2.

574 45 21
                                    

Weszli do środka i Harry od razu pokazał im, gdzie mogą zostawić swoje rzeczy. Dom, w którym mieszkał nie był duży, był idealny. Mimo że mieszkał sam miał wolny pokój na wypadek gości i zaskakująco wygodną kanapę w salonie, więc mógł się poświęcić i spać na niej, gdyby rodzeństwo nie miało ochoty spać w jednym łóżku.

– Możecie się odświeżyć, jeśli macie ochotę, a ja zrobię nam coś do jedzenia – powiedział i zabrał się za rozkładanie zakupów.

– Zaklepuję łazienkę – powiedział od razu Louis – jak ty tam wejdziesz to nie wysikam się przez co najmniej pół godziny.

– Jesteś najgorszy! – krzyknęła za nim dziewczyna, gdy już wspinał się do góry po schodach. – Więc – zaczęła, podchodząc do blatu, a Harry wiedział, że to nie będzie fajna rozmowa – nadal lecisz na mojego brata.

– Na nikogo nie lecę, Lottie – przewrócił oczami i starał wmówić sobie, że naprawdę tak jest.

– Ale wiesz, że ja mam oczy, a ty jesteś okropnym kłamcą, co nie?

– Naprawdę, Lottie. Nie lecę na niego, ubzdurałaś coś sobie – kontynuował, mimo że doskonale wiedział, że dziewczyna zna go lepiej niż on sam.

– Przestań wciskać kit. To w porządku: on jest wolny, ty też, oboje jesteście popieprzeni i ciężko mi to powiedzieć, ale obaj jesteście przystojni.

– On jest twoim bratem.

– Jakoś nie przeszkadzało ci to, kiedy robiłeś sobie dobrze do jego zdjęć na instagramie.

– Po pierwsze to było raz, a po drugie obiecałaś do tego nie wracać! – czuł, że jego twarz pokrywa się rumieńcem i nic nie mógł z tym zrobić.

– No weź, to było zabawne.

– W cholerę. Nadal nie wierzę, że Niall ci o tym powiedział.

– Boże, ta chata jest nieziemska – usłyszeli ze schodów, na co oczy Harry'ego potroiły swoją wielkość.

Lottie szturchnęła go z tym swoim uśmieszkiem, na co Harry miał ochotę ją uderzyć.

– No wcale – szepnęła, po czym zniknęła, a Louis pojawił się w kuchni.

– Pomóc ci w czymś? – zapytał, podchodząc i stając obok niego.

– Nie musisz – szatyn posłał mu spojrzenie, więc Harry westchnął i zrobił mu więcej miejsca przy blacie – możesz pokroić warzywa. Tylko nie obetnij sobie palca.

– A co, martwisz się o mnie?

– Bardziej o swój blat – Harry uśmiechnął się do niego i rzucił przelotne spojrzenie znad makaronu.

– Ranisz mnie, stary.

– Sorki, ale wiesz jak ciężko zmyć krew z drewna?

– Nie – Louis uśmiechnął się i wziął nóż ze stojaka – i chyba nie chcę wiedzieć skąd ty to wiesz.

– Myślisz, że skąd miałem kasę na ten dom i kwiaciarnię? – spojrzał na Louisa i nie mógł nie poszerzyć swojego uśmiechu, gdy zauważył wygięte wargi chłopaka.

– Ta kwiaciarnia bardzo pasuje do przestępczego życia – powiedział, unosząc brew - bardzo męskie.

– Podważasz moją męskość? – zapytał Harry i może – MOŻE – tylko trochę z nutą flirtu w głosie.

– Nigdy w życiu, co jest mało męskiego w kwiatach?

– Wiesz ile dziewczyn przychodzi tam każdego dnia?

baby we could be enough | l.s.Where stories live. Discover now