1.

1.1K 53 19
                                    

Harry akurat poprawiał kwiaty, stojące w wazonie przy ladzie, gdy usłyszał otwieranie drzwi i tak dobrze znany mu głos.

– Harry Edward Styles – odwrócił się z szerokim uśmiechem i spojrzał na blondynkę, która pojawiła się w pomieszczeniu.

– Charlotte – zdążył powiedzieć tylko tyle, zanim kobieta znalazła się w jego ramionach.

Objął ją w pasie, a uśmiech poszerzył się na jego twarzy przez jej entuzjazm. Schował twarz w jej włosy, zaciągając się kokosowym zapachem, identycznym jak ponad trzy lata temu, kiedy widzieli się po raz ostatni. Żaden z nich nie kontrolował ile czasu tak stali, po prostu ciesząc się swoją obecnością. Kiedy w końcu się od siebie odsunęli, Lottie z podziwem rozejrzała się dookoła.

– No no, Styles. Ładnie się tutaj urządziłeś – usiadła na ladzie i spojrzała na niego wesoło.

– Chcesz mi powiedzieć, że przyjechałaś do Gloucester, żeby obejrzeć moją kwiaciarnię? – wyjął z szafki opakowanie czekoladek, którą trzymał na wypadek kryzysu i podsunął dziewczynie, a ona od razu się poczęstowała.

– Oczywiście, że nie – przewróciła oczami, jak to miała w zwyczaju, a do Harry'ego dotarło jak bardzo za nią tęsknił.

– W takim razie po... – nie zdążył dokończyć zdania, gdy szczupła twarz pojawiła się tuż przed jego twarzą. Dosłownie ułamek sekundy zajęło mu zauważenie delikatnego pierścionka wokół jednego z palców

– O mój Boże! – krzyknął, łapiąc jej rękę i przesuwając palcem po biżuterii. – Kto? Kiedy? Jak?

Nie mógł uwierzyć, że na palcu jego przyjaciółki – która odkąd tylko ją poznał wystrzegała się dłuższych związków, a tym bardziej małżeństwa – znajdował się pierścionek zaręczynowy. Lottie zawsze mu powtarzała, że ślub wprowadza w życie nudę i monotonię, a ona tego nie chce i Harry'emu nigdy nie udało się jej przekonać, że jest inaczej, a teraz siedzi tutaj jak gdyby nigdy nic zaręczona.

– Tak właściwie to dzięki tobie – posłała mu nieśmiały uśmiech, na co chłopak uniósł brwi. Nie wierzył, że jego gadanie o wiecznej miłości ma coś z tym związanego, więc szukał drugiego dna. – Pamiętasz Sama, prawda?

Harry zastanowił się przez chwilę, przeszukując wszystkich ich wspólnych znajomych.

– Prince'a? – dziewczyna pokiwała głową, wpychając do ust kolejną czekoladkę. – Ale nadal nie rozumiem, dlaczego to moja zasługa.

– Ty nas ze sobą poznałeś. Gdy nie ty nie szykowałabym się właśnie do ślubu. Do ŚLUBU, rozumiesz. Nadal nie mogę w to uwierzyć?

– Zaufaj mi, jestem jeszcze bardziej zaskoczony. A co z rutyną po ślubie?

– Byłam taka głupia – machnęła ręką – miałeś rację, że jeśli jest się z odpowiednią osobą, to inaczej patrzy się na świat.

– Tak się cieszę, Lotts – przytulił ją mocno, ciesząc się, że może to zrobić.

– Poczekaj z tymi czułościami – odsunęła się i chwyciła torbę, z której wyjęła delikatną, różową kopertę i podała mu ją. – Bylibyśmy w siódmym niebie, gdybyś pojawił się na naszym ślubie. Wiem, że to trochę późno i może masz już plany, poza tym kwiaciarnia, ale bardzo zależy mi, żebyś był tam ze mną.

– Oczywiście, że będę! W życiu nie przegapiłbym widoku ciebie w białej sukni.

Dziewczyna wręcz rzuciła się na niego, obejmując ramionami i powtarzając „dziękuję" tak, jakby Harry mógł się kiedykolwiek nie zgodzić.

baby we could be enough | l.s.Where stories live. Discover now