Weszli do środka i Harry od razu pokazał im, gdzie mogą zostawić swoje rzeczy. Dom, w którym mieszkał nie był duży, był idealny. Mimo że mieszkał sam miał wolny pokój na wypadek gości i zaskakująco wygodną kanapę w salonie, więc mógł się poświęcić i spać na niej, gdyby rodzeństwo nie miało ochoty spać w jednym łóżku.
– Możecie się odświeżyć, jeśli macie ochotę, a ja zrobię nam coś do jedzenia – powiedział i zabrał się za rozkładanie zakupów.
– Zaklepuję łazienkę – powiedział od razu Louis – jak ty tam wejdziesz to nie wysikam się przez co najmniej pół godziny.
– Jesteś najgorszy! – krzyknęła za nim dziewczyna, gdy już wspinał się do góry po schodach. – Więc – zaczęła, podchodząc do blatu, a Harry wiedział, że to nie będzie fajna rozmowa – nadal lecisz na mojego brata.
– Na nikogo nie lecę, Lottie – przewrócił oczami i starał wmówić sobie, że naprawdę tak jest.
– Ale wiesz, że ja mam oczy, a ty jesteś okropnym kłamcą, co nie?
– Naprawdę, Lottie. Nie lecę na niego, ubzdurałaś coś sobie – kontynuował, mimo że doskonale wiedział, że dziewczyna zna go lepiej niż on sam.
– Przestań wciskać kit. To w porządku: on jest wolny, ty też, oboje jesteście popieprzeni i ciężko mi to powiedzieć, ale obaj jesteście przystojni.
– On jest twoim bratem.
– Jakoś nie przeszkadzało ci to, kiedy robiłeś sobie dobrze do jego zdjęć na instagramie.
– Po pierwsze to było raz, a po drugie obiecałaś do tego nie wracać! – czuł, że jego twarz pokrywa się rumieńcem i nic nie mógł z tym zrobić.
– No weź, to było zabawne.
– W cholerę. Nadal nie wierzę, że Niall ci o tym powiedział.
– Boże, ta chata jest nieziemska – usłyszeli ze schodów, na co oczy Harry'ego potroiły swoją wielkość.
Lottie szturchnęła go z tym swoim uśmieszkiem, na co Harry miał ochotę ją uderzyć.
– No wcale – szepnęła, po czym zniknęła, a Louis pojawił się w kuchni.
– Pomóc ci w czymś? – zapytał, podchodząc i stając obok niego.
– Nie musisz – szatyn posłał mu spojrzenie, więc Harry westchnął i zrobił mu więcej miejsca przy blacie – możesz pokroić warzywa. Tylko nie obetnij sobie palca.
– A co, martwisz się o mnie?
– Bardziej o swój blat – Harry uśmiechnął się do niego i rzucił przelotne spojrzenie znad makaronu.
– Ranisz mnie, stary.
– Sorki, ale wiesz jak ciężko zmyć krew z drewna?
– Nie – Louis uśmiechnął się i wziął nóż ze stojaka – i chyba nie chcę wiedzieć skąd ty to wiesz.
– Myślisz, że skąd miałem kasę na ten dom i kwiaciarnię? – spojrzał na Louisa i nie mógł nie poszerzyć swojego uśmiechu, gdy zauważył wygięte wargi chłopaka.
– Ta kwiaciarnia bardzo pasuje do przestępczego życia – powiedział, unosząc brew - bardzo męskie.
– Podważasz moją męskość? – zapytał Harry i może – MOŻE – tylko trochę z nutą flirtu w głosie.
– Nigdy w życiu, co jest mało męskiego w kwiatach?
– Wiesz ile dziewczyn przychodzi tam każdego dnia?
YOU ARE READING
baby we could be enough | l.s.
FanfictionAnd it's alright Calling out for somebody to hold tonight When you're lost, I'll find the way I'll be your light You'll never feel like you're alone I'll make this feel like home ***