nieco więcej czasu z tym mężczyzną, a ich relacja była znacznie mniej napięta niż jego z nim, ale czy zdradził jej coś?

— Jak to "wszystko"?

— On... Uh... To on był odpowiedzialny za... Za ten pożar — głośno przełknęła ślinę.

Co do tego ognia, dałoby się domyślić, że to jego sprawka. Zack doskonale zapamiętał, z jaką precyzją i szybkością potrafił napalić w kominku i jak wyglądał, gdy patrzył się w płomienie. Takiego wzroku się nie zapomina. Takiego człowieka się nie zapomina.

— Mówił też, że... Że uciekł z więzienia i ukrywał się przed policją przez wiele lat...

To nie było w sumie nic specjalnego. Jakby nie patrzeć, oni również byli zbiegami. Tyle, że Isaac został skazany na śmierć, a Kishirama najprawdopodobniej jedynie na lata za kratami.

— Wiesz, dlaczego tam trafił?

— Nie — pokręcił głową na boki.

— On... On... Uh... — widać było, że ciężko jej jest o tym mówić. Tylko dlaczego? Czy ten człowiek naprawdę zrobił w przeszłości coś tak strasznego?

— Spokojnie — Zack położył rękę na kolanie dziewczyny, na co ta się wzdrygnęła. Natychmiast się odsunął.

— On... Lubował się w dzieciach... Molestował je seksualnie i... I gwałcił, a potem zabijał... Zacierał ślady, poprzez spalanie ich ciał — powiedziała z wielkim trudem.

Isaac otworzył szerzej oczy. Jego źrenice znacznie się pomniejszyły. Był zszokowany.

— Ray, dlaczego? Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś? — wydusił z siebie.

— Ja... Ja chciałam, ale... — próbowała się bronić, w czym przeszkadzały jej łzy, które niewiadomo kiedy zaczęły płynąć po policzkach.

— ALE CO?! DLACZEGO?! ODPOWIEDZ MI! — wrzasnął wyraźnie wkurzony.

Jasnowłosa już nic nie powiedziała. Zaczęła jedynie głośniej płakać. Twarz ukryła w prawym przedramieniu, by nie ruszać ręki Zacka.

— P-przepraszam — zaszlochała.

— Urght! Ale ty mnie zawsze wkurwiasz!

— W-więc — spojrzała na niego zaczerwienionymi oczami — Więc dlaczego jeszcze nie przeciąłeś tego łańcucha kosą...? — wskazała na łączące ich kajdanki.

Foster zaniemówił. Widocznie nie tylko on wiedział o istnieniu tej opcji. Oboje byli w pełni świadomi, że mogą to zrobić, a jednak żadne z nich nie odważyło się zaproponować takiego rozwiązania... Czemu?

— Może... Może z tego samego powodu, co ty nie mówiłaś, bym to zrobił... — spuścił zawstydzony wzrok.

Zapadła cisza. Cisza, której nikt nie był w stanie przerwać, bo niby jak? Teraz wiedzieli nieco więcej. Nie rozumieli jednak swojego postępowania. Czy chcieli być... Czy chcieli być blisko siebie? To przecież nie ma sensu... Niby po co mieliby cały czas być obok siebie? To niepraktyczne, denerwujące i... I jednocześnie takie miłe... Będąc "nierozłączni", czuli ciepło drugiej osoby. Czuli się spokojnie, gdy byli razem. To coś niesamowitego, jak obecność drugiego człowieka, może nagle zmienić cały światopogląd.

𝙳𝚘 𝚔𝚘ń𝚌𝚊 [𝚉𝚊𝚌𝚔 𝚡 𝚁𝚊𝚌𝚑𝚎𝚕] *𝚉𝙰𝙺𝙾Ń𝙲𝚉𝙾𝙽𝙴*Место, где живут истории. Откройте их для себя